Zmarł Eusebio, legenda Portugalii i Afryki

Piłka nożna
Zmarł Eusebio, legenda Portugalii i Afryki
Eusebio / fot. PAP/CTK

Jeden z najlepszych piłkarzy w historii, nazywany Czarną Panterą, zmarł w niedzielę rano, w wieku 71 lat z powodu zatrzymania akcji serca. Był legendą dwóch kontynentów. Portugalczycy dziękowali mu za wielkie sukcesy w latach 60., a mieszkańcy Afryki patrzyli na niego i zaczynali wierzyć, że też mogą stać się gwiazdami futbolu.

Wyprzedził swoją epokę, wyprzedził czas, bo kiedy on osiągał największe sukcesy, afrykańscy piłkarze dopiero zaczynali majaczyć gdzieś na horyzoncie. Dopiero jakieś 30 lat później pojawił się Roger Mila i reprezentacja Kamerunu, która zrobiła furorę na mundialu we Włoszech. A potem już poszło z górki. Europa zakochała się w piłkarzach z Czarnego Lądu i dzisiaj błyszczą: Didier Drogba, Michael Essien, Yaya Toure, Samuel Eto'o, Gervinho. Wymieniać można by jeszcze długo.

Eusebio przetarł im szlak, chociaż wszystkie sukcesy odnosił na konto Portugal. Jakżeby inaczej, skoro kraj, w którym się urodził, jeszcze nie istniał. Mozambik uzyskał niepodległość w 1975 roku, kiedy kariera Czarnej Pantery dobiegała końca.

Kiedy Eusebio zaczynał, Czarny Ląd miał na głowie ważniejsze sprawy niż futbol. Kiedy on zaczynał iść z Benfiką po pierwsze mistrzostwo Portugalii, Afryka właśnie zaczynała wyzwalać się z kolonializmu. Sezon 1960-61 to pierwsze mistrzostwo Portugalii z Eusebio w składzie i 17 państw, które pojawiły się na mapie świata.

Mozambik był wtedy biedną kolonią Portugalii, a Eusebio biegał boso i grał z kolegami na boiskach, które sami stworzyli na podwórkach. Piłki też robili sami. Może mógłby zostać potem bojownikiem o równouprawnienie Afrykańczyków, krzyczeć o tym, że chcą być gospodarzami we własnym kraju, ale to raczej nie było w stylu Eusebio. Nigdy nie czuł się skrzywdzony przez kolonialistów, Portugalię uważał za swoją ojczyznę (ojciec był portugalskim robotnikiem), a Benfikę za rodzinę.

To ten klub wyciągnął go z biedy, z lokalnego Sportingu de Lourenco Marques. Tam wypatrzył go Jose Carlos Bauer, jeden z trenerów Sao Paulo, podczas tournee po Afryce. Tylko, że Brazylijczycy nie byli zainteresowani. Eusebio musiał zrobić na nim niesamowite wrażenie, skoro Bauer pofatygował się do znajomego, Beli Guttmanna, wtedy trenera Benfiki i zaczął opowiadać o chłopaku, który ma niesamowicie potężne uda i smykałkę do gry, jak mało kto.

Benfica przyjechała, zapytała grzecznie rodzinę i zaproponowała pieniądze - pierwsze w życiu Eusebio. Wcześniej Sporting Lizbona chciał ściągnąć młodego chłopaka za darmo, bo uważał, że skoro Sporting de Lourenco Marques jest filialnym klubem, to Eusebio ma do nich przyjść i grać za darmo, jako junior. Mamusia pieniądze wzięła, zdeponowała w banku (ojciec już od kilku lat nie żył) i wyprawiła syna w świat. Pewnie nawet nie sądziła, że pójdzie mu tak dobrze, że jeszcze po ponad pół wieku będą wspominać finał Pucharu Europy, w którym zatrzymał wielki Real Madryt, a ćwierćfinał mistrzostw świata 1966 przeciw Korei Północnej przejdzie do legendy.

Ameryka Południowa miała Pelego, a Europa Eusebio - Czarną Panterę, albo jak kto wolał Czarną Perłę. Szybkiego, zwinnego, z fantazją. Grał tak, jak biali piłkarze rzadko potrafią. Z tym się trzeba urodzić, najlepiej gdzieś niedaleko równika, najczęściej też w biednej dzielnicy, gdzie piłka jest jedyną rozrywką, bo jak nie, to trzeba iść do gangu albo jakiejś partyzantki. Kto wie, czy gdyby Eusebio nie wyjechał do Europy, to nie skończyłby w jednej ze zbrojnych grup walczących Portugalczykami.

Dziś już takich zawodników się prawie nie spotyka. Teraz wychowuje się ich w internatach przy akademiach, poprawia w laboratoriach, trzyma w sterylnych warunkach z dala od prawdziwego życia. Kiedy mają 20 lat rozbijają bentleye i podpisują kolejne kontrakty reklamowe. Do powiedzenia mają na ogół niewiele. Nic dziwnego, że potem przez strefy mieszane przechodzą ze słuchawkami na uszach i udają, że nie słyszą pytań dziennikarzy.

Kiedy piłkarze Portugalii i Czech paradowali przez strefę wywiadów po ćwierćfinale Euro 2012 i patrzyli gdzieś w dal, Eusebio przeszedł z tyłu, niemal nie zauważony, o uwagę mediów nie zabiegał. Już wtedy czuł się źle, podczas mistrzostw Europy trafił w Polsce do szpitala, z powodu kłopotów z sercem.

* * *

Eusebio był jedną z największych gwiazd futbolu lat 60. Dla Benfiki Lizbona zdobył ponad 300 goli w 301 spotkaniach. W 1965 roku zdobył Złotą Piłkę, a w 1962 i 1966 roku zajmował w głosowaniach drugie miejsce.

Benfica za jego czasów zdominowała rozgrywki w Portugalii, zdobywając aż 11 tytułów mistrza kraju, pięć razy Puchar Portugalii i nawet wygrywając Puchar Europy. Benfica pokonała wtedy 5:3 Real Madryt, a sam mecz był wielkim pojedynkiem Eusebio i Ferenca Puskasa. Gwiazdor Realu zdobył trzy gole przed przerwą, Portugalczyk odpowiedział dwoma trafieniami w drugiej połowie, które przesądziły o zwycięstwie drużyny z Lizbony.

Eusebio poprowadził reprezentację Portugalii do zajęcia trzeciego miejsca w finałach mistrzostw świata 1966 i został królem strzelców turnieju. Do legendy przeszedł mecz przeciwko Korei Północnej, w którym Eusebio zdobył cztery bramki.
Łukasz Majchrzyk, Polsat Sport

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze