Kmita: Miałeś... złoty róg
I oto polska piłka ręczna zatoczyła koło i wylądowała na samym dnie. I cokolwiek powiedzą teraz działacze ZPRP, to tak właśnie jest - jesteśmy na dnie. Z chciwości, głupoty i braku elementarnej rzetelności - nie ma nas w turnieju Euro 2018. A na nieszczęście, to dopiero początek pikowania w przepaść.
A wszystko wyglądało tak pięknie. Dziesięć lat temu - w roku 2007 roku, niespodziewanie dla wielu, pokolenie polskich graczy Bundesligi, zebrane przez Bogdana Wentę, zdobyło dla Polski w niemieckich MŚ srebrny medal. Widziałem to z bliska na własne oczy, siedząc pomiędzy kibicami niemieckimi i francuskimi w kolońskiej arenie. Byłem dumny, że ziścił się sen Jerzego Klempela, żeby Polska kiedyś wróciła do światowej elity. Wróciła i to nie na chwilę. Trzy medale MŚ, czwarte miejsce na Igrzyskach Olimpijskich i takież w Mistrzostwach Europy to nie przypadek, ale też lekcja pouczająca dla włodarzy każdej dziedziny sportu, bo zawsze trzeba myśleć o przyszłości.
Troska o wynik paraliżuje, zniewala i odbiera rozum, każdemu kto kieruje się tylko dobrem własnym i sobie współczesnych. Właśnie, li tylko dla wyniku, wyciskano co się dało z pokolenia Lijewskich, Tkaczyków, Bieleckich, Szmalów i Jureckich. Wyciskano do cna. Trzysta procent normy. A już ostatnie powołania na mecz ostatniej szansy z Białorusią, przypomniały mi jak to Wielka Piłkarska Holandia na mecz o wszystko z Francją w eliminacjach do MŚ 1982, po raz ostatni powołała legendarnych graczy: Johana Neeskensa, Ruuda Krola i Johnny Repa. Na nic się to zdało, do Hiszpanii pojechała Francja. Brak rozsądku i wyobraźni i wtedy, i teraz skończył się katastrofą.
"A po nas choćby potop" - jakże to uniwersalne memento, nie tylko dla Andrzeja Kraśnickiego - Prezesa ZPRP - i jego kolegów. Przeżyła to już polska koszykówka, hokej na lodzie, kto wie jak będzie z siatkówką. Polska piłka ręczna jeszcze dwa lata temu miała wszystko. Możnego sponsora, opiekę dwóch poważnych telewizji i piękne widoki na przyszłość. No ale jak to zazwyczaj bywa, dobre samopoczucie wprost prowadzi do zaburzeń w relacji z ziemską grawitacją. I działacze ZPRP z samozadowolenia unieśli się ponad ziemię. Zdawało im się, że mają już kurę co znosi złote jaja, i teraz wszystko co trzeba, to tylko ową kurę dobrze sprzedać. Tak więc wycenili dwie ligi pięć razy drożej niż do tej pory. W efekcie owej "przemyślanej" akcji liga męska trafiła do NC+ za połowę tego co płacił wcześniej Polsat, a żeńska... nie jest pokazywana do tej pory nigdzie. Mało tego, wyniki oglądalności w nowym środowisku spadły na łeb, jakieś kilkanaście razy w dół. Ba, zgodnie z tym trendem, ostatnio nawet mecze reprezentacji Polski nie były towarem, o który biły się telewizje w Polsce, bo tak to skutecznie związek pogmatwał sprawy ekspozycji swoich drużyn. Mecz o wszystko z Białorusią, dosłownie o przyszłość polskiej piłki ręcznej, choć trudno w to uwierzyć, oglądało w TVP2 tylko kilkaset tysięcy widzów. Jeszcze rok temu rzecz nie do wyobrażenia, a jednak.
Jakaż więc przyszłość przed polskim handballem? Kto w ZPRP się zdrzemnął i na jak długo? Dlaczego na ponad trzy tysiące Orlików, jakie zbudowano w całej Polsce, jedynie 187 ma warunki do gry w pikę ręczną, i co z tego wynika, skąd mają się wziąć następcy Lijewskich i Jureckich? Kto na to odpowie? Tałant Dujszebajew już nie, bo go nie ma w ZPRP. Panie Prezesie Kraśnicki, "ostał ci się jeno sznur".
Przejdź na Polsatsport.pl
Komentarze