Polska – Węgry: Czas zakasać rękawy i pokazać muskuły!
Oglądając mecz Polska-Holandia aż nie chciało się wierzyć, że na parkiecie znajdują się zawodniczki, które dwa lata temu sięgały po czwarte miejsce na świecie. Polki wyglądały przy rywalkach jak dzieci we mgle i… chyba gorzej już być nie może.
W naszych zawodniczkach po takim spotkaniu na pewno drzemie wielka sportowa złość, która może tylko pomóc w meczu 1/8 finału z Węgrami. Polskie szczypiornistki już nieraz pokazywały, że potrafią walczyć z najlepszymi zespołami świata, co jeszcze niedawno potwierdziły w wygranych spotkaniach z Niemkami czy Czarnogórą. Ktoś może powiedzieć, że były to mecze towarzyskie, ale prawda jest taka, że w tamtych konfrontacjach na parkiecie widzieliśmy zupełnie inną drużynę niż w dotychczasowych bojach w Danii. Inną, choć zawodniczki były dokładnie te same.
MŚ piłkarek ręcznych: Polki poznały rywalki w 1/8 finału
Już wygrane po wielkich bólach spotkania z egzotycznymi rywalkami pokazały, że Polki mają duże problemy. Mnożyły się straty, po młodych zawodniczkach widać było stres związany z pierwszą dużą imprezą w ich karierze, a do tego aż nadto widoczny był brak bombardierki, która w trudnych momentach rzuciłaby bramkę z dystansu. Mecz ze świetnie dysponowanymi tego dnia Holenderkami w jeszcze większym stopniu uwidocznił kłopoty kadry Kima Rasmussena.
Poza doskonałą postawą Anny Wysokińskiej w końcówce pierwszej połowy, gdy Polka obroniła między innymi dwa rzuty karne, widać było różnicę pomiędzy naszymi bramkarkami, a równo broniącą przez cały mecz Holenderką. Zarówno Wysokińską, jak i Weronikę Gawlik stać na świetną grę przez cały mecz, a taka potrzebna nam będzie by nawiązać równorzędną walkę w 1/8 finału.
By bramkarki miały jednak łatwiejsze zadanie między słupkami musimy jednak zdecydowanie poprawić grę w obronie, która momentami wyglądała w piątkowy wieczór jak szwajcarski ser. Holenderki zbyt łatwo dochodziły do czystych pozycji, których po prostu nie można było zaprzepaścić. Aż 10 bramek straciliśmy po szybkich atakach, gdy nasze rywalki wykorzystywały wolny powrót do obrony i momentalnie zaskakiwały naszą defensywę.
Z drugiej strony Polki tylko dwa razy w taki sam sposób zaskoczyły Holenderki. Ten element akurat ciężko będzie poprawić w kolejnych meczach, bo w ciągu kilkudziesięciu godzin nie da się nauczyć czegoś, co akurat nie jest domeną naszej reprezentacji. Da się jednak wpoić wiarę w siebie, której zabrakło nam w kluczowych momentach meczu z Holandią - na początkach obu połów. Można było odnieść wrażenie, że biało-czerwone po kilku bramkach z rzędu dla przeciwniczek, świetnych paradach Wester i spektakularnych blokach po prostu bały się oddać rzut.
Dopiero w końcówce spotkania widać było po naszych zawodniczkach sportową złość. Weronika Gawlik po nieudanej interwencji, Aleksandra Zych biorąca na siebie trzy zawodniczki drużyny przeciwnej czy idąca na przebój Kinga Achruk pokazały, że nienawidzą przegrywać w takim stylu. W meczu 1/8 finału z Węgierkami wszystkie podopieczne Kima Rasmussena będą chciały udowodnić, że potrafią grać w piłkę ręczną!
Ile osób wierzyło dwa lata temu, że po zajęciu trzeciego miejsca w grupie będziemy w stanie pokonać w 1/8 finału Rumunię, a w kolejnej fazie Francję? Na pewno ta wiara była w naszych piłkarkach ręcznych, które nie pękły w bardzo ważnych momentach, wykazując się ogromną odpornością psychiczną.
W końcówce spotkania z Holandią byliśmy świadkami wręcz symbolicznego obrazka, kiedy Karolina Kudłacz-Gloc, która zwykle gra z podwiniętymi rękawkami u koszulki, tym razem te rękawki miała opuszczone. Przed poniedziałkowym starciem z Węgierkami nie tylko nasza kapitan, ale wszystkie nasze zawodniczki muszą zakasać te rękawy i wreszcie pokazać muskuły. Nie chcą przecież wracać do domów tak wcześnie.
Komentarze