Eksperci o finale Resovia - Skra: Kibice! Przygotujcie się na thrillery!

Szykuje się powtórka sprzed dwóch lat, kiedy losy mistrzostwa Polski ważyły się do ostatnich piłek. Wtedy Resovia przerwała dominację Skry w PlusLidze. Teraz sytuacja może się odwrócić, bo zespół z Bełchatowa jest rewelacją sezonu. To właśnie na zwycięstwo Skry w finałowej rywalizacji częściej stawiają dziennikarze i eksperci Polsat Sport.
Szanse rozkładają się niemal równo i żaden wynik nie będzie zaskoczeniem. Statystyki delikatnie wskazują na przewagę Skry, ale doświadczenie i szeroka, wyrównana kadra to niezaprzeczalne atuty mistrzów Polski.
Skra w walce o mistrzostwo Polski pisze nowy rozdział z nowym trenerem Miguelem Falascą i nowym rozgrywającym Nicolasem Uriarte. Ta drużyna nic nie musi, a dużo może. Już osiągnęła wiele i wszystko, co zrobi, wyjdzie jej na plus. Resovia musi sobie radzić z presją ciążącą na faworytach, ale przecież niosła ten bagaż przez cały sezon i doniosła go aż do finału.
Eksperci Polsatsport wierzą bardziej w Skrę Bełchatów, ale nie stawiają sprawy radykalnie. Tutaj każde rozstrzygnięcie jest możliwe. Oby tylko finały trwały jak najdłużej.
Kto opanuje emocje, ten wygra
Ireneusz Mazur: Jeśli wziąć pod uwagę tylko mecze półfinałowe, to Skra jest faworytem, bo bardzo łatwo rozprawiła się z Jastrzębskim Węglem, a Resovia bardzo się męczyła i właściwie musiała odwracać sytuację niemożliwą do odwrócenia. Porównanie poszczególnych pozycji pokazuje jednak, że siły są bardzo wyrównane. Jedni będą stawiali na Skrę, inni na Resovię i będziemy przy swoich zdaniach trwać, dopóki mecze się nie zakończą. Ile jest osób, tyle będzie zdań.
Kiedy Resovia straciła Alka Achrema, to sytuacja się wyrównała, bo do tego momentu faworytem do tytułu dla większości był chyba zespół z Rzeszowa. Bez większych problemów zajął pierwsze miejsce w lidze, ale finał to jest zupełnie nowa historia. Te mecze to jest zupełnie inna motywacja i determinacja, ale też zupełnie inny stres. Trzeba umieć sobie z tym radzić i wierzyć w siebie do ostatnich piłek. Mogliśmy zobaczyć w finale Pucharu Polski, jak stres działa na drużyny, nawet te z najwyższej półki.
Liczę na to, że będzie to wyjątkowy pojedynek i zwycięstwo będzie się ważyć do ostatniej chwili. Nie muszą to być mecze piękne pod względem techniczno-taktycznym, ale przez swoją zaciętość będą wzbudzały emocje. Nikt z nas nie potrafi przewidzieć, jak na emocje zareagują zawodnicy. Trochę więcej wiemy na temat Resovii, która potrafiła w półfinale zachować zimną głowę. To może dać im lekką przewagę.
Resovia fizycznie da radę
Ryszard Bosek: Faworyta w tej parze nie widzę. Tu się wszystko będzie rozstrzygało w każdym meczu od nowa, będzie zależało od każdej, kolejnej zagrywki. Bełchatów miał w miarę łatwe wejście do finału, a Asseco Resovia odbudowała się po dramatycznych półfinałach. Ciężko znaleźć faworyta. Chciałbym, żeby było pięć meczów, bo poziom jest wysoki. Resovia jakoś daje sobie radę, pomimo tego, że ich kapitan Aleh Achrem nie ma szans zagrać. On akurat asem w przyjęciu nie jest, ale jego zagrywka i siła woli mogłyby być bardzo ważne. Resovia ma bardzo szeroki skład i fizycznie daje radę, nawet mimo rozegrania maratonów z ZAKSĄ.
We wszystkich meczach decyduje zagrywka. Kto ma zagrywkę, ten ma przewagę. W Skrze świetnie serwuje Mariusz Wlazły, znakomicie wykonuje ten element Facundo Conte, w Resovii jest podobnie. Przewaga może zależeć od dnia, bo mocna zagrywka jest od tego uzależniona. Te mecze może wygrać tylko zespół, jeden człowiek może, co najwyżej, dać przewagę, zwłaszcza jeśli serwuje tak, jak Wlazły. Poza zagrywką, decyduje zespołowość.
Co się stanie z mięsem, które trochę poleży?
Jerzy Mielewski: Liczby wskazują na Skrę w większości elementów, ale w finale statystyki, które są za nami, już wielkiego znaczenia nie mają. Bełchatów prezentował się bardzo dobrze w meczach półfinałowych. Wygląda na to, że wszyscy zawodnicy doszli do optymalnej formy. Resovia z kolei, uciekła spod topora. Sam jestem ciekaw reakcji zespołu po takiej przeprawie. Bardzo ważna jest kontuzja Aleha Achrema, kapitana zespołu.
Skra Bełchatów wyglądała w półfinale jak świeże, soczyste, apetyczne mięso. Ale mięso, kiedy poleży, to trochę traci na wartości. To jest zagadka, czy dłuższa przerwa Skry Bełchatów będzie dla nich korzystna, czy raczej wybije ich z rytmu. Resovia jest w boju od kilkunastu dni i chyba jeszcze na czole zawodnicy mają pot po piątym meczu.
Andrzej Kowal ma dużo większe doświadczenie, ale Miguel Falasca jest odkryciem tego sezonu. On znakomicie wytrzymuje ciśnienie, ciężko zgadnąć w trakcie meczu, co myśli, czy jest zadowolony, czy zły? Nie panikuje w ważnych sytuacjach. Ten finał nie odbędzie się na poziomie trenerskim. Kowal ma szerszą kadrę i możliwość rotacji, a Falasca bardzo mocną pierwszą szóstkę, ale brakuje jej kadrowego zaplecza.
Języczkiem u wagi będą atakujący
Przemysław Iwańczyk: Według mnie faworytem finału jest Skra, powiedziałbym, że jej szanse wynoszą 65:35. Ta drużyna nie gra pod presją. Tym, co zrobili i tak już poprawili wynik sprzed roku. Nie musi się mierzyć z balastem obrony tytułu mistrzowskiego, co będzie ciążyć nad Resovią, a dodatkowo ma skład, który pozwala jej na ładną i ciekawą grę. To będzie najlepszy finał od lat, bo Resovia była już praktycznie nad przepaścią, a nawet jedną nogą poza finałem i zdołała się obronić. Może być powtórka finału sprzed dwóch lat, kiedy też grały ze sobą Skra i Resovia, i wszystko rozstrzygnęło się w czterech ciężkich meczach. Taki skład finału będzie działał dla kibiców na plus, bo gdyby w finale spotkały się Skra z ZAKSĄ, to pewnie wszystko rozstrzygnęłoby się w trzech, góra czterech meczach.
Przewiduję pięć spotkań w finale. Można powiedzieć, że jak do tej pory to jest nieudany sezon dla Skry, bo nie zdobyła Pucharu Polski, odpadła w europejskich pucharach, ale dla nich liczy się tylko mistrzostwo Polski, ewentualnie inny medal. Gdyby jednak im się nie udało, to oni są najbardziej usprawiedliwieni: mają nowego trenera, nowego rozgrywającego. Resovia pod tym względem jest stabilniejsza, a po dwóch tytułach z rzędu są w stakiej sytuacji,, w jakiej kiedyś była Skra: każdy od nich wymaga sukcesów.
Języczkiem u wagi będą w tym finale atakujący, a właściwie Mariusz Wlazły z Bełchatowa. To jest zawodnik, który potrafi grać w meczach o stawkę. Rzeszów ma bardzo wyrównany skład, ma pary, które mogą się uzupełniać. W Skrze numerem jeden jest Wlazły, który przeszedł już wiele. Finały na niego nie będą działały paraliżująco. Jeden Mariusz Wlazły jest wart tyle samo, co zbilansowana kadra Rzeszowa, która jest budowana od jakiegoś czasu. Równowagą dla Wlazłego w składzie Resovii mógłby być Achrem, ale jest kontuzjowany.
Jeśli Skra wygra w Rzeszowie...
Marek Magiera: Faworytem jest Skra. Mnie się ich gra bardzo podoba. Grają szybko, kombinacyjnie i bardzo stabilnie. Wpadki im się nie zdarzają, nawet w tych spotkaniach, w których przegrywali, prezentowali się bardzo dobrze. O zwycięstwie Skry może zadecydować Mariusz Wlazły, ale spojrzałbym na tę rywalizację inaczej.
