"Argentyńczycy mogą spłatać nam figla"

Siatkówka

Przed polskimi siatkarzami ostatnie trzy mecze fazy interkontynentalnej Ligi Narodów. I trzeba się będzie trochę postarać, by zagrać w turnieju finałowym w Lille (8-10 lipca). Dobrze, że zaczynamy od meczu z Argentyną, bo wydaje się być najłatwiejszym rywalem w tym turnieju. Tyle że tacy też mogą spłatać figla.

Jeszcze nie tak dawno Polacy wygrywali mecz za meczem i zajmowali pierwsze miejsce w tabeli tych rozgrywek. Wystarczyły jednak trzy porażki w Hoffman Estates pod Chicago by spaść na miejsce piąte. Wciąż dobre, dające prawo gry w Final Six Ligi Narodów, ale już bez żadnych gwarancji, bo przed drużyną Vitala Heynena jeszcze spotkania z Argentyną, Brazylią i Australią w Melbourne.


Belgijski szkoleniowiec polskich siatkarzy zgodnie z wcześniejszym planem nie ustaje w poszukiwaniach najlepszego składu i wciąż dokonuje zmian. Z USA do domu wrócili rozgrywający Fabian Drzyzga, atakujący Damian Schulz i dwóch libero, Michał Żurek i Kacper Piechocki, a w ich miejsce na antypody polecieli Marcin Janusz, Łukasz Kaczmarek, Paweł Zatorski i przyjmujący Aleksander Śliwka, który dołączy na tej pozycji do Artura Szalpuka, Bartosza Bednorza, Bartosz Kwolka i Mateusza Miki.


Ten ostatni powoli wraca do gry i z tego co mówi Heynen można być dobrej myśli na przyszłość. Belg przy każdej okazji powtarza, że Liga Narodów to tylko poligon doświadczalny, więc on z tej możliwości stara się korzystać w pełnym wymiarze. I dlatego daje szansę gry wszystkim, których powołał.


- Wyniki oczywiście są ważne, ale nie najważniejsze. Udział w Final Six byłby miłym ukoronowaniem dotychczasowych wysiłków, ale nie będzie tragedii jak nas w Lille zabraknie – to słowa Heynena przed ostatnim turniejem fazy interkontynentalnej w Melbourne.


Być może belgijski szkoleniowiec nie chce wywierać dodatkowej presji na swoich zawodników i myśli tylko o przyszłości, ale sądzę że udział w Final Six byłby znakomitą okazją, by sprawdzić w trudnych, wymagających bojach tych najmniej doświadczonych siatkarzy. A o najwyższe cele zawsze gra się pod presją, więc ten element też trzeba trenować, bo bez mocnej psychiki nie ma czego szukać w takiej rywalizacji.


Dlatego bardzo ważne jest, by Polacy zapewnili sobie w Melbourne prawo gry w Final Six. Mam nadzieję, że Heynen myśli podobnie, ale nie mówi tego głośno.


Jeśli na australijskiej ziemi pokonamy Argentynę i gospodarzy, to wszystko wskazuje na to, że zagramy w Lille. Z Brazylią, choć podobnie jak Polska przegrała trzy ostatnie spotkania, wygrać będzie oczywiście trudniej, ale też można powalczyć. Mecze z canarinhos to zawsze wielkie wyzwanie, ale przyjemność z samej gry, nie mówiąc o zwycięstwie, szczególna.


Heynen cały czas jest pewny swego, uważa że sprawy idą w dobrym kierunku. Nawet jak przegrywamy 0:3 z USA i Serbią mówi, że Polacy grają dobrze. Podkreśla, że brakuje nam tylko doświadczenia, stąd porażki.


Ale w Hoffman Estates nie  wygraliśmy też nawet jednego seta z Iranem i to był naprawdę zimny prysznic. Czasami taki prysznic pomaga, ale bywa że początkuje serie nieprzyjemnych zdarzeń.


Liga Narodów jest już na ostatniej prostej. Dobrze, że zaczynamy w Melbourne od meczu z Argentyną, bo wydaje się być najłatwiejszym rywalem w tym turnieju. Tyle że tacy też mogą spłatać figla. Argentyńczycy potrafią grać w siatkówkę i pod żadnym pozorem nie wolno ich lekceważyć, bo wtedy prysznic może być lodowaty.


Australia u siebie też będzie groźna, z nimi zagramy ostatnie spotkanie w niedzielę, prawdopodobnie decydujące o awansie do Final Six Ligi Narodów. I mam nadzieję, że będzie to mecz zwycięski.

Janusz Pindera, Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze

Przeczytaj koniecznie