Kołtoń: Charyzma Leśnodorskiego przyniosła Ligę Mistrzów
Legia w Lidze Mistrzów! Największe pieniądze wyłożył Dariusz Mioduski. Strategicznie myśli Maciej Wandzel. Jednak to Bogusław Leśnodorski jest frontmanem, bez którego charyzmy ten klub nie byłby w stanie ułożyć się z kibicami, trzy razy wywalczyć tytuł mistrza Polski, za każdym razem zagrać jesienią w Europie - w końcu wedrzeć się do Ligi Mistrzów.
Pamiętam, jak Andrzejowie Grajewski i Pawelec - dumni jak pawie - fotografowali się z Pucharem Europy w 1996 roku w Monte Carlo, gdy Widzew awansował do Ligi Mistrzów. Wtedy też był trzeci biznesmen Ismat Koussan. "Było ich trzech, w każdym z nich inna krew" - parafrazując słowa piosenki. Teraz też jest ich trzech za sterami Legii - Mioduski, Wandzel i Leśnodorski. Zapewne też "w każdym z nich inna krew". Cel osiągnęli wspólnie - każdy dołożył cegiełkę, ba zapewne cegłę! Odnoszę jednak wrażenie, ze to Leśnodorski był liderem, podobnie jak w Widzewie Grajewski.
Reforma Platiniego - tak, ale i spokój w najtrudniejszym momencie
Leśnodorski i Żewłakow to architekci obecnej Legii - Legii na miarę Ligi Mistrzów. Przy całym krytycznym spojrzeniu na grę mistrza Polski w ostatnich tygodniach. Fakty są takie, że mistrzowie Bośni, Słowacji i Irlandii zostali wyeliminowani.
Liga Mistrzów obecnym właścicielom Legii pozwoli raz na zawsze odciąć się od przeszłości ITI (spłacić wszelkie zaległości poprzednim). Ludzie liczą kasę Legii - ja też - a zapominają podkreślić, że za tym stoi wielka praca zespołu ludzi kierowanego przez Leśnodorskiego - pomógł spokój również po wpadce z Celtikiem. To był najtrudniejszy moment we współczesnej historii Legii. Ostatnie lata pozwoliły zmienić klub i dziś wznieść go na zupełnie inny poziom finansowy. Legia niewątpliwie awansowała do Ligi Mistrzów dzięki reformie Michela Platiniego, jednak w przyszłości może awansować i z trudniejszymi rywalami. Wielu tęskni za Bogusławem Cupiałem. A ja się pytam, gdzie był Cupiał od reformy Platiniego, czyli od 2009 roku? Nota bene niecierpliwość Cupiała nie pozwoliła Wiśle odnieść sukcesów również w okresie wcześniejszym, gdy ofiarami padali Franciszek Smuda - wówczas w sile wieku - i Henryk Kasperczak...
Legia nie staje na drodze piłkarzom - do kariery i kasy...
Leśnodorski prowadzi udana politykę transferowa - ręka Michał Żewłakowa, to nie jest działalność a la Mirosław Trzeciak czy Marek Józwiak. Dla piłkarzy ważne jest - również jako szczególna motywacja - że mogą odejść, gdy pada korzystna oferta. Stad nie zdziwią mnie transfery Nemanji Nikolica i Michała Pazdana. Obaj maja klasę, ale i... swoje lata. Jak ktoś dawał za małe pieniądze, to Żewłakow śmiał się: "Nie będziemy robić gwiazdkowych prezentów". Jak kwota będzie odpowiednia, to pójdą w świat, pokazując dobitnie, że Legia może promować i nie staje na drodze - do kariery i kasy... I sama robi kasę...
Leśnodorski może stać się takim Ulim Honnessem polskiej piłki, który potrafi sprowokować każdego rywala, podkupić mu piłkarza, a przede wszystkim zadbać o klimat mega mobilizacji we własnych szeregach, aby odnosić kolejne sukcesy...
Trenerzy to największy problem, choć na początku same "ochy" i "achy"
Pytanie o trenerów. Nota bene Leśnodorski za każdym razem jest zachwycony. Słychać same "ochy" i "achy" (słynny TT prezesa po pierwszych zajęciach poprzedniego szkoleniowca). Jednak karuzela trenerska kręci się w najlepsze. Byli Jan Urban, Henning Berg, Stanisław Czerczesow, a jest Besnik Hasi (ten ostatni to przykład, że "Leśny" bardzo ufa "Żewłakowi"). Na razie ręki Hasiego nie widać. Może jednak miał za mało czasu w nadzwyczaj trudnych okolicznościach po EURO 2016? W Bayernie Hoennesa trenerzy też się zmieniali - szybciej lub wolniej - a Uli ciągle i wciąż motywował cały klub.
Czy jest obawa, że Legia zdominuje cała ligę? Niewątpliwie. O nic innego Legii nie chodzi, podobnie jak Bayernowi w Niemczech. Pytanie, jak zareaguje konkurencja. Ile będzie miała charyzmy, mądrości i determinacji, aby łamać monopol Legii i podsycać rywalizację, a co za tym idzie zainteresowanie Ekstraklasą! W 2015 roku mistrzem był Lech. Kto wie, na co stać Lechię w 2017...
Komentarze