Męczarnie Skry zakończone pasjonującym tie-breakiem

Po spełnieniu planu minimum, czyli wygraniu dwóch setów, Skra wyraźnie się rozluźniła, co wykorzystali gracze z Unterhaching. Niemcy, grając na pełnym luzie, wyrównali na 2:2 i i wydawało się, że to oni wygrają cały mecz. Jednak po pasjonującym tie-breaku, to Polacy wyszli cało z opresji. Bełchatowianie obronili 12 piłek meczowych i wygrali 28:26 i w kolejnej fazie Pucharu Cev zagrają z inną niemiecką drużyną, VFB Friedrichshafen.
Zaskakująco wyrównana walka
W rewanżu, mimo odważnych zapowiedzi Niemców, spodziewano się gładkiego zwycięstwa Skry. Jednak początek był lekko zaskakujący. Oba zespoły konsekwentnie kończyły swoje akcje, nie dając przeciwnikowi szans na skuteczną obronę. Od czasu do czasu na zagrywce myliły się największe torpedy – Mariusz Wlazły i Simon Hirsch.
Dopiero przy stanie 19:19 nastąpił przełom. Najpierw Samuel Tuia skończył swój atak, a następnie Wlazły skutecznie skończył kontrę. Za chwilę ten pierwszy dostał prezent, w postaci przechodzącej piłki i stało się jasne, że pierwsza partia padnie łupem Skry. Ostatecznie zakończyło się 25:21.
Drugi set był istną kopią pierwszego. Wyrównana walka, sporo kończących ataków. Jeżeli ktoś popełniał błąd, to za chwilę któryś z przeciwników odpowiadał tym samym. W związku z tym, nikt nie potrafił odskoczyć na więcej niż 1 punkt.
Brak koncentracji
Tym razem zryw nastąpił nieco wcześniej, niż w pierwszym secie, bo od razu po drugiej przerwie technicznej. Konsekwencją dobrej zagrywki, były punkty zdobywane przez Aleksa Brdjovica. Później poszło już w miarę sprawnie. Ostatecznie Polacy wygrali do 19 i tym samym stało się jasne, że to Skra zagra w kolejnej rundzie Pucharu CEV z Friedrichshafen . Do awansu wystarczyły bowiem 2 wygrane sety.
Tak więc trzeci set miał pełnić rolę jedynie sparingową. Niemcy nie chcieli jednak pożegnać się gładką porażką, więc walczyli, by odjechać z Polski z podniesionymi głowami. Tradycji stało się zadość i w trzecim secie znowu miał miejsce wyrównany bój. Dopiero od stanu 18:18 uciekać zaczęli… goście. Była to spora niespodzianka, ale Niemcy zdobyli 5 punktów z rzędu, głównie dzięki świetnej zagrywce Mariena Mareau. Seta wygrali do 22. Honor uratowany.
Czwarta partia układała się ciągle pod dyktando Niemców. Polscy siatkarze, zamiast szybko zakończyć spotkanie, zdecydowanie się rozprężyli. Wyglądało, że zupełnie nie zależało im na wygranej. Z drugiej strony ich rywale w końcu mogli zacząć grać na luzie, co wykorzystywali bezbłędnie.
Kapitalny tie-break zakończony sukcesem
W pewnym momencie było już nawet 15:19. Kibice lekko nie dowierzali temu, co widzieli. Wszystko zmierzało do tie-breaka. Skra próbowała, i głównie dzięki błędom na zagrywce gości udało się złapać kontakt. Na więcej jednak nie starczyło. Goście wygrali do 22.
Piąta, i na szczęście, ostatnia partia zaczęła się od dobrego otwarcia bełchatowian. Dobra zagrywka Facundo Conte rozbijała przyjmujących Unterhaching, dzięki czemu udało się odskoczyć na kilka punktów. Jednak nie na długo. Kapitalnie zaczął atakował Ewoud Gommans, który kończył wszystkie ataki. Efekt? Prowadzenie Niemców na przerwie technicznej.
Końcówka tie-breaka przeszła jednak wszelkie oczekiwania. Rzadko się zdarza, że piąta partia kończy się wynikiem 28:26, a zwycięska drużyna musi bronić 12 piłek meczowych, ale gdy w końcu dostaje swoją pierwszą szansę, to od razu ją wykorzystuje. W takiej sytuacji znalazła się Skra i pokazała klasę i zimną krew. Teraz na jej drodze znajduje się VFB Friedrichshafen.
PGE Skra Bełchatów - Generali Unterhaching 3:2 (25:21, 25:19, 22:25, 22:25, 28:26)
PGE Skra: Brdjović, Tuia, Kłos, Wlazły, Conte, Pliński, Zatorski (libero) oraz Antiga, Maćkowiak, Uriarte, Włodarczyk. Trener: Miguel Falasca.
Generali: Zhukouski, Schwarz, Bohme, Hirsch, Strohbach, Shumov, Tille (libero) oraz Moreau, Sokolow, Jankowski, Gommans. Trener: Mihai Paduretu.
Komentarze