Frankowski: Interesowało mnie kupno Wisły, ale pan Cupiał nie podjął tematu
Na imprezie zadałem panu Cupiałowi nieformalne pytanie dotyczące przejęcia jego klubu. Usłyszałem wówczas coś na zasadzie, że jest to poważna zabawka. Ówczesny właściciel jasno dał mi do zrozumienia, że trzeba mieć naprawdę grube pieniądze, żeby odkupić od niego klub. Historia z Meresińskim pokazuje, że tak naprawdę nie trzeba było mieć fortuny, żeby przejąć jeden z największych klubów w Polsce - mówi w rozmowie z Polsatsport.pl legendarny napastnik "Białej Gwiazdy" Tomasz Frankowski.
Adrian Janiuk: W Pana głowie narodził się pomysł, żeby wraz z kolegami z dawnej Wisły kupić klub od Bogusława Cupiała?
Tomasz Frankowski: Od dłuższego czasu, gdy przewijały się informacje o chęci sprzedaży klubu przez jej wieloletniego właściciela Bogusława Cupiała coś takiego faktycznie przeszło mi przez myśl. W październiku zeszłego roku graliśmy pożegnalny mecz, w którym dawne gwiazdy Wisły ponownie wybiegły na stadion przy ulicy Reymonta. Zbieraliśmy, także pieniądze dla „Białej Gwiazdy”. Z tego co pamiętam udało się zgromadzić około miliona złotych, dzięki pomocy szczodrych kibiców. Po wspominanym meczu udaliśmy się na imprezę, na której obecny był pan Cupiał. Zadałem mu wówczas nieformalne pytanie dotyczące przejęcia jego klubu. Usłyszałem coś na zasadzie, że jest to poważna sprawa. Ówczesny właściciel jasno dał mi do zrozumienia, że trzeba mieć naprawdę grube pieniądze, żeby odkupić od niego klub.
Jakub Meresiński niewątpliwie takich pieniędzy nie posiadał.
No właśnie, dlatego to wszystko jest bardzo dziwne i niejasne. Swego czasu Wisłę chciał nabyć Józef Wojciechowski, Waldemar Kita, czy Wiesław Włodarski. Jednym słowem biznesmeni, którzy obracają milionami, a mimo wszystko żaden z nich nie kupił klubu ze stolicy Małopolski. Historia z Meresińskim pokazuje, że tak naprawdę nie trzeba było mieć ogromnych pieniędzy, żeby przejąć jeden z najbardziej utytułowanych klubów w Polsce. Nie wiem, co wydarzyło się między październikiem, czyli naszą wstępną rozmową, a sierpniem tego roku. Gdy transakcja doszła do skutku i wyszło na jaw za jaką kwotę Wisła została sprzedana to okazało się, że suma nie powala na kolana.
Gdyby prezes Cupiał dał zielone światło niespełna rok temu Panu oraz pańskim kolegom, to ile osób byłoby w to zaangażowanych?
Wie Pan jak wyglądają rozmowy na imprezach. Krótkie pytanie, krótka odpowiedź (śmiech). Usłyszałem wprost, że nie stać nas na to! Właściciel potraktował nas z przymrużeniem oka. Gdyby zaproponował poważną rozmowę kilka dni później to jestem przekonany, że oprócz mnie dwóch lub trzech chłopaków z dawnej Wisły poważnie rozważyłoby taki projekt. Jednak nie mam wątpliwości, że na tamten moment Bogusław Cupiał nie był nastawiony na sprzedaż tak bardzo jak w momencie, gdy sprzedał klub Meresińskiemu.
Ma Pan żal do Bogusława Cupiała za to, że nie usiadł z Panem do rozmów i ostatecznie sprzedał Wisłę Kraków osobie, która ma szemraną przeszłość?
Nie chcę odnosić się do różnych pogłosek medialnych związanym z Meresińskim, ale wiem jedno. Jeżeli chce się zarządzać klubem piłkarskim w sposób poważny i profesjonalny to należy przeprowadzić konferencję prasową podczas, której zaprezentuje się mediom oraz przede wszystkim kibicom. A tego brakowało od samego początku. Marek Citko, który miał pomagać nowemu właścicielowi wycofał się z tego projektu. TS Wisła szybko postawiła na swoim i przejęła stery w klubie.
