Transmisja gali w Chicago z walką Adamek - Miller w nocy z soboty na niedzielę od 2:00 w Polsacie Sport oraz od 3:00 w otwartym Polsacie.
Pindera: Wielkie wojny Adamka
Prawie dwadzieścia lat zawodowej kariery Tomasza Adamka, dwa tytuły mistrza świata, 58 walk, i kolejna z Jarrellem Millerem w Chicago przed nim. Które z nich najbardziej zapadły w pamięci, zwycięstwa czy porażki?
1. Kiedy 21 maja 2005 roku, też w Chicago 28 letni Adamek przystępował do walki o pas mistrza świata organizacji WBC w wadze półciężkiej z Australijczykiem Paulem Briggsem, miał na koncie 28 walk. Wszystkie wygrane, żadnej porażki.
Briggs, były kickboxer był znakomicie przygotowany, ale nie wiedział, że Polak wchodzi do ringu ze złamanym nosem. Kontuzji doznał podczas przygotowań, już w USA. Nos się dopiero zrastał, ale przy pierwszym uderzeniu Briggsa kontuzja się odnowiła.
Walka Adamka z Australijczykiem o wakujący pas WBC poprzedzała starcie Andrzeja Gołoty z broniącym tytułu WBO w wadze ciężkiej Lamonem Brewsterem. Pamiętamy doskonale, trwała zaledwie 53 sekundy, Gołota został znokautowany. Widowisko skradli wtedy Adamek z Briggsem, ale telewizja HBO nie pokazała tej walki.
Atmosfera była niesamowita. Ponad 20 tysięcy ludzi w United Center, większość przyszła na Gołotę wierząc, że sięgnie wreszcie po mistrzowski tytuł. Ale wychodziła z hali mając przed oczami zakrwawionego, zapuchniętego Adamka, który bił się z Briggsem, jak o życie. Siedziałem blisko ringu, widziałem jego zniekształconą twarz, opuchlizna rozlewała się szeroko. Sędzia mógł przerwać pojedynek, na szczęście tego nie zrobił. Walka była bardzo zacięta i wyrównana, z nieznaczną przewagą Adamka, który został mistrzem świata WBC w wadze półciężkiej.
2. Trzy lata później, 11 grudnia 2008 roku, też w USA, w Newark, Tomasz Adamek walczył ze Steve’em Cunninghamem o mistrzowski pas w wyższej kategorii, junior ciężkiej. Kilkanaście tysięcy ludzi przyszło do Prudential Center, choć walka odbyła się w czwartek (nie pokazała jej w Ameryce żadna licząca się telewizja). Bokser z Filadelfii był mistrzem świata organizacji IBF.
Adamek po pierwszej porażce w karierze, którą poniósł 3 lutego 2007 roku w Kissimmee na Florydzie z Chadem Dawsonem, zmienił kategorię na wyższą, bo nie był już w stanie utrzymać limitu wagi półciężkiej.
Mieszkałem w tym samym hotelu co obaj pięściarze, mogłem obserwować jak się zachowują w dniach poprzedzających pojedynek. Obaj wyciszeni, pewni swego. Amerykanin nieco wyższy, pięknie zbudowany. Pamiętam z jakim szacunkiem i miłością witał w dniu walki swego ojca, który przyjechał zobaczyć kolejne zwycięstwo syna.
Ale Adamek był niesamowity, trzykrotnie rzucał na deski swego rywala. I to wtedy, kiedy ten osiągał przewagę. W czwartej rundzie Cunningham postawił wszystko na szalę, zaatakował z determinacją, zadał kilkadziesiąt ciosów, wydawało się, że za chwilę wkroczy sędzia, a tu bach i Amerykanin leży. Perfekcyjna kontra, która zmieniła w tym momencie obraz nie tylko tego starcia, ale i całej walki. To właśnie wtedy Tomasz Adamek zdecydował, że zostaje w Ameryce na stałe. Gdyby przegrał prawdopodobnie dalej mieszkałby w Polsce.
3. Walka z Andrzejem Gołotą w 2009 roku. Nie ukrywam, kiedy po raz pierwszy usłyszałem, że Adamek przenosi się do wagi ciężkiej i rozpoczyna przygotowania do walki z Gołotą w Łodzi myślałem, że to pomyłka. Adamek w ciężkiej? Nie, to niemożliwe. Pamiętam jego amatorskie występy w kategorii średniej (75 kg), pierwsze mistrzostwo Polski w Płońsku w 1995 roku. Już przenosiny do junior ciężkiej wydawały się ryzykowne, ale dał sobie radę. Ale waga ciężka, w której panowali dwumetrowi ukraińscy bracia Kliczko to szaleństwo, pomyślałem.
