Afera alkoholowa: W Koszalinie nocą, ze spiżową mocą
Dwóch zawodników AZS Koszalin zostało odsuniętych od pierwszego zespołu za, jak to określono w komunikacie "rażące naruszenie regulaminu klubu". Ra'Shada Jamesa już w drużynie nie ma - rozwiązał kontrakt za porozumieniem stron. Czy to koniec marzeń drużyny Davida Dedka o awansie do fazy play off?
O co chodzi? O to, że Ra'Shad James i Devon Austin do późnych godzin nocnych (a właściwie niemal już porannych) bawili się w jednym z klubów. Był też z nimi nowy zawodnik AZS Koszalin, rozgrywający Stefhon Hannah, ale on bawił się razem ze swoją dziewczyną i wyszedł z dysketoki wcześniej.
Jakim cudem kosz w Toruniu przetrwał?
Jakby mało było tego, że zawodnicy bawią się, kiedy drużynie idzie wybitnie pod górkę, to Austin i James mieli się jeszcze wdać w szarpaninę, choć ze źródeł zbliżonych do klubu wiemy, że nie było to poważna bijatyka, jak było to przedstawiane wcześniej w mediach.
Na tym nie koniec przewinień dwójki Amerykanów. Obaj pojawili się, co prawda, na treningu, na który przyjechali samochodem. Przedstawiciele klubu wiedzieli, że obaj byli w dyskotece i zażądali zbadanie alkomatem, co miała zrobić policja. Amerykanie odmówili poddania się badaniu alkomatem. Mieli się też awanturować na treningu. Z zajścia została sporządzona notatka, a obaj zawodnicy - odsunięci od zespołu.
Trzeci z Amerykanów, który był w dyskotece, czyli Hannah, wyraził skruchę i zagrał z Polskim Cukrem Toruń (choć pewnie jakiejś formy kary nie uniknie). Hannah już miał przykre doświadczenia z takimi nocnymi wyjściami. W 2008 roku, niedługo przed draftem, został zawieszony na uczelni za awanturę w dyskotece. Być może dlatego nie trafił do NBA?
Dlaczego jednak James i Austin nie widzieli w swoim zachowaniu niczego niestosownego? - Podchodzą do tego "po amerykańsku", gdzie najważniejsze jest, czy przyszedłeś na trening i ćwiczysz. Jeśli jesteś, to nie ma żadnego problemu, według nich. Ale tutaj jest inaczej. W Europie kibice mocno identyfikują się z klubem i takie rzeczy nie przechodzą bez konsekwencji - mówi osoba dobrze poinformowana o całym zajściu.
Trener David Dedek przed kamerami Polsatu Sport zapowiadał, że w najbliższych dniach zostaną podjęte ostateczne decyzje i słowa dotrzymał. Ra'Shad James rozwiązał z klubem kontrakt za porozumieniem stron. Devon Austin na razie zostaje w Koszalnie (być może jednak wyraził skruchę?), choć w dalszym ciągu jest zawieszony - jego przyszłość ma się dopiero wyjaśnić.
Czy jest kogo żałować? James był w tym sezonie najskuteczniejszym zawodnikiem AZS (16,1 pkt, trafiał ze skutecznością 41,6 proc. z gry), grał niezwykle widowiskowo. Potrafił porwać drużynę, a jego akcje zakończone potężnymi wsadami oglądało się zawsze z przyjemnością. Czy jednak drużyna pozbawiona swojego najlepszego strzelca może grać lepiej?
Na pewno może być bardziej zwarta, co było widać w meczu z Polskim Cukrem Toruń. Jeśli ktoś myślał, że zespół z Koszalina wyjdzie na parkiet w Toruniu zupełnie rozbity, to się grubo pomylił (a przecież do problemów trzeba dodać jeszcze odstawienie na boczny tor A.J. Waltona i próby opuszczenia drużyny przez Mikołaja Witlińskiego). Zawodnicy Dedka walczyli, jakby wreszcie coś w nich pękło i już nie mieli się na kogo oglądać. Kiedy wyprowadzali kontrataki, to nie ograniczały się one do szybkiego biegu Jamesa, ale ruszała do nich cała drużyna.
Być może więcej swobody w ataku dostał dzięki temu Artru Mielczarek, który ustanowił swój rekord punktowy sezonu (pięć razy trafił za 3 punkty). Więcej minut zagrał Igor Wadowski, który od przyjścia Jamesa tylko trzy razy zagrał więcej niż 15 minut. Może rozwinie się Marcin Nowakowski, który w meczu z Toruniem pokazał przebłyski niezłej gry? Może wreszcie ataki Koszalina nie będą się ograniczały do holowania piłki i podawania w ostatniej chwili do wolnego kolegi? Przecież za taki stan rzeczy nie był odpowiedzialny jedynie rozgrywający A.J. Walton.
Z Jamesem w składzie AZS Koszalin wcale nie stał się potęgą Tauron Basket Ligi: z 14 meczów wygrał 7; bez niego w składzie zwyciężył 3 razy w 6 spotkaniach. Co z tego, że zdobywał sporo punktów, skoro to najczęściej on trzymał piłkę w rękach i oddawał zdecydowanie najwięcej rzutów w drużynie, także w przegranych spotkaniach: 26 razy z Turowem, 16 z Polfarmeksem, 21 z Asseco, 13 z Treflem? Nawet jeżeli zdobywał sporo punktów, jak przeciwko Asseco to nie podrywał tym drużyny. Wychodziło mu średnio 15,42 rzutu na mecz. Co ciekawe, kiedy AZS wygrywał z nim w składzie, James rzucał dużo mniej - ledwie 11 razy na mecz.
Poza tym, jak da się usłyszeć w klubie - odejście Jamesa może oczyścić atmosferę w drużynie. Amerykanin podobno na brak pokory nie narzekał i nosił nos bardzo wysoko. To się nigdy nie podoba, dlatego ciężko znaleźć kogoś, kto mocno by żałował tego zawodnika. James potrafił latać. Szkoda tylko, że przy okazji odleciał.
Komentarze