Jędrzejczyk: Gdybym wygrała z Namajunas, to być może zakończyłabym karierę
- To za czym tęsknię, gdy trenuję za granicą to, oprócz bliskich, mój ekspres do kawy i samochód. Pierwsze co robię, gdy wstaję, to włączam go i piję kawę. Uwielbiam kawę i marzę o swojej kawiarni - powiedziała Joanna Jędrzejczyk (14-2, 4 KO, 1 SUB).
Marta Gula: Powiedziałaś, że marzysz o swojej kawiarni. Kiedy się jej doczekasz? Twoje plany zmieniają się zgodnie z tym, co dzieje się w twojej karierze.
Joanna Jędrzejczyk: Sport jest numerem jeden, jeśli chodzi o moje plany i priorytety w życiu. Osoby, które podążają za moją karierą lub czytały moją książkę wiedzą, że jestem osobą bardzo wierzącą, rodzinną i przywiązaną do swojego kraju. Traktuję Stany Zjednoczone jako przygodę, bardzo biznesowo. Stany w jakimś stopniu mnie pociągały. Przed wyjazdem miałam bardzo duży zapał, żeby zbudować swoją markę, rozwinąć swoją karierę, czy to, co się dzieje poza oktagonem i salą treningową. Pasje, jak wspinaczka czy fotografia, i plany biznesowe muszę odłożyć na dalszy plan, bo chcę się skupić na karierze. Dlatego też po trzech tygodniach podpisałam kontrakt na kolejną walkę. Mam mocne marzenia. Chcę na przełomie 2018 i 2019 roku odebrać pas mistrzowski, nie ma na co czekać. Dwie przegrane nie zdemotywowały mnie, wręcz przeciwnie, dodały mi ognia.
Mówiłaś, że do końca 2017 roku chcesz zakończyć karierę i skupić się na życiu prywatnym. Na jakim etapie chcesz to zrobić?
Ciężko jest zejść ze sceny. Jestem młodą, choć bardzo doświadczoną zawodniczką. W październiku minie 15 lat odkąd zaczęłam przygodę ze sztukami walk. Większe plany są uwarunkowane tym, co się dzieje w naszym życiu. Bardzo marzę o założeniu rodziny. Chciałabym rozwijać się medialnie, rozwijać swoje interesy. Dwie ostatnie przegrane spowodowały, że chcę zdobyć ten pas jeszcze raz, bo marzyłam, żeby zejść ze sceny jako niepokonana, co się nie udało. Chcę pokazać ludziom, że przegrywać to nie znaczy doznawać porażki, tylko wyciągać wnioski i rozwijać się jeszcze bardziej. Gdybym wygrała to być może bym zrezygnowała.
Podobno buty to coś, co uwielbiasz?
Tak, to są przede wszystkim buty sportowe, ale ostatnio kupiłam szpilki. Zawsze podobały mi się te z wyciągniętym czubkiem, a że miałam kilka dni temu ślub mojego menadżera to je kupiłam. Zawsze myślałam, że moja stopa będzie za szeroka na te buty. Poszłam do sklepu, zmierzyłam i czułam się jak w kapciach. Chyba będę częściej wracała do szpilek. Mam setki par butów sportowych. Bardzo to lubię. Widzę w tym pozytywną energię. Jestem sportowcem, więc sporadycznie napiję się wina, czy piwa regionalnego. Jako sportowiec staję się abstynentem, więc ze złych nałogów pozostaje mi sport, bo ćpam sport całą sobą, i buty.
Cała rozmowa z Joanną Jędrzejczyk w załączonym materiale.
Komentarze