Walka z Gołotą była krótka, w piątej rundzie do akcji wkroczył sędzia i oszczędził najlepszemu ciężkiemu w historii polskiego boksu dalszych upokorzeń. Szybki Adamek był górą.
4. Wyprawa do Kalifornii i wygrana z faworytem, Chrisem Arreolą. Poprzedziły ją najlepsze na amerykańskiej ziemi przygotowania w Houston. Kwiecień 2010 roku, wielu ludzi z Polski nie doleciało na ten pojedynek za sprawą dymiącego wulkanu w Islandii. Tysiące lotów odwołano. Adamek stoczył swój najlepszy pojedynek w wadze ciężkiej. Pokonał Arreolę na jego terenie, pokazał, że można wiązać z nim nadzieje również w tej kategorii.
5. Przegrany bój na stadionie we Wrocławiu, wrzesień 2011. Wszyscy wiedzą o jaką walkę chodzi. Mówiła o niej cała Polska. Prawie cały tydzień poprzedzający pojedynek z Witalijem Kliczką spędziłem we Wrocławiu. Nocne spacery po rynku przerywane co chwila pytaniami. – Kto wygra, jakie szanse ma Adamek? – zagadywano bez przerwy.
Chcieliśmy wszyscy wierzyć, że jakieś szanse ma, ale nie miał. Mistrz WBC nie zastosował taryfy ulgowej. Na wypełnionym do ostatniego miejsca Stadionie Miejskim we Wrocławiu ponad 40 tysięcy ludzi patrzyło, jak Ukrainiec obija Adamka prawie 10 rund. „Góral” walczył tylko o przetrwanie.
6. Ale wrócił, i to szybko. Pół roku później wypunktował Nagy’ego Aguillerę na Brooklynie, następnie Eddiego Chambersa w Newark, i we wrześniu 2012 roku, ponownie w Prudential Center, przystąpił do walki z Travisem Walkerem. Adamek mówił mi wielokrotnie, że to Walker bił najmocniej, nie starszy Kliczko. Naprawdę niewiele brakowało, by został wtedy znokautowany. Walker posłał go na deski w drugiej rundzie, w kolejnej akcji trafił jeszcze mocniej, i gdy ruszył, by dokończyć dzieła został skontrowany. Gdy wstał, to Adamek przystąpił do szturmu. Zabrakło czasu, by wykończyć robotę, ale w piątej rundzie było po wszystkim. Sędzia poddał Walkera, a Adamek mógł obetrzeć pot z czoła.
7. Diabeł był w kasynie. To słowa zaprzyjaźnionego z Adamkiem księdza, który tak właśnie skomentował porażkę z Wiaczesławem Głazkowem w kasynie Sands w Bethlehem, w stanie Pensylwania. Mieli walczyć w listopadzie 2013 roku w Veronie, pod kanadyjską granicą, ale Adamek w ostatniej chwili się rozchorował.
„Góral” od początku przegrywał i nie był w stanie odwrócić losów bitwy. Ruszył do ataku dopiero w ostatnich rundach, Ukrainiec miał zadyszkę, ale wygrał jak najbardziej zasłużenie. W szatni Adamek był bliski zapaści, obok Głazkow trzymał złamaną rękę w lodzie, a jego twarz wyglądała jakby był ofiarą rozboju. Powiedział mi wtedy, że gdyby Adamek zaatakował wcześniej, chyba by przegrał. Ale „Góral” nie miał argumentów, kondycja nie była wtedy jego atutem.
W Bethlehem Tomasz Adamek powiedział, że czas kończyć z boksem. Nie pierwszy i ostatni raz. Powtórzy to też po przegranych z Arturem Szpilką i Erikiem Moliną w Krakowie, ale wróci na ring. W dużej mierze dzięki Mateuszowi Borkowski, który jest teraz jego promotorem. Nowy trener, profesjonalny sztab i warunki przygotowań dały Adamkowi nowe życie.
Przed nim kolejna wielka wojna, jedna z najcięższych karierze.
Komentarze