Polska - Węgry: Chwila wytchnienia dla kadrowiczek
Polskie piłkarki ręczne mają dwa dni przerwy przed poniedziałkowym meczem 1/8 finału mistrzostw świata w Herning z Węgrami. Zakwaterowano je wreszcie w porządnym hotelu, gdzie mogły na spokojnie przeanalizować swoje nienajlepsze występy w pierwszym tygodniu.
- Najważniejsze, że "oczyściłyśmy" głowy z tego co było. Mogłyśmy wreszcie wieczorem zająć się czymś innym, trochę się razem posmucić. Przemyśleć, co było nie tak – powiedziała prawoskrzydłowa Aneta Łabuda. Wbrew pozorom kadrowiczki nie miały jednak zbyt wiele wolnego czasu.
Polska - Węgry. Rasmussen: Kobiety są nieprzewidywalne
- W sobotę miałyśmy niby wolny dzień, ale część spędziłyśmy w autokarze. Była podróż, a po niej zaraz trening, więc może dziś trochę więcej odpoczniemy. Posiedzimy, pooglądamy mecze. Mam nadzieję, że przyjazd tutaj też pozytywnie wpłynie na naszą mentalność, bo mecz z Węgierkami to nasze być albo nie być – wyjaśniła jedna z najbardziej doświadczonych w polskiej ekipie rozgrywająca Kinga Achruk (z domu Byzdra).
Trening biało-czerwone przeprowadziły nie w głównej, mogącej pomieścić 14 tys. widzów hali Jyske Bank Boxen, ale w bocznej, więc na razie nie mogły się zaznajomić ze specyfiką areny poniedziałkowych zmagań.
- Na treningu skupiłyśmy się na naszej grze w obronie. Węgierki są w naszym zasięgu, wszystko zależy od tego jak my podejdziemy do tego spotkania. Nie oszukujmy się, w naszej grze na tym turnieju jest wiele do poprawienia – powiedziała najmłodsza w polskiej ekipie, 20-letnia Monika Kobylińska.
W Herning w niedzielę wyszło słońce, zelżał wiatr, a temperatura oscylowała ok. 5 stopni C. To nastrajało do spacerów po liczącym prawie 48 tys. mieszkańców mieście.
Wieczorem tłumy kibiców zaczęły ściągać na spotkanie 1/8 finału Dania – Szwecja (początek 20.45).
Komentarze