Chelsea słono płaci za błędy i przegrywa 1:3 z PSG

Błysk, samobój i akcja marzeń - tak wyglądały wszystkie gole dla Paris Saint-Germain. Tempo meczu nie było szalone, akcje nie porywały, ale piłkarze z Paryża są w bardzo komfortowej sytuacji przed rewanżem.
Podopieczni trenera Laurenta Blanca przystępowali do spotkania w odmiennych nastrojach. PSG w ostatniej kolejce pokonało Nice 1:0 i jest niemal pewne wygranej w Ligue 1. Arabscy szejkowie, którzy w ciągu trzech ostatnich lat wydali prawie 400 milionów euro na same transfery, bardzo chcą widzieć swój zespół w półfinale. Ofensywny tercet, który tworzą Ezequiel Lavezzi, Zlatan Ibrahimović oraz Edinson Cavani to pierwszorzędna formacja ataku.
"The Special One" porzucił Real Madryt i wrócił do Chelsea. By wygrywać, by być podziwianym, by szokować. Ostatnio najlepiej wychodzi mu jednak to ostatnie, czyli zaskakiwanie. Na jednej z ostatnich konferencji prasowych powiedział, że przegrali już mistrzostwo. Znów przypomniał o sobie i znów podgrzał dyskusję o potencjalnym zwycięzcy Premier Ligue. The Blues ostatni mecz z broniącym się przed spadkiem Crystal Palace przegrali na własne życzenie. Porażka boli tym bardziej, że gola samobójczego na swoim koncie zapisał kapitan drużyny - John Terry.
Jeden sen, dwa przebudzenia
Nie minęło pięć minut, a na Parc des Princes padł gol. W 4. minucie pierwszą groźną okazję do zdobycia gola skutecznie wykorzystali zawodnicy z Paryża. Matouidi wrzucił futbolówkę w pole karne, głową wybijał ją Terry. Głową, ale nie z głową. Piłka po jego interwencji spadła wprost pod nogi Lavezziego. Argentyńczyk precyzyjnie uderzył pod poprzeczkę i nie dał szans w bramce Cechowi.
Szybko strzelony gol uspokoił grę, a wręcz uśpił, bo ani jedni, ani drudzy piłkarze nie forsowali specjalnie tempa. Na tle paryżan The Blues prezentowali się jednak nieznacznie gorzej. W 27. minucie słabo grająca Chelsea wróciła do gry. Hazard nie dał szans Sirigu o pewnie wykorzystał rzut karny, który sędzia podyktował za faul Silvy na Oscarze.
Po stracie bramki gospodarze próbowali przyspieszać, lecz "Niebiescy" stawiali skuteczny opór. W 31. minucie tyłem do bramki ustawiony Lavezzi zrobił sobie miejsce, odwrócił się z piłką i uderzył, lecz strzał był zbyt lekki, a golkiper londyńczyków był na miejscu. Dziewięć minut później mogło być 2:1 dla Chelsea, ale piłka po strzale Hazarda z woleja odbiła się od słupka. Do przerwy remis.
Ze wskazaniem na PSG
Druga połowa wniosła trochę ożywienia, szczególnie w grze PSG , którym bardzo zależało na wygraniu na własnym boisku. Gospodarze dopięli swego i strzelili na 2:1.W 61. minucie trafił... Luiz. Do Ibry z rzutu wolnego dogrywał Lavezzi, ale piłka spadła pod nogi zawodnika Chelsea tak niefortunnie, że wpakował ją do własnej bramki. Drugi gol dla paryżan, pierwszy samobój graczy z Londynu, a drugi w ostatnich dwóch meczach The Blues. Fatalna passa.
Zespół Mourinho nie potrafił przeciwstawić się Paris Sain-Germain. Bezradności Chelsea nie zmieniło nawet zejście kontuzjowanego Ibrahimovicia oraz wejście na murawę legendy ze Stamford Bridge - Franka Lamparda. Jego 100. występ w meczu Ligi Mistrzów na pewno nie należał do jego najlepszych.
W 74. minucie Cavani stanął przed okazją do podwyższenia wyniku, ale zbyt długo zastanawiał się co zrobić, nie oddał strzału. Kilkanaście minut później Urugwajczyk razem z Luizem zostali bohaterami kolejnej akcji. Dostali po żółtej kartce za rozmowy z sędzią. Przez chwilę zrobiło się naprawdę gorąco, ale do czerwoności atmosferę w końcówce rozpalił Pastore.
Argentyńczyk w 93. minucie zdecydował się na akcję solową w polu karnym, minął trzech obrońców i strzałem przy słupku pokonał golkipera The Blues. Gracze z Paryża złamali schemat i sami strzelili bramkę na 3:1, widząc że na kolejne trafienie samobójcze nie ma co liczyć.
