"Jeden nie doleciał, drugi się spóźnił"
Na gali w Nysie wystąpi zobaczymy dwóch polskich, byłych mistrzów świata. Ale ich rywale nie prezentują mistrzowskich umiejętności.
Krzysztof Głowacki miał walczyć z pochodzącym z Konga Manroyem Sadiki, ale pięściarza z Afryki zatrzymały problemy wizowe. Wiadomo było o nich wcześniej, ale naiwnie sądzono, że jakoś tam będzie. Zastąpi go 30 letni Ukrainiec Siergiej Radczenko (6-0, 1 KO) , który w przeszłości był sparingpartnerem Władimira Kliczki, ale też Krzysztofa Włodarczyka przed jego walkami z Grigorijem Drozdem i Muratem Gassijewem. Brzmi dumnie, ale taka informacja niewiele znaczy. Można jeszcze informować, że jest niepokonany, i to też będzie prawda. Tak samo jak fakt, że stoczył dopiero sześć walk, a żaden z jego przeciwników nie prezentował wysokiej klasy.
Głowacki, ostatni polski mistrz świata (stracił tytuł WBO 16 września 2016 roku przegrywając na punkty z Ołeksandrem Usykiem) jest dziś nr 1 w rankingu organizacji WBC i bardzo prawdopodobne, że w niedalekiej przyszłości dostanie szansę walki o pas. Pojedynek z Radczenką niewiele nam powie o jego formie, bo myślę że nie będzie trwał długo.
Sądzę, że dłużej w ringu będziemy oglądać Krzysztofa Włodarczyka. Mieszkający w Niemczach Rosjanin Adam Gadajew (17-14, 8 KO) jechał wprawdzie do Nysy samochodem (spóźnił się na ważenie) i ma prawo być zmęczony, ale „Diablo” nie zwykł forsować tempa, więc na nokaut przyjdzie w sobotni wieczór trochę poczekać. A jeśli nawet do niego nie dojdzie, co też możliwe, to trudno sobie wyobrazić, by przeciętny, znacznie niższy Gadajew mógł zagrozić byłemu mistrzowi IBF i WBC.
Włodarczyk wraca na ring po nokaucie, który mu w październiku w Newark zafundował rodak Gadajewa, Murat Gassijew, dziś już finalista cenionego turnieju World Boxing Super Series i posiadacz dwóch mistrzowskich pasów (IBF, WBA), więc wybór „bezpiecznego” rywala można zrozumieć. „Diablo” najlepsze lata ma za sobą, nie sądzę że będzie jeszcze walczył o najwyższe cele. Ale obijanie przeciętniaków nie ma większego sensu, chyba że finansowy.
Dotyczy to również Głowackiego, choć on jeszcze ma nadzieję, że wróci na szczyt. Problem w tym, że już chyba zapomniał jak to jest walczyć z najlepszymi. Dwaj ostatni rywale po Usyku znacznie odbiegali umiejętnościami od elity kategorii junior ciężkiej, a ten z którym przyjdzie mu się mierzyć w Nysie chyba nie jest od nich lepszy.
Przejdź na Polsatsport.pl
Komentarze