Pindera: Święto w Rydze

Sporty walki
Pindera: Święto w Rydze
fot. Youtube

Mairis Briedis jest pierwszym łotewskim zawodowym mistrzem świata w boksie. Jego sobotni pojedynek z Kubańczykiem Mikiem Perezem będzie więc wielkim wydarzeniem w tym niewielkim kraju.

Walka Briedisa (22-0, 18 KO), mistrza organizacji WBC  z Perezem jest trzecim ćwierćfinałem turnieju WBSS (World Boxing Super Series) w wadze junior ciężkiej. W pierwszym Ołeksandr Usyk wygrał przed czasem z Marco Huckiem w Berlinie, w drugim Kubańczyk Yunier Dorticos znokautował w San Antonio Rosjanina Dimitrija Kudriaszowa, teraz czas na Rygę i występ łotewskiego bohatera, bo takim bez wątpienia jest Mairis Briedis.

29 letni Łotysz zaczynał z powodzeniem o kickboxingu. W 2008 roku zdobył w Warnie mistrzostwo Europy w formule full - contact (kat. 86 kg). W finale pokonał wtedy Polaka Rafała Aleksandrowicza. Dwa lata później wygrał w Nikozji pierwszy turniej Bigger’s Better, w którym na zasadach bokserskich walczyli zawodnicy różnych sportów walki, między innymi kicbokserzy. W finale Briedis zmierzył się z Ukraińcem Pawłem Żurawliowem (podobnie jak on kickbokserem) i pokonał go na punkty.

Komentowałem te zawodowy w Eurosporcie i nie ukrywam, że Briedis z miejsca przypadł mi na gustu. Pamiętam, że w luźnej rozmowie z jednym polskich promotorów bokserskich powiedziałem, że jeśli ktoś wyciągnie do niego rękę i pomoże w zawodowej karierze, to będzie miał mistrza świata.


Wiem, że takie próby były, Briedis stoczył nawet w Polsce jeden pojedynek, ale na tym się skończyło. Chyba jednej ze stron zabrakło wyobraźni i przekonania, że warto na Briedisa stawiać.

A Łotysz robił swoje. W 2012 roku wygrał trzynastą edycję Bigger’s Better (w finale znów pokonał Żurawliowa), był sparingpartnerem braci Kliczków, toczył kolejne, zwycięskie walki na zawodowym ringu i raz jeszcze zwyciężył w BB, wciąż czekając na swoją wielką bokserską szansę.

Cierpliwość została nagrodzona. W 2015  roku znokautował w Groznym Manuela Charra, rok później pokonał przed czasem Durodolę i gdy Anglik Tony Bellew oddał pas WBC, wypunktował pewnie 1 kwietnia w Dortmundzie Marco Hucka i wszedł w jego posiadanie. Stawką w tym starciu był też należący do Niemca mniej znaczący pas IBO.

W sobotę tytuły te spróbuje mu odebrać Kubańczyk Mike Perez, do niedawna czołowy pięściarz wagi ciężkiej. Do World Boxing Super Series dostał się kuchennymi drzwiami, jako że mieszka od lat w Irlandii i widać uznano, że będzie w tym turnieju reprezentował rynek brytyjski. Pytanie jak długo, myślę bowiem, że na tym jednym pojedynku się skończy.

Urodzony na Kubie 31 letni Perez (22-2-1, 14 KO), najbardziej znany jest z walk z Magomiedem Abdusałamowem, Carlosem Takamem, Bryantem Jenningsem i Alesandrem Powietkinem. Pierwszą wygrał w dramatycznych okolicznościach, z Takamem zremisował, z Jenningsem przegrał minimalnie, a Powietkin go znokautował. Wrócił po 28 miesiącach i stoczył krótki, i jak na razie jedyny pojedynek w wadze junior ciężkiej z Viktorem Biscakiem.  Ale ta szybka wygrana niczego nie wyjaśnia.

Przed walką z mistrzem świata nikt przecież nie wie na go stać w nowej dla niego kategorii. A Briedisa stać na wiele, o tym jestem przekonany. I myślę, że to on będzie rywalem Ołeksandra Usyka w półfinałowym pojedynku WBSS, do którego dojdzie w pierwszych miesiącach przyszłego roku.

W tym sobotnim, łotewskim święcie będziemy też mieć nasz polski akcent. Krzysztof Głowacki (27-1, 17 KO), były mistrz WBO, rezerwowy w tym turnieju, walczyć będzie z urodzonym w Buenos Aires Włochem Leonardo Damianem Bruzzese (18-3, 6 KO) i powinien pokonać go jedną ręką, jeśli ma ją zdrową.

Janusz Pindera, Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze

Przeczytaj koniecznie