Pindera: Było lepiej niż myślałem
Krzysztof Zimnoch z Marcinem Rekowskim stoczyli niezły pojedynek i oceniam ich znacznie wyżej niż sędziego, który przyznał wygraną (78:74) temu pierwszemu.
Prawdę mówiąc ta punktacja aż tak bardzo mnie nie dziwi, bo widziałem bardziej zadziwiające, ale oczywiście trudno się z nią zgodzić. Rekowski nie wygrał tej walki, choć bił się do końca bardzo ambitnie. Ci dwaj sędziowie, którzy widzieli zwycięstwo Zimnocha mieli rację, a swoją drogą był to pojedynek dość prosty do punktowania.
Poziom walki wieczoru nie był najwyższy, ale i tak było lepiej niż myślałem. Obaj najbardziej podobali mi się już po ogłoszeniu werdyktu. Szacunek do rywala na pierwszym miejscu, bez narzekania na kogokolwiek i cokolwiek. Takie postawy jak najbardziej zasługują na to, by o nich mówić i je podkreślać.
Z pięściarzy, którzy pokazali walczyli w kopani w Wieliczce największe szanse na międzynarodowy sukces wciąż ma Kamil Łaszczyk. I nie ma tu większego znaczenia, że wygrał w dobrym stylu. On po prostu ma największy potencjał i warto, by dostał szansę zanim wszyscy o nim zapomną. Nie mówię, że będzie mistrzem świata, bo taki kozak, to on chyba nie jest, ale z czołówką mógłby się zmierzyć. Pozostali, którzy zjechali 125 metrów pod ziemię, takich szans raczej nie mają.
Bo jeśli nawet uznamy, że Zimnoch bił się lepiej niż w ostatnim pojedynku z Konstantinem Airichem w Szczecinie, to wciąż jest to poziom, który nie daje mu szans z nikim z szerokiej czołówki tej kategorii. Najlepiej, gdyby Tomasz Babiloński doprowadził do rewanżu z Mikiem Mollo, pięściarzem, który wprawdzie zarabia poza ringiem, ale jak mocno bić i nokautować jeszcze nie zapomniał.
Porażki w Wieliczce ponieśli ci, na których postępy liczono w grupie Sferis Knockout Promotions najbardziej, Krzysztof Kopytek i Marek Matyja. Problem w tym, że to kolejna słaba walka Kopytka, tym razem w wadze średniej, o którym od kilku lat słyszę same dobre rzeczy, ale w ringu tego nie widzę. To wciąż bardzo młody chłopak, ma dopiero 21 lat, więc może kiedyś mnie przekona, ale naprawdę musi się bardzo postarać. Remis wypunktowany przez jednego z sędziów (tego samego, który widział wygraną Rekowskiego) jest nieporozumieniem.
A Matyja trafił na dobrze dysponowanego Norberta Dąbrowskiego, który zrobił wszystko, by ten pojedynek wygrać i … wygrał jak najbardziej zasłużenie. Warto też pamiętać, że Matyja wraca po długiej przerwie, ale mimo wszystko to słabe usprawiedliwienie. O Jordanie Kulińskim mogę tylko powiedzieć, że jest dużo lepszym pięściarzem od Andrzeja Sołdry, więc jego zwycięstwo mnie nie zaskoczyło. Ten chłopak ma doświadczenie wyniesione z ringów amatorskich i sporo talentu, ale też braki (szczególnie kondycyjne) nad którymi musi ciężko pracować. Boję się, że gdy przyjdzie zdobywać coś więcej, sam talent może nie wystarczyć.
Przejdź na Polsatsport.pl