Angielski absurd. Najlepsza drużyna nie dla najlepszego!
Czy można zostać piłkarzem sezonu, ale jednocześnie nie znaleźć się w najlepszej jedenastce? Anglia udowadnia, że jak najbardziej! Kraj, który szczyci się swoją ligą, jest pełen coraz to nowych paradoksów i absurdów. To tylko jeden z nich, bo – jak zobaczycie w tekście – jest ich znacznie więcej.
Ludzie w Anglii cały czas są dumni z Premier League. Czasami jednak można odnieść wrażenie, że mają klapki na oczach i nie chcą widzieć wad. A tych – mimo wielkich pieniędzy – jest coraz więcej. Żeby nie szukać daleko sędziowie trzy razy wyrzucali z boiska nie tego zawodnika. I to tylko w dwóch ostatnich sezonach! Nie bez powodu mówi się, że to najsłabszy element brytyjskiego futbolu. Zresztą wystarczy spojrzeć co działo się w minioną niedzielę – hitowy mecz Arsenalu z Chelsea był idealnym przykładem na niski poziom sędziowania.
Ale nie o tym teraz mowa. Skupmy się na tym, co wydarzyło się nieco dalej od boiska, a co ma duży wpływ na postrzeganiu profesjonalizmu w angielskiej piłce. Kilka dni temu wybrano najlepszych zawodników wszystkich lig zawodowych oraz stworzono najlepsze jedenastki mijającego sezonu. Jak zwykle w takich plebiscytach każdy będzie miał swoje zdanie, ale…
Jesteś najlepszy? To bez znaczenia
Listy pełne są paradoksów, dziwnych decyzji i ansurdów. Ale po kolei. 19 kwietnia na specjalnej gali Patrick Bamford (Middlesbrough) został wybrany najlepszym piłkarzem Championship. Dla napastnika wypożyczonego z Chelsea ten sezon był wyjątkowy. W czołówce strzelców był zdecydowanie najmłodszy, więc 17 bramek należy uznać za znakomity wynik. W pokonanym polu zostawił dwóch czołowych snajperów – Daryla Murphy’ego i Troya Deeneya.
W niedzielę PFA (Związek Piłkarzy Zawodowych) wybrało za to jedenastkę sezonu. Jakie musiało być zaskoczenie Bamforda, kiedy zobaczył, że to właśnie Murphy i Deeney kosztem niego znaleźli się w tym zestawieniu! Jak widać w Anglii możesz zostać najlepszym, ale w końcowym składzie cię nie będzie. Jesteś tym jedynym, ale żeby zaliczyć cię do jedenastu wybrańców to niestety musisz zrobić coś więcej. Pytanie tylko co…
Paradoks po angielsku
Z kolei w Premier League najpierw ogłoszono jedenastkę, a dopiero później gracza sezonu. I ta pierwsza informacja od razu wywołała ostrą dyskusję. Jakim cudem znalazł się w niej Coutinho? Oczywiście, miał duży wpływ na postawę Liverpoolu, ale jego cztery gole i pięć asyst poprowadziło zespół do – jak na razie – piątego miejsca! Czy nie lepszym wyborem byłby Cesc Fabregas – najlepszy asystent w lidze (17 takich podań), który może niedługo pobić rekord Thierry’ego Henry’ego? Poza tym wątpliwe było uwzględnienie Gary’ego Cahilla (dobrze grał za to Jose Fonte z Southampton) oraz pominięcie lidera klasyfikacji strzelców Sergio Aguero.
Późnym wieczorem wybrano najlepszego piłkarza, a także młode odkrycie. Pierwszą nagrodę – całkiem zasłużenie – zgarnął Eden Hazard. Po drugą sięgnął Harry Kane. No i teraz pojawia się pytanie, dlaczego on ją dostał, skoro w tej kategorii startował także Belg? Hazard został najlepszym piłkarzem sezonu, ale młodym już nie. Pomijając fakt, że ma 24 lata, więc nie do końca wiadomo, dlaczego jest notorycznie nominowany właśnie w tym plebiscycie (przed rokiem wygrał). W sezonie 2012/2013 Gareth Bale zostawił rywali w tyle zarówno w jednym, jak i w drugim przypadku. – Kampania przeciwko Chelsea! – powiedziałby Jose Mourinho, gdyby tylko uważał takie konkursy za coś ważnego…
Komentarze