Ruch Chorzów poprosił miasto o... 18 milionów złotych
Występujący w piłkarskiej ekstraklasie Ruch Chorzów wystąpił do prezydenta i rady miejskiej o pożyczkę w wysokości 18 mln, która ma pomóc w uzyskaniu licencji i zapewnić bezpieczne funkcjonowanie klubu. Kibice uznali, że to ważniejsze niż nowy stadion.
"Jeśli prezydent i radni przyjmą naszą prośbę ze zrozumieniem i wyrażą zgodę na wsparcie finansowe klubu, to jest szansa, że znajdziemy się w innej epoce i kwestia zewnętrznego zadłużenia zniknie” – powiedział prezes Ruchu Dariusz Smagorowicz.
Prezes jest udziałowcem „Niebieskich”, podobnie jak samorząd miejski. Jeżeli podczas zaplanowanej na 31 marca sesji radni nie zgodzą się na prośbę klubu, licencja dla 14-krotnego mistrza Polski będzie zagrożona, a w konsekwencji może mu grozić upadłość.
Chorzowianie „przeinwestowali” po wywalczeniu wicemistrzostwa w 2012 roku. "Rozeszły się nam wtedy przychody z kosztami” – przyznał prezes.
Potem klub korzystał z usług firmy zapewniającej płynność finansową a konto przyszłych wpływów m.in. ze sprzedaży praw telewizyjnych. Nie wszystkie te pożyczki zostały w całości spłacone, a niedawno kontrahent, po zmianach właścicielskich, postanowił zakończyć współpracę i zażądał natychmiastowego uregulowania zobowiązań.
"Umowa dotycząca porozumienia w tej kwestii jest wynegocjowana, bliska podpisania, jednak, aby weszła w życie i nastąpiło oddłużenie, konieczna jest pomoc rady i prezydenta Chorzowa” – zaznaczył Smagorowicz.
Jak podkreślił, klub kontrolowany nie tylko przez PZPN, ale i UEFA, w ostatnich latach mocno ograniczył koszty i wydatki. Nie będzie miał kłopotów z wykazaniem braku zaległości wobec podmiotów związanych z PZPN (piłkarze, trenerzy, pracownicy, kluby), natomiast ma problem z tzw. przyszłą informacją finansową, też istotną w procesie licencyjnym.
"Zmieniliśmy strategię, stawiamy na młodych zawodników, dostajemy dla nich oferty transferowe, także z zagranicy. Nasza spółka jest rentowna, udało się nam wypracować za pół roku zysk operacyjny. Jeżeli umowa zostałaby wdrożona, nie mielibyśmy zewnętrznego zadłużenia” - dodał prezes.
Nie chciał ujawnić kwoty, o jaką chodzi we wniosku do radnych, przyznał, że nie istnieje „plan B”, na wypadek braku zgody samorządu.
„Jestem optymistą, wierzę w decyzję dobrą dla Ruchu” – zaznaczył.
Przedstawił jednocześnie nowy projekt związany ze stadionem.
Smagorowicz jest od dawna zwolennikiem gry „Niebieskich” na położonym również w Chorzowie Stadionie Śląskim o pojemności 55 tysięcy, który jest modernizowany od lat i ma być gotowy w 2017 roku.
Obecnie użytkowana przez Ruch arena przy ul. Cichej ma 80 lat i może pomieścić 10 tysięcy kibiców.
Sympatycy "Niebiskich" mają obawy związane z przeprowadzką na większy obiekt i chcą nowego klubowego stadionu, który w tym roku ma wejść w fazę projektową.
"Chcemy grać na Śląskim, a stadion przy ul. Cichej byłby ośrodkiem szkolno-treningowym dla naszej akademii. Będę apelował do kibiców, by dali nam szansę na sprawdzenie przez dwa lata, czy nasz projekt jest dobry. W tym czasie mogłaby trwać budowa miejskiego stadionu” – wyjaśnił prezes.
Jego zdaniem, jeśli piłkarze będą grali gdzie indziej, inwestycja będzie tańsza i szybsza w realizacji.
"Proszę kibiców o zapewnienie frekwencji na Stadionie Śląskim na poziomie ośmiu tysięcy. Przyciągnięciem dodatkowych widzów zajmie się klub. Jeśli ten pomysł się nie uda, będziemy jednak mieli gdzie wracać” – dodał Dariusz Smagorowicz.
Prezydent Chorzowa Andrzej Kotala przypomniał, że podczas kampanii wyborczej obiecał budowę stadionu.
"Nie stać nas na jednoczesne ratowanie klubu i budowę. Wielokrotnie powtarzałem, że miasto nie udźwignie podwójnego obciążenia. Teraz ja i wszyscy radni zostaliśmy postawieni przed wyborem: spełniać obietnicę wyborczą lub ratować finansowo klub" - oświadczył.
Podczas spotkania z Kotalą kibice opowiedzieli się za wsparciem miasta dla Ruchu w wysokości 18 mln zł, kosztem opóźnienia rozpoczęcia budowy stadionu.
Przejdź na Polsatsport.pl
Komentarze