"The Special One" porzucił Real Madryt i wrócił do Chelsea. By wygrywać, by być podziwianym, by szokować. Ostatnio najlepiej wychodzi mu jednak to ostatnie, czyli zaskakiwanie. Na jednej z ostatnich konferencji prasowych powiedział, że przegrali już mistrzostwo. Znów przypomniał o sobie i znów podgrzał dyskusję o potencjalnym zwycięzcy Premier Ligue. The Blues ostatni mecz z broniącym się przed spadkiem Crystal Palace przegrali na własne życzenie. Porażka boli tym bardziej, że gola samobójczego na swoim koncie zapisał kapitan drużyny - John Terry.
Jeden sen, dwa przebudzenia
Nie minęło pięć minut, a na Parc des Princes padł gol. W 4. minucie pierwszą groźną okazję do zdobycia gola skutecznie wykorzystali zawodnicy z Paryża. Matouidi wrzucił futbolówkę w pole karne, głową wybijał ją Terry. Głową, ale nie z głową. Piłka po jego interwencji spadła wprost pod nogi Lavezziego. Argentyńczyk precyzyjnie uderzył pod poprzeczkę i nie dał szans w bramce Cechowi.
Szybko strzelony gol uspokoił grę, a wręcz uśpił, bo ani jedni, ani drudzy piłkarze nie forsowali specjalnie tempa. Na tle paryżan The Blues prezentowali się jednak nieznacznie gorzej. W 27. minucie słabo grająca Chelsea wróciła do gry. Hazard nie dał szans Sirigu o pewnie wykorzystał rzut karny, który sędzia podyktował za faul Silvy na Oscarze.
Po stracie bramki gospodarze próbowali przyspieszać, lecz "Niebiescy" stawiali skuteczny opór. W 31. minucie tyłem do bramki ustawiony Lavezzi zrobił sobie miejsce, odwrócił się z piłką i uderzył, lecz strzał był zbyt lekki, a golkiper londyńczyków był na miejscu. Dziewięć minut później mogło być 2:1 dla Chelsea, ale piłka po strzale Hazarda z woleja odbiła się od słupka. Do przerwy remis.
Ze wskazaniem na PSG
Druga połowa wniosła trochę ożywienia, szczególnie w grze PSG , którym bardzo zależało na wygraniu na własnym boisku. Gospodarze dopięli swego i strzelili na 2:1.W 61. minucie trafił... Luiz. Do Ibry z rzutu wolnego dogrywał Lavezzi, ale piłka spadła pod nogi zawodnika Chelsea tak niefortunnie, że wpakował ją do własnej bramki. Drugi gol dla paryżan, pierwszy samobój graczy z Londynu, a drugi w ostatnich dwóch meczach The Blues. Fatalna passa.
Zespół Mourinho nie potrafił przeciwstawić się Paris Sain-Germain. Bezradności Chelsea nie zmieniło nawet zejście kontuzjowanego Ibrahimovicia oraz wejście na murawę legendy ze Stamford Bridge - Franka Lamparda. Jego 100. występ w meczu Ligi Mistrzów na pewno nie należał do jego najlepszych.
W 74. minucie Cavani stanął przed okazją do podwyższenia wyniku, ale zbyt długo zastanawiał się co zrobić, nie oddał strzału. Kilkanaście minut później Urugwajczyk razem z Luizem zostali bohaterami kolejnej akcji. Dostali po żółtej kartce za rozmowy z sędzią. Przez chwilę zrobiło się naprawdę gorąco, ale do czerwoności atmosferę w końcówce rozpalił Pastore.
Argentyńczyk w 93. minucie zdecydował się na akcję solową w polu karnym, minął trzech obrońców i strzałem przy słupku pokonał golkipera The Blues. Gracze z Paryża złamali schemat i sami strzelili bramkę na 3:1, widząc że na kolejne trafienie samobójcze nie ma co liczyć.
Paris Saint Germain - Chelsea Londyn 3:1 (1:1)
Bramki: Lavezzi (4), Luiz (61-samob.), Pastore (90+3); dla Chelsea - Eden Hazard (27-karny).
Sędzia: Milorad Mazic (Serbia)
PSG: Sirigu - Jallet, Alex, Silva, Maxwell - Verratti (76' Cabaye), Thiago Motta, Matuidi - Cavani, Ibrahimovic (68' Lucas), Lavezzi (84' Pastore)
Chelsea: Cech - Ivanovic, Cahill, Terry, Azpilicueta - Ramires, Luiz, Willian, Oscar (72' Lampard), Hazard - Schuerrle (59' Torres)
Komentarze