Heynen: Polska będzie siatkarskim krajem numer 1!
Sebastian Staszewski: Jak czuje się Pan kilka dni po mistrzostwach, które dla Niemców były przecież wyjątkowe?
Vital Heynen: Wszyscy jesteśmy bardzo szczęśliwi. Zdobyliśmy brązowy medal, co było naszym marzeniem. A kiedy sprawiasz, że marzenia się spełniają to możesz opisywać bez końca, jak szczęśliwi są twoi zawodnicy. To było coś niesamowitego. Ja też jestem zadowolonym, ale… to było już tydzień temu! Życie idzie do przodu i mamy kolejne wyzwania.
Zaskoczył Pan nas, ale myślę, że także siebie i swoich siatkarzy. Przed mistrzostwami powiedział Pan, że jedziecie do Polski po medal, ale chyba nawet Pan nie wierzył w te słowa.
Oczywiście, że wierzyłem! Na początku zazwyczaj nie wierzysz. Myślisz: będzie trudno. Z każdym dniem pracy wierzysz jednak coraz bardziej. Tak samo było w zespole. Każdego kolejnego dnia zawodnicy coraz bardziej wierzyli, że medal jest w zasięgu. Powiedziałem kiedyś, że do osiągnięcia sukcesu będziemy potrzebować trochę szczęścia. Mieliśmy je, ale gdybyśmy mieli trochę więcej to w półfinale pokonalibyśmy Polskę! Mimo to mogę powiedzieć, że byliśmy zespołem, który na przestrzeni całych mistrzostw rozwinął się najbardziej.
Trudno było zaszczepić wiarę w siatkarzach? Przecież oni mieli świadomość, że rywalizują z wielkimi reprezentacjami: Brazylią, Rosją czy Włochami. Nie jest przecież łatwo przekonać ludzi, że mogą być lepsi od potęg.
A jednak udało się. Muszę podziękować Grózer, który brał na siebie wielką odpowiedzialność, był liderem mojej drużyny. To on sprawiał, że wciąż wierzyliśmy. Kiedy był na parkiecie, porywał zespół. Na końcu wierzyli już wszyscy! Szczerze? Może nie uwierzysz, ale już pierwszego dnia turnieju byliśmy pewni, że zdobędziemy medal. Mieliśmy takie przeczucie. A żeby mieć szansę na sukces, taka wiara jest niezbędna.
Ludzie mówili przed mistrzostwami, że jeden Grózer to za mało, aby osiągnąć sukces. Jak się okazało – nie mieli racji.
Mamy więcej siatkarzy niż Grózer, więcej nawet niż wyjściowa szóstka. Cała nasza czternastka walczy razem. Na przykład Max Gunther nie zagrał w ostatnim meczu. Przeprosiłem go za to, a on na mnie naskoczył: „co Pan mówi! Przecież wygraliśmy medal! To czy grałem czy nie, nie ma teraz znaczenia!”. To uczucie było wyjątkowe.
Medal reprezentacja zawdzięcza konkretnemu planowi rozwoju czy może fantastycznej generacji, grupie siatkarzy, która spotkała się w dobrym czasie i w dobrym miejscu?
Chciałbym wierzyć, że to był mój plan (śmiech). Pisałem go przez lata. Uważam, że wszystko należy planować, a zawodników – przygotowywać. Oczywiście zawsze jest to kombinacja, bo poza planem potrzebujesz wykonawców. Jestem w Niemczech od trzech lat – teraz trwa mój trzeci – i wciąż buduję wiarę, że możemy pokonać kogokolwiek.
Jaka atmosfera zapanowała po tym sukcesie w Niemczech? Tamtejsza siatkówka osiągnęła przecież ogromny sukces.
Zdecydowanie. Społeczność siatkarska rośnie. Ludzie o tym mówią, śledzą nasze występy. Mogę powiedzieć, że nawet w sobotę w niemieckim parlamencie była dyskusja na temat półfinałowe meczu z Polską: czy powinien być pokazywany w publicznej telewizji, czy nie? Dlatego w Niemczech wszyscy mają świadomość, że zdobyliśmy brązowy medal. Wykonaliśmy więc pierwszy krok. Nie powiem, że zmiany będą natychmiastowe, ale mamy już uznanie, jakiego wcześniej bym się nie spodziewał.
To może być początek rozwoju niemieckiej ligi? Kluby mogą być jeszcze lepsze, popularniejsze?
Gdyby miał to sprawić brązowy medal – byłoby zbyt łatwo. Ale to może być pomoc dla niektórych drużyn. Jeden medal nie może zmienić całej kultury, choć oczywiście lepiej go mieć, niż nie! Na pewno nie zaszkodzi.
Kilku siatkarzy z Pana reprezentacji zagra w przyszłym sezonie w Polsce. Cieszy to Pana? Jest Pan na miejscu, będzie mógł Pan ich obserwować. To pewnie ułatwi pracę?
Nie kilku, a bardzo wielu Niemców zagra w Polsce. Jestem szczęśliwy szczególnie, że sam namawiałem ich na takie transfery. Zawsze, kiedy ktoś pytał mnie o możliwość transferu do Polski mówiłem: podpisuj! Polska będzie w przyszłym roku siatkarskim krajem numer 1. Jestem tego pewny! PlusLiga może być najlepszą ligą nie tylko w Europie, ale nawet na świecie. Jeśli nie teraz to za dwa, trzy lata.
Nawet bez szalonych pieniędzy, jakie kluby płacą na przykład w Rosji?
Wy macie ligę najbardziej kompletną. Rosjanie mają dwa, trzy, może cztery dobre zespoły, podobnie Turcja – ledwie kilka drużyn. Kiedy podczas Memoriału Arkadiusza Gołasia patrzałem na grę Trefla Gdańsk zrozumiałem, że w tym sezonie w Polsce będzie dziewięć, a może nawet dziesięć świetnych zespołów. Żadna inna liga na świecie nie może się tym poszczycić.
Komentarze