Gwiezdne wojny w Szanghaju

Niespełna 20 lat temu, gdy Lewis Hamilton i Nico Rosberg ścigali się w kartingu, snuli marzenia, jakby to było, gdyby jednego dnia rywalizowali w Formule 1. Dwa tygodnie temu w Bahrajnie ten sen nie mógł się ziścić w piękniejszy sposób. Wyścig należał do jednego z najlepszych w ostatnich latach. W Chinach będzie tak samo.
Podobnie jak eliminacja w Bahrajnie, pierwszy wyścig na torze Shanghai International Circuit odbył się w 2004 roku i od tamtej pory jest stałą pozycją w kalendarzu Formuły 1. Jego krótka historia szczególnie dobrze kojarzy się Mercedesowi. Srebrne strzały odniosły właśnie tutaj pierwsze zwycięstwo nowej ery. W 2012 roku Nico Rosberg najpierw zdobył pierwsze pole-position w karierze, a dzień później ten sukces przekuł na wspaniałe zwycięstwo. Od przejęcia przez koncern Mercedesa zespołu Brawn GP w 2010 roku to był dzień, na który wszyscy czekali. Od samego początku ekipa miała założony kilkuletni plan, który realizowała z niemiecką precyzją. Cel - mistrzostwo świata. Wszystko wskazuje na to, że w tym roku może zostać on zrealizowany.
W czasach team orders kibice i dziennikarze docenili fakt, że na pewnym etapie wyścigu przez team radio nie odezwał się Toto Wolf, który nakazałby kierowcom utrzymanie pozycji. Jedyne co usłyszeli zawodnicy to, że szefostwo chce, aby oba bolidy były na mecie. Za to zaufanie odwdzięczyli się piękną, twardą, ale i dojrzałą walką, którą nieczęsto widzi się w królowej sportów motorowych. Od zarania dziejów wiadomo jednak, że nie może być dwóch kogutów w jednym kurniku. W sporcie, gdzie zwycięzca może być tylko jeden, kwestią czasu jest eskalacja konfliktu. W którymś momencie wielki koncern ze Stuttgartu będzie też musiał podjąć decyzję, na którego ze swoich asów trzeba postawić. Na medialnego geniusza kierownicy Lewisa Hamiltona, który jednak z dnia na dzień pod wpływem emocjonalnych rozterek może zacząć popełniać dziecinnie proste błędy? Czy może na Nico Rosberga, solidnego rzemieślnika, który może tak szybki nie jest, ale zawsze w czołówce się znajdzie.
Mercedes jest jak na razie w komfortowej sytuacji. Szybki i niezawodny bolid, do tego zgrany zespół i trzy zwycięstwa w trzech pierwszych wyścigach sezonu dają poczucie bezpieczeństwa. Rywale jednak nie śpią. Mistrzowie świata z Milton Keynes nie raz i nie dwa pokazywali, że potrafią wychodzić z najcięższych opresji. Patrząc na postęp, który wykonali w ostatnich 12. tygodniach można wyjść z założenia, że już za dwa, trzy wyścigi będą w stanie rywalizować z Mercedesem. Do tego czasu mamy nadzieję, że kierowcy srebrnych strzał dalej będą mieli wolną rękę na prezentowanie motosportu na najwyższym poziomie.
Treningi, kwalifikacje oraz wyścig o Grand Prix Chin od piątku w Polsacie Sport.
W czasach team orders kibice i dziennikarze docenili fakt, że na pewnym etapie wyścigu przez team radio nie odezwał się Toto Wolf, który nakazałby kierowcom utrzymanie pozycji. Jedyne co usłyszeli zawodnicy to, że szefostwo chce, aby oba bolidy były na mecie. Za to zaufanie odwdzięczyli się piękną, twardą, ale i dojrzałą walką, którą nieczęsto widzi się w królowej sportów motorowych. Od zarania dziejów wiadomo jednak, że nie może być dwóch kogutów w jednym kurniku. W sporcie, gdzie zwycięzca może być tylko jeden, kwestią czasu jest eskalacja konfliktu. W którymś momencie wielki koncern ze Stuttgartu będzie też musiał podjąć decyzję, na którego ze swoich asów trzeba postawić. Na medialnego geniusza kierownicy Lewisa Hamiltona, który jednak z dnia na dzień pod wpływem emocjonalnych rozterek może zacząć popełniać dziecinnie proste błędy? Czy może na Nico Rosberga, solidnego rzemieślnika, który może tak szybki nie jest, ale zawsze w czołówce się znajdzie.
Mercedes jest jak na razie w komfortowej sytuacji. Szybki i niezawodny bolid, do tego zgrany zespół i trzy zwycięstwa w trzech pierwszych wyścigach sezonu dają poczucie bezpieczeństwa. Rywale jednak nie śpią. Mistrzowie świata z Milton Keynes nie raz i nie dwa pokazywali, że potrafią wychodzić z najcięższych opresji. Patrząc na postęp, który wykonali w ostatnich 12. tygodniach można wyjść z założenia, że już za dwa, trzy wyścigi będą w stanie rywalizować z Mercedesem. Do tego czasu mamy nadzieję, że kierowcy srebrnych strzał dalej będą mieli wolną rękę na prezentowanie motosportu na najwyższym poziomie.
Treningi, kwalifikacje oraz wyścig o Grand Prix Chin od piątku w Polsacie Sport.
Komentarze