Rojek: Selekcjoner na pół roku. Czyli Dujszebajew?

Piłka ręczna
Rojek: Selekcjoner na pół roku. Czyli Dujszebajew?
fot. Cyfrasport

W sobotę poznamy nowego trenera reprezentacji Polski, a już dziś - finałową dwójkę. Jeśli nie będzie niespodzianki, a podobno ma nie być, to do decydującego pojedynku staną Talant Dujszebajew i Piotr Przybecki. Prezes Andrzej Kraśnicki o swoim faworycie mówić nie chce, ale za to mówi rzeczy, na podstawie których można spróbować odgadnąć, kto tym faworytem jest. Wygląda na to, że Dujszebajew.

Moim zdaniem bardzo znamienne jest to, co szef ZPRP mówi na temat długości umowy nowego selekcjonera. Już nie ma mowy o kontrakcie wieloletnim; ba, w grę nie wchodzi nawet umowa dwuletnia; najnowszy pomysł prezesa Kraśnickiego to trener na pół roku. Rozwiązanie to mocno oryginalne i zdumiewająco sprzeczne z tym, co szef polskiego związku robił i mówił w poprzednich latach. Skąd taka wolta u zwolennika projektów długofalowych, który kolejnym selekcjonerom męskiej i żeńskiej kadry dawał dużo czasu na spokojną pracę?

Oficjalna wersja jest taka, że nowy prezes ZPRP, który zostanie wybrany za pół roku, będzie mógł wybrać sobie nowego trenera. Nie można jednak wykluczyć, że chodzi o coś innego: o znaczne ograniczenie tych zagrożeń, które niósłby wybór Dujszebajewa na kilka lat. Bo krótka perspektywa pracy nowego selekcjonera, ograniczająca się jedynie do kwalifikacji olimpijskich, baraży o mistrzostwa świata oraz igrzysk w Rio, unieważnia wiele argumentów przemawiających przeciwko trenerowi Vive, a za Przybeckim.

O jakich zagrożeniach mowa? Spróbuję w punktach; stylistycznie może uwierać, ale chodzi przecież o meritum.

1. Po igrzyskach grę w reprezentacji zakończy kilku jej liderów; najpóźniej za dwa lata nie będzie pewnie w kadrze żadnego z Orłów Wenty. Drużynę trzeba będzie budować od nowa, a to proces długotrwały i wymagający pełnego zaangażowania. Jeśli Talant Dujszebajew będzie nadal trenerem Vive, to pracy selekcjonera nie poświęci się całkowicie; a jeśli go w Kielcach nie będzie, to bardzo możliwe, że nie będzie go również w Polsce...

2. Jeszcze słowo o konieczności poświęcenia się pracy selekcjonera w stu procentach. Model łączenia pracy w klubie i kadrze nie jest oczywiście w piłce ręcznej niczym niezwykłym, ale kolejnego selekcjonera czeka zadanie nadzwyczaj wymagające.

Żeby złożyć solidną drużynę narodową, trzeba będzie jeździć po Polsce i oglądać dziesiątki spotkań, blisko współpracować z trenerami zespołów ligowych, monitorować postępy najzdolniejszych juniorów. Powtórzmy: Talant zaangażowany w pracę w Vive nie będzie miał do tego głowy; Talant, który nie będzie już trenerem Vive, będzie pewnie gdzieś w Skopje albo innym Veszprem...

3. Od ładnych kilku lat większość kadrowiczów rekrutuje się z Vive. I zmiana pokoleniowa w polskiej reprezentacji wcale tego zmienić nie musi. Bo w Kielcach są przecież Chrapkowski, Paczkowski, Łucak; bo Bertus Servaas konsekwentnie sięga po najlepszych i najzdolniejszych polskich szczypiornistów.

Ktoś powie, że to dobrze, bo selekcjoner będzie ze swoimi podopiecznymi pracował każdego dnia. Dla taktycznych kompetencji zawodników to korzystne, dla ich higieny psychicznej - druzgocące. Wyjazd "na kadrę" nie będzie już odskocznią od klubowej codzienności. Po zgrupowaniu reprezentacji, podczas którego zawodnicy są z selekcjonerem 24 godziny na dobę, grupa kielecka wróci do klubu i spotka się z tym samym trenerem. Taki układ w dłuższej perspektywie do niczego dobrego nie prowadzi. Zmęczenie materiału, pierwsze konflikty, coraz gorsza atmosfera.

4. Bertus Servaas, jak każdy prezes każdego klubu, ma jakieś życzenia dotyczące występów w reprezentacji swoich zawodników. Może na przykład liczyć na to, że zawodnik X trafi do kadry; bo się rozwinie, zyska doświadczenie, bo wzrośnie jego wartość rynkowa. Może również mieć nadzieję, że zawodnik Y przez jakiś czas powołań nie będzie otrzymywał; bo odpocznie, podreperuje zdrowie, bo skoncentruje się na występach w klubie.

Bertus Servaas, jak każdy prezes każdego klubu, może w luźnej, niezobowiązującej rozmowie podzielić się tymi przemyśleniami z trenerem swojego klubu. Bez cienia złej intencji z czyjejkolwiek strony, trener zostanie postawiony w sytuacji wyjątkowo niezręcznej...

-------------

Żadna z powyższych wątpliwości nie może pojawić się przy kandydaturze Piotra Przybeckiego. Ale jeśli wybieramy trenera na pół roku to żadna z nich nie dotyczy również Talanta Dujszebajewa. Przebudowa kadry za rok lub dwa? Nie jego problem. Przesyt towarzystwa tych samych ludzi? Bez przesady, nie po pół roku. Konflikt interesów? Podczas półrocznej kadencji nowego selekcjonera kadra rozegra tylko mecze arcyważne, takie, na które stawi się każdy zawodnik, choćby z nogą w gipsie.

Nie ma rzecz jasna pewności, że nominacja Talanta Dujszebajewa okaże się strzałem w dziesiątkę. Powierzenie mu kadry Węgier przed Euro 2016 okazało się niewypałem. Ale stuprocentowej gwarancji sukcesu nie da żaden trener. A Dujszebajew - z ogromnym bagażem imponujących sukcesów osiąganych jako zawodnik i jako trener - daje na sukces duże nadzieje.

Pod kilkoma względami kandydatura Kirgiza z hiszpańskim paszportem jest znakomita, bezwzględnie lepsza od kandydatury Piotra Przybeckiego (i pozostałych chętnych na stanowisko selekcjonera). Do niedawna można było jednak wskazać również kilka powodów, dla których to Przybecki wydawał się wyborem rozsądniejszym.

Forsując koncepcję "selekcjonera na pół roku" prezes Andrzej Kraśnicki wymazuje minusy, jakie można było postawić przy nazwisku Dujszebajewa. Zostawia właściwie same plusy. Czyżby już wybrał?

Szymon Rojek, Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze

Przeczytaj koniecznie