Kłos: Pół ligi nie lubi Facundo Conte
Środkowy PGE Skry Bełchatów Karol Kłos ma świadomość, iż jego klubowy kolega - Argentyńczyk Facundo Conte - jest dość kontrowersyjną postacią. "Wiem, że pół ligi go nie lubi" - powiedział 26-letni siatkarz.
Conte jest jednym z podstawowych zawodników Skry. Słynie z tego, że poza zdobywaniem punktów podczas meczów często próbuje też prowokować i zdenerwować rywali.
"Facundo to dość kontrowersyjna postać. Powiedzmy, że w klubie i w ogóle na co dzień jest bardzo miły i sympatyczny, ale gdy wychodzi na boisko i ma po drugiej stronie przeciwników, to zamienia się w niezłe zwierzę i nie daje nikomu za wygraną. To pokazuje też, jak pewny siebie jest. On po prostu taki jest. Wiem, że pół ligi go nie lubi, ale "Facu" naprawdę jest bardzo sympatycznym i bardzo fajnym gościem. Dałbym sobie rękę uciąć" - zapewnił z uśmiechem Kłos.
Jego zdaniem argentyński przyjmujący najlepiej czuje się, gdy występuje w hali wypełnionej po brzegi kibicami, niezależnie od tego, czy są to fani bełchatowskiej drużyny, czy przeciwnej.
"Jak na trybunach są prawie sami fani rywali i wszyscy krzyczą, by mu nie wyszło, to Facundo się wtedy jeszcze bardziej nakręca" - zaznaczył środkowy.
Jak dodał, w zespole musi być zachowana proporcja między zawodnikami takimi jak Conte oraz graczami o spokojniejszej naturze.
"Gdyby w składzie były same zwierzaki, to by się pozjadały nawzajem, więc musi być delikatna równowaga. Ale my mamy wystarczającą liczbę zwierzaków i myślę, że będzie dobrze" - zapewnił.
Jeszcze niedawno, po pokonaniu Resovii 3:2 Skra była wiceliderem tabeli i miała nad tą ekipą trzy punkty przewagi. Obecnie, po 18 kolejkach, bełchatowianie są na trzeciej pozycji i tracą do rzeszowian punkt. Ostatnio wygrali dopiero po tie-breaku z AZS Częstochowa. W tym spotkaniu z powodu kontuzji nie mogli wystąpić atakujący Mariusz Wlazły i Marcel Gromadowski, a z konieczności na tej pozycji zagrał serbski środkowy Srecko Lisinac. Conte i francuski przyjmujący Nicolas Marechal wystąpili mimo choroby.
"Po zwycięstwie nad Resovią nie odjechaliśmy na tyle, na ile byśmy na pewno chcieli, i na ile byśmy mogli, biorąc pod uwagę prowadzenie 2:0 w Rzeszowie. Przewaga trzech punktów na tym etapie to nie było jeszcze dużo, to kwestia jednego spotkania. Trzeba cały czas trzymać rękę na pulsie i walczyć" - podkreślił Kłos.
Przejdź na Polsatsport.pl
Komentarze