Dziwi się Pan swojemu wieloletniemu koledze Markowi Citce, że dał się w to wszystko wplątać?
Nie wiem na ile Marek znał byłego już właściciela Wisły, ale sądzę, że w odpowiednim momencie zakończył z nim współpracę. Fakt jest taki, że Marek chyba przejrzał na oczy i dalszy komentarz jest zbędny.
Wisła jest również w bardzo trudnym położeniu sportowym. Po sześciu kolejkach zamyka tabelę Ekstraklasy. Po zmianie właściciela piłkarze wyczyszczą głowy i sytuacja w lidze szybko się poprawi, czy problem jest bardziej złożony?
Mieszkam na stałe w Białymstoku i sporadycznie bywam na meczach Wisły. Nie uczestniczę w rozmowach za kulisowych, więc nie podejmę się takiej oceny, bo nie chce kogoś urazić moją wypowiedzią. Bardzo przykry jest fakt, że Wisła poniosła pięć porażek z rzędu i jest „czerwoną latarnią” ligi. Ta sytuacja musi szybko się zmienić.
Gdyby Wisła pięć lat temu awansowała do Ligi Mistrzów kosztem APOEL-u Nikozja to dzisiaj nie miałaby takich problemów, a Pan Cupiał w ogóle nie rozważałby pozbycia się jej?
Wówczas zbyt szeroko odkręcono kurek z pieniędzmi na zagranicznych piłkarzy i to było gwoździem do trumny. Stan Valckx do spółki z ówczesnym trenerem Robertem Maaskantem ściągnęli wielu graczy z zachodnich lig i w rezultacie zadłużyli klub. Wszystko było podporządkowane awansowi do Ligi Mistrzów, ale na ostatniej prostej „Biała Gwiazda” się wykoleiła. Szkoda, bo sytuacja w Krakowie zapewne wyglądałaby zupełnie inaczej. Zapewne krakowski klub nie naraziłby się na śmieszność.
Skoro mieszka Pan w rodzinnym mieście, to dlaczego Jagiellonia Białystok w żadnym charakterze nie zatrudnia takiej osobistości jaką jest w polskiej piłce Tomasz Frankowski?
W klubie pracuje obecnie cały sztab ludzi na dobro Jagiellonii, dlatego na tę chwilę nie widziałem dla siebie funkcji, którą mógłbym pełnić. Rozmawiałem o tym z władzami klubu i daliśmy sobie czas. Nie ma pośpiechu, ale jestem przekonany, że za jakiś czas nadejdzie odpowiedni moment, żebym zaangażował się w pracę dla „Jagi”. W tej chwili ani Jagiellonia, ani Tomasz Frankowski nie potrzebują się nawzajem.
Wraz z Mirosławem Szymkowiakiem prowadzi Pan szkółkę piłkarską. W tej chwili to właśnie zajęcie pochłania najwięcej pańskiego czasu?
Jako współwłaściciel jestem zaangażowany w ten projekt, ale nie fizycznie, bo szkółka działa na terenie Krakowa. Od wielu lat prowadzimy tę szkółkę, więc nie jest to dla mnie nowość.
Bywa Pan na meczach Jagiellonii czy śledzi poczynania podopiecznych Michała Probierza przed telewizorem?
Jeżeli jestem w Białymstoku to jak najbardziej pojawiam się na meczach.
Jagiellonia świetnie rozpoczęła sezon. Jednak ostatnio przeszła serie dwóch porażek. Widzi Pan potencjał w tej drużynie na zajęcie miejsca na podium jak miało to miejsce przed dwoma laty?
Dobry start nie oznacza dobrego końca. Tak samo jak dwie porażki nie muszą przekreślać jej szans na szybkie zakończenie tej serii. Nasza liga jest wyrównana i najpierw trzeba myśleć o zajęciu miejsca w czołowej ósemce. Dopiero potem należy skupiać się na grze o wyższe cele.
Przejdź na Polsatsport.pl
Komentarze