F1 2014: Mistrzostwa świata w dojeżdżaniu do mety

Moto
F1 2014: Mistrzostwa świata w dojeżdżaniu do mety
Romain Grosjean uważa, że samo dojechanie do mety będzie na początku sukcesem /fot. PAP/DPA

To już jest koniec. Niedziela była ostatnim dniem przedsezonowych testów Formuły 1. W poprzednich latach na tym etapie przygotowań wyraźnie było widać, jak poszczególne zespoły przepracowały zimę i dziennikarze prześcigali się typowaniu faworytów. Ale nie tym razem.

Po trzech seriach czterodniowych testów, w których kierowcy pokonali łącznie nieco ponad 36 tysięcy kilometrów, pytanie brzmi nie: "kto będzie wygrywał wyścigi?", tylko "kto dojedzie do mety?".

Miłe będzie samo dojechanie do mety

Wszystko za sprawą największych od 20 lat zmian regulaminowych, których najjaskrawszym przykładem są nowe silniki. Hybrydowe jednostki napędowe są bardziej ekologiczne, ale psują się na potęgę. W przypadku konkurencji wytrzymałościowych, bo z takimi mamy przecież do czynienia w Formule 1, to duży kłopot. W czasie każdego półtoragodzinnego wyścigu bolidy pokonują dystans około trzystu kilometrów, tymczasem podczas testów mało komu udało się jednorazowo uzyskać taki przebieg. Szczególne problemy mają ekipy korzystające z jednostek napędowych Renault. W niedzielny wieczór rozgoryczony kierowca Lotusa Romain Grosjean przyznał: "Nie zrobiliśmy symulacji wyścigu, choć bardzo na to liczyliśmy. Nie jesteśmy przygotowani do sezonu na sto procent, ale tak naprawdę nikt nie jest. Sezon jest długi i na początku będziemy starali się zdobyć jakiekolwiek punkty, a później zobaczymy jak będzie. Ale już samo dojechanie do mety będzie miłe."

Srebrne Strzały radzą sobie najlepiej

Wygląda więc na to, że przepowiednie o wywróceniu klasyfiakcji zespołów i kierowców do góry nogami okażą się prorocze. W końcu mistrzowie świata z czterech ostatnich lat - ekipa Red Bull Racing - korzysta właśnie z silników Renault. Nawet ostatniego dnia testów w Bahrajnie Sebastian Vettel nie miał chwili spokoju. Co prawda przejechał 77 okrążeń, ale był aż o ponad cztery sekundy wolniejszy od najszybszego Lewisa Hamiltona z Mercedesa. Ekipa Srebrnych Strzał jak na razie radzi sobie najlepiej i to w niej należy upatrywać faworyta. Choć nawet Mercedes w niedzielę miał awarię skrzyni biegów.

Pocieszające jest to, że w porównaniu z konkurencją, niemieckie jednostki napędowe spisują się znakomicie, czego dowodzą dobre wyniki także korzystających z nich ekip McLarena, Force India i Williamsa. Kierowca tej ostatniej stajni - Felipe Massa - jak na razie uzyskał najlepszy czas roku, a jego zespołowy kolega - Valtteri Bottas - był w niedzielę drugi - tuż za wspomnianym Hamiltonem. Trzeci rezultat uzyskał Fernando Alonso z Ferrari, które także radzi sobie nie najgorzej. Ale Włosi rówież mają swoje problemy, co sprawia, że wskazanie faworyta otwierającego sezon wyścigu w Australii to jak wróżenie z fusów.

Początek sezonu 14 marca w Melbourne.



 

Tomasz Ołdak, Polsat Sport

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze