Michniewicz w CF: Trenerowi nikt ręki nie poda. Wszystkich czeka zwolnienie

Wyjątkowy, bo sześcioosobowy odcinek Cafe Futbol przebiegał w bardzo burzliwej atmosferze. Goście Bożydara Iwanowa pod lupę wzięli przede wszystkim pracę polskiego trenera, która w naszym jest bardzo ciężkim kawałkiem chleba.
Dyskusję na temat pracy trenerów rozpoczął Bożydar Iwanow, który przywołał książkowy przykład Zagłębia Lubin, które w ciągu tego sezonu miało już czterech szkoleniowców. - Nikt w Zagłębiu Lubin nie myślał po zwolnieniu Pavla Hapala i przy sytuacji, gdy trener Buczek nie jest jeszcze na odpowiednim poziomie rozwoju trenerskiego, o tym, żeby zatrudnić szkoleniowca, który jeździ na staże, przygląda się, ma jakąś wizję budowy klubu. Wiemy, że Orest Lenczyk to bardzo dobry szkoleniowiec, który wygrał mistrzostwo Polski ze Śląskiem Wrocław, ale on niczego nowego tych piłkarzy nie nauczy, jeśli chodzi nowinki, które cały czas w piłce mają miejsce - podkreślił Iwanow.
Te słowa były wodą na młyn dla Czesława Michniewicza, który przez ponad minutę nie oddawał nikomu głosu. - Dwa lata wszyscy chwalili Oresta Lenczyka. Ja również mam szacunek do tego trenera z tego powodu, że przyszedł do Śląska i umiał trafić do zawodników. Ze zespołu, któremu groził spadek, oni zostali mistrzem Polski. Zawsze jednak na końcu jest konflikt. Mało który trener odchodzi w chwale z klubu, bo jest to praktycznie niemożliwe. Jak jest dobrze to cały czas kontynuujesz tą pracę. Ale na końcu jest najtrudniejszy moment dla trenera, że nikt nie podaje ręki w trudnej sytuacji, przy pierwszym niepowodzeniu jest się wyrzucanym z pracy - stwierdził Michniewicz.
Po czym kontynuował. - Mam olbrzymi żal do prezesa Boreckiego. Przy pierwszych problemach, gdy kontuzję miał Zajac, nie było Koniecznego, Chmiela, z klubu odszedł Demjan, nie miałem połowy drużyny - po najlepszym meczu z Cracovią musiałem odejść z klubu. Dla mnie to jest porażka jako trenera. Życzę Podbeskidziu jak najlepiej, ale takie działanie do niczego nie prowadzi. Przy najbliższej okazji, gdy Leszek Ojrzyński złapie dołek - czeka go taki sam los. I każdego innego trenera też - spuentował były szkoleniowiec Podbeskidzia.
Więcej zobacz w materiale wideo.
Te słowa były wodą na młyn dla Czesława Michniewicza, który przez ponad minutę nie oddawał nikomu głosu. - Dwa lata wszyscy chwalili Oresta Lenczyka. Ja również mam szacunek do tego trenera z tego powodu, że przyszedł do Śląska i umiał trafić do zawodników. Ze zespołu, któremu groził spadek, oni zostali mistrzem Polski. Zawsze jednak na końcu jest konflikt. Mało który trener odchodzi w chwale z klubu, bo jest to praktycznie niemożliwe. Jak jest dobrze to cały czas kontynuujesz tą pracę. Ale na końcu jest najtrudniejszy moment dla trenera, że nikt nie podaje ręki w trudnej sytuacji, przy pierwszym niepowodzeniu jest się wyrzucanym z pracy - stwierdził Michniewicz.
Po czym kontynuował. - Mam olbrzymi żal do prezesa Boreckiego. Przy pierwszych problemach, gdy kontuzję miał Zajac, nie było Koniecznego, Chmiela, z klubu odszedł Demjan, nie miałem połowy drużyny - po najlepszym meczu z Cracovią musiałem odejść z klubu. Dla mnie to jest porażka jako trenera. Życzę Podbeskidziu jak najlepiej, ale takie działanie do niczego nie prowadzi. Przy najbliższej okazji, gdy Leszek Ojrzyński złapie dołek - czeka go taki sam los. I każdego innego trenera też - spuentował były szkoleniowiec Podbeskidzia.
Więcej zobacz w materiale wideo.
Komentarze