Kołtoń: Legia została sprzedana, ale za ile? Na ile?

Piłka nożna
Kołtoń: Legia została sprzedana, ale za ile? Na ile?
Dariusz Mioduski i Bogusław Leśnodorski wzięli odpowiedzialność za klub z ulicy Łazienkowskiej /fot. PAP

Prezes Ekstraklasy SA Bogusław Biszof ogłosił na twitterze: "Zarówno zmiany właścicielskie w Legii jak i w Śląsku (!) to może być początek czegoś nowego. Znaczące w Europie za 3 lata. Być może". I dodał: "Ekstraklasa potrzebuje min 5-6 silnych klubow, nie 1-2. Ciesz(y)my się. Oby CDN. Wbrew sceptykom - jest w co inwestować....". W takim razie ciśnie się pytanie - za ile Legia została sprzedana? I na ile?

Transakcja w Śląsku jest czytelna. Wrocław zachował 49 procent udziałów w klubie, ale odstąpił 51 procent trzem partnerom za niespełna 4 miliony złotych. Akcje nabyły firmy związane ze stolicą Dolnego Śląska - Hasco-Lek, PB Inter System SA oraz Supra Brokers. Suma transakcji nie jest znacząca, ale... taka piłkarska rzeczywistość w Polsce, mimo zapewnień prezesa Biszofa, że jest w co inwestować. Transakcja w Legii jest o wiele bardziej tajemnicza. Poza faktem, że 100 procent udziałów od ITI kupili Dariusz Mioduski i Bogusław Leśnodorski, nie wiadomo nic. "Tajemnica handlowa" - zgodnie oświadczyli na konferencji prasowej. Z komunikatu można dowiedzieć się, że 80 procent należy do Mioduskiego, a 20 procent do Leśnodorskiego. Aż tyle, a raczej tylko tyle...

Leśnodorski, czyli ucieczka do przodu

Mioduski i Leśnodorski to naprawdę znaczący menedżerowie w Polsce, ale żeby mieli samodzielnie sfinansować kupienie Legii? "To się nie dodaje" - często puentuje Mariusz Max Kolonko. Za nim można powtórzyć tę kwestię. Legia w 2012 roku - według raportu EY - miała przychody w wysokości blisko 90 milionów złotych. Więcej - a cytuję raport EY z września 2013 roku - "właściciele zdecydowali się na konwersję kilkusetmilionowych, wewnątrzgrupowych pożyczek na kapitał klubu. W efekcie tego zabiegu wskaźnik obciążenia majątku zobowiązaniami uległ znaczącej poprawie". Jeszcze rok wcześniej raport - przygotowywany wspólnie z Ekstraklasą - głosił: "Ewidentnie widać dysproporcję w finansowaniu klubu (12 mln zł kapitału zakładowego w stosunku do prawie 275 mln zł zobowiązań i rezerw na zobowiązania). Wartość zobowiązań przekracza pięciokrotnie wartość aktywów (jeden z najgorszych wyników w lidze), zaś ogromne koszty obsługi długu skutkują bardzo niską rentownością działalności klubu". Ktoś w ITI postanowił uciec do przodu. Stąd powierzenie Legii Leśnodorskiemu - w grudniu 2012 roku, a także konwersja gigantycznego długu na kapitał klubu.

Dziś Mioduski, a jutro Chińczycy?

Dziś charyzmatyczny Leśnodorski i nie mniej charyzmatyczny Mioduski wzięli odpowiedzialność za klub. Głosy z zewnątrz są jednoznaczne. To etap pośredni. Prezes PZPN Zbigniew Boniek mówi o "azjatyckim inwestorze za pół roku". Jacek Gmoch - któremu Legia zawsze bliska sercu - jest podobnego zdania. Gmoch twierdzi: "Myślę, że poszukiwania inwestora zagranicznego nie ustaną. Sam prorokuję, że będzie to ktoś z Chin. Tamtejsze firmy kupują przyczółki rozwoju swojego biznesu na całym świecie".

Legia niewątpliwie ma ogromny potencjał. W Polsce finansowo nikt nie może się z nią równać. Dość powiedzieć, że Lech miał w 2012 roku przychody na poziomie 53 milionów złotych, a Śląsk 38 milionów. Tenże Śląsk jest przykładem, jak Legia wcześniej była mało skutecznie zarządzana. Śląsk w 2010 roku miał przychód niespełna 19 milionów złotych. Jednak w sezonie 2010/2011 sięgnął po 2. miejsce w lidze. W 2011 roku przychód wyraźnie skoczył do 29 milionów złotych. Sportowo było jednak jeszcze lepiej - Sebastian Mila i spółka w sezonie 2011/2012 zdobyli mistrzostwo Polski! To pozwoliło znowu zanotować znaczący przyrost przychodów. Sezon 2012/2013 zakończył się brązowym medalem mistrzostw Polski i postraszeniem Legii w finale Pucharu Polski... Śląsk udowadnia, że za jedną trzecią kasy można skutecznie straszyć potentata, jakim niewątpliwie jest Legia, o ile ten ostatni znajduje się w chaosie...

Marzenia nie na sprzedaż... Czyżby?

W tym miejscu nie czas i nie pora na rozliczanie kolejnych prezesów, czy dyrektorów sportowych, jak Mirosław Trzeciak, czy Marek Jóźwiak. Zamiast supremacji w Polsce w erze ITI były tylko dwa tytuły mistrza Polski. Ten drugi wywalczony już za kadencji Leśnodorskiego! A ITI władał Legią prawie dziesięć lat! Jeszcze latem 2013 roku Mariusz Walter - jeden z właścicieli ITI - powiedział w wywiadzie dla "Gazety Wyborczej": "Legia to moje marzenie. Marzenia nie są na sprzedaż". Czyżby?

W 1996 roku Kim Woo-Choong -  właściciel i założyciel koncernu z Korei Południowej Daewoo - oglądał spotkanie Legii z Panathinaikosem. Jedno z najlepszych w historii pucharowych występów. Postanowił zainwestować w klub z Warszawy, inwestując jednocześnie w fabrykę na Żeraniu. W 1997 roku wojskowi ostatecznie pozbyli się Legii. Jednak Daewoo długo nie rządził na Łazienkowskiej. W 2001 roku akcje trafiły do Pol-Motu, który w 2004 roku sprzedał akcje ITI. Zaczęła się nowa era, w której nie brakowało wielkich idei. Janowi Wejchertowi i Walterowi trzeba oddać przed wszystkim dwie sprawy - doprowadzili do budowy stadionu na miarę XXI wieku i zainwestowali w akademię piłkarską. Tych owoców nie sposób zaprzepaścić, choć wiele ich wyborów personalnych było błędnych, by nie powiedzieć, że katastrofalnych - jak powierzenie klubu - i to dwa razy - Jackowi Zielińskiemu, czy zatrudnienie po pierwszej kadencji Jana Urbana - Stefana Białasa...

Teraz czas na wspólne rządy Mioduskiego i Leśnodorskiego. Czy czas na supremację Legii w Polsce? Wiele zależy od ich nosa do wyborów personalnych...
Roman Kołtoń, Polsat Sport

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze