Pindera: Górnik jedzie nad morze
Dla Roberta Talarka (20-13-2, 13 KO), który w najbliższą niedzielę kończyć będzie bokserski wieczór w Międzyzdrojach, to szansa, by znów pokazać się z jak najlepszej, zwycięskiej strony. Jego rywalem będzie nowiem Ukrainiec Artiom Karpiec (21-8, 6 KO), który owszem wie na czym polega walka na pięści, ale wygrywać ostatnio nie potrafi.
O 35-letnim Talarku zrobiło się nieco głośniej po kolejnym wygranym pojedynku za granicą, gdzie znów popsuł dobre samopoczucie lokalnym kandydatom na mistrzów. Ich promotorzy widząc kilkanaście porażek w jego rekordzie, byli pewni że nie stanowi zagrożenia.
W czerwcu ubiegłego roku Mateusz Borek wyciągnął do niego rękę i zaprosił na PolsatBoxing Night 7. Uznał, że rewanż z Norbertem Dąbrowskim, który nieznacznie pokonał Talarka dwa lata wcześniej w Brodnicy, będzie najlepiej nadaje się na rozpoczęcie gali, którą organizował w Ergo Arenie. Talarek wygrał, a walka nie zawiodła oczekiwań.
Teraz na gali organizowanej przez Tomasza Babilońskiego w Międzyzdrojach górnik z Rudy Śląskiej wraca po porażce, której doznał trzy miesiące temu na Stadionie Narodowym z… Norbertem Dąbrowskim.
Talarek nie ukrywa, że myśli już o ich czwartym pojedynku, ale najpierw musi pokonać nad polskim morzem Karpieca. Będzie w tym starciu faworytem, ale dmucha na zimne, bo wie że w boksie wszystko może się wydarzyć, więc o lekceważeniu rywala nie ma mowy.
W kopalni wziął tydzień bezpłatnego urlopu, ale jak wróci od razu idzie do roboty. Grafik jak zawsze ma napięty. Od poniedziałku do piątku, pół godziny po północy zjeżdża 1000 metrów w dół, gdzie pracuje jako elektromonter. Rano wraca do domu, idzie na spacer z psem, później sen, wieczorem trening i znów praca. Są też studia, które kilka lat rozpoczął wspólnie z żoną, została już tylko praca dyplomowa, ale nie znajduje na razie czasu, by się za nią zabrać. - O tym może nie rozmawiajmy, trudny temat - powiedział mi, gdy się spotkaliśmy przed nagraniem ostatniego Punchera. - Teraz najważniejsza jest walka z Karpiecem, chcę efektownie wygrać, będzie ogień - zapowiedział.
W programie potwierdził, że nic się nie zmieniło w jego bokserskim życiu. Od dwóch lat w jego przygotowaniach nie ma miejsca na sparingi i dobrze mu z tym.
- Nigdy ich nie lubiłem, bo po pracy w kopalni byłem zmęczony, i na sparingach nie szło mi najlepiej. Mówiąc krótko czasami dostawałem lanie, a głowę trzeba oszczędzać. Sądząc po wynikach i kolejnych zwycięstwach, to była dobra decyzja - tłumaczył i dodał, że nic w swoich przygotowaniach nie zamierza zmieniać.
Amatorską karierę zaczynał w wieku 16 lat, w GKS Śląsk, w Rudzie Śląskiej pod okiem Jana Kaczorowskiego. Odnosił sukcesy, wygrywał, był w kadrze narodowej seniorów prowadzonej przez Ludwika Buczyńskiego, gdzie rywalizował w wadze średniej (75 kg) z Darkiem Sękiem i Mirkiem Nowosadą. - Mogłem spokojnie walczyć w kategorii półśredniej (69 kg), ale tam był Michał Starbała - wspominał Talarek.
Na boksie olimpijskim się zawiódł, nie było perspektyw i pieniędzy, teraz łączy pracę w kopalni z walkami zawodowymi. - Łatwo nie jest, ale daję radę - powiedział.
Od punktowej porażki w Glasgow z bardzo dobrym Johnem Ryderem w czerwcu 2016 roku szedł od zwycięstwa do zwycięstwa, pokonał siedmiu rywali zdobywając mniej znaczące pasy w wagach średniej i superśredniej. Nic więc dziwnego, że porażka z Dąbrowskim zabolała go bardzo mocno.
Rok od niego młodszy Karpiec nie powinien mu w niedzielę zagrozić. Ostatni raz wygrał trzy lata temu, z Łukaszem Janikiem, właśnie w Międzyzdrojach. Kto wie, może to dla niego szczęśliwe miejsce?
Transmisja bokserskiej gali w Międzyzdrojach w Polsacie Sport Extra. Początek w niedzielę o godzinie 20:00.
Przejdź na Polsatsport.pl
Komentarze