Półfinały PlusLigi pokazały, że raczej zespół wygrywa z indywidualnościami, tak było w rywalizacji Resovii z ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle. Skra jest jednak, bardziej stabilna od Resovii, jeżeli chodzi o skład. Oni się znają jak łyse konie. Andrzej Kowal najpierw grał duetem Lukas Tichacek i Jochen Schoeps, ale z powodu kontuzji musiał trochę pozmieniać, pokombinować.
Bardzo bym chciał zobaczyć znów maraton pięciomeczowy, ale mądrzejsi będziemy po dwóch pierwszych spotkaniach. Jeśli Skra wygra choć jeden z dwóch meczów w Rzeszowie, to wszystko skończy się w Bełchatowie. Większe doświadczenie ma trener Andrzej Kowal niż Miguel Falasca, ale to raczej nie będzie decydujące.
Skra w walce o mistrzostwo Polski pisze nowy rozdział z nowym trenerem Miguelem Falascą i nowym rozgrywającym Nicolasem Uriarte. Ta drużyna nic nie musi, a dużo może. Już osiągnęła wiele i wszystko, co zrobi, wyjdzie jej na plus. Resovia musi sobie radzić z presją ciążącą na faworytach, ale przecież niosła ten bagaż przez cały sezon i doniosła go aż do finału.
Eksperci Polsatsport wierzą bardziej w Skrę Bełchatów, ale nie stawiają sprawy radykalnie. Tutaj każde rozstrzygnięcie jest możliwe. Oby tylko finały trwały jak najdłużej.
Kto opanuje emocje, ten wygra
Ireneusz Mazur: Jeśli wziąć pod uwagę tylko mecze półfinałowe, to Skra jest faworytem, bo bardzo łatwo rozprawiła się z Jastrzębskim Węglem, a Resovia bardzo się męczyła i właściwie musiała odwracać sytuację niemożliwą do odwrócenia. Porównanie poszczególnych pozycji pokazuje jednak, że siły są bardzo wyrównane. Jedni będą stawiali na Skrę, inni na Resovię i będziemy przy swoich zdaniach trwać, dopóki mecze się nie zakończą. Ile jest osób, tyle będzie zdań.
Kiedy Resovia straciła Alka Achrema, to sytuacja się wyrównała, bo do tego momentu faworytem do tytułu dla większości był chyba zespół z Rzeszowa. Bez większych problemów zajął pierwsze miejsce w lidze, ale finał to jest zupełnie nowa historia. Te mecze to jest zupełnie inna motywacja i determinacja, ale też zupełnie inny stres. Trzeba umieć sobie z tym radzić i wierzyć w siebie do ostatnich piłek. Mogliśmy zobaczyć w finale Pucharu Polski, jak stres działa na drużyny, nawet te z najwyższej półki.
Liczę na to, że będzie to wyjątkowy pojedynek i zwycięstwo będzie się ważyć do ostatniej chwili. Nie muszą to być mecze piękne pod względem techniczno-taktycznym, ale przez swoją zaciętość będą wzbudzały emocje. Nikt z nas nie potrafi przewidzieć, jak na emocje zareagują zawodnicy. Trochę więcej wiemy na temat Resovii, która potrafiła w półfinale zachować zimną głowę. To może dać im lekką przewagę.
Resovia fizycznie da radę
Ryszard Bosek: Faworyta w tej parze nie widzę. Tu się wszystko będzie rozstrzygało w każdym meczu od nowa, będzie zależało od każdej, kolejnej zagrywki. Bełchatów miał w miarę łatwe wejście do finału, a Asseco Resovia odbudowała się po dramatycznych półfinałach. Ciężko znaleźć faworyta. Chciałbym, żeby było pięć meczów, bo poziom jest wysoki. Resovia jakoś daje sobie radę, pomimo tego, że ich kapitan Aleh Achrem nie ma szans zagrać. On akurat asem w przyjęciu nie jest, ale jego zagrywka i siła woli mogłyby być bardzo ważne. Resovia ma bardzo szeroki skład i fizycznie daje radę, nawet mimo rozegrania maratonów z ZAKSĄ.
We wszystkich meczach decyduje zagrywka. Kto ma zagrywkę, ten ma przewagę. W Skrze świetnie serwuje Mariusz Wlazły, znakomicie wykonuje ten element Facundo Conte, w Resovii jest podobnie. Przewaga może zależeć od dnia, bo mocna zagrywka jest od tego uzależniona. Te mecze może wygrać tylko zespół, jeden człowiek może, co najwyżej, dać przewagę, zwłaszcza jeśli serwuje tak, jak Wlazły. Poza zagrywką, decyduje zespołowość.
Co się stanie z mięsem, które trochę poleży?
Jerzy Mielewski: Liczby wskazują na Skrę w większości elementów, ale w finale statystyki, które są za nami, już wielkiego znaczenia nie mają. Bełchatów prezentował się bardzo dobrze w meczach półfinałowych. Wygląda na to, że wszyscy zawodnicy doszli do optymalnej formy. Resovia z kolei, uciekła spod topora. Sam jestem ciekaw reakcji zespołu po takiej przeprawie. Bardzo ważna jest kontuzja Aleha Achrema, kapitana zespołu.
Skra Bełchatów wyglądała w półfinale jak świeże, soczyste, apetyczne mięso. Ale mięso, kiedy poleży, to trochę traci na wartości. To jest zagadka, czy dłuższa przerwa Skry Bełchatów będzie dla nich korzystna, czy raczej wybije ich z rytmu. Resovia jest w boju od kilkunastu dni i chyba jeszcze na czole zawodnicy mają pot po piątym meczu.
Andrzej Kowal ma dużo większe doświadczenie, ale Miguel Falasca jest odkryciem tego sezonu. On znakomicie wytrzymuje ciśnienie, ciężko zgadnąć w trakcie meczu, co myśli, czy jest zadowolony, czy zły? Nie panikuje w ważnych sytuacjach. Ten finał nie odbędzie się na poziomie trenerskim. Kowal ma szerszą kadrę i możliwość rotacji, a Falasca bardzo mocną pierwszą szóstkę, ale brakuje jej kadrowego zaplecza.
Języczkiem u wagi będą atakujący
Przemysław Iwańczyk: Według mnie faworytem finału jest Skra, powiedziałbym, że jej szanse wynoszą 65:35. Ta drużyna nie gra pod presją. Tym, co zrobili i tak już poprawili wynik sprzed roku. Nie musi się mierzyć z balastem obrony tytułu mistrzowskiego, co będzie ciążyć nad Resovią, a dodatkowo ma skład, który pozwala jej na ładną i ciekawą grę. To będzie najlepszy finał od lat, bo Resovia była już praktycznie nad przepaścią, a nawet jedną nogą poza finałem i zdołała się obronić. Może być powtórka finału sprzed dwóch lat, kiedy też grały ze sobą Skra i Resovia, i wszystko rozstrzygnęło się w czterech ciężkich meczach. Taki skład finału będzie działał dla kibiców na plus, bo gdyby w finale spotkały się Skra z ZAKSĄ, to pewnie wszystko rozstrzygnęłoby się w trzech, góra czterech meczach.
Przewiduję pięć spotkań w finale. Można powiedzieć, że jak do tej pory to jest nieudany sezon dla Skry, bo nie zdobyła Pucharu Polski, odpadła w europejskich pucharach, ale dla nich liczy się tylko mistrzostwo Polski, ewentualnie inny medal. Gdyby jednak im się nie udało, to oni są najbardziej usprawiedliwieni: mają nowego trenera, nowego rozgrywającego. Resovia pod tym względem jest stabilniejsza, a po dwóch tytułach z rzędu są w stakiej sytuacji,, w jakiej kiedyś była Skra: każdy od nich wymaga sukcesów.
Języczkiem u wagi będą w tym finale atakujący, a właściwie Mariusz Wlazły z Bełchatowa. To jest zawodnik, który potrafi grać w meczach o stawkę. Rzeszów ma bardzo wyrównany skład, ma pary, które mogą się uzupełniać. W Skrze numerem jeden jest Wlazły, który przeszedł już wiele. Finały na niego nie będą działały paraliżująco. Jeden Mariusz Wlazły jest wart tyle samo, co zbilansowana kadra Rzeszowa, która jest budowana od jakiegoś czasu. Równowagą dla Wlazłego w składzie Resovii mógłby być Achrem, ale jest kontuzjowany.
Jeśli Skra wygra w Rzeszowie...
Marek Magiera: Faworytem jest Skra. Mnie się ich gra bardzo podoba. Grają szybko, kombinacyjnie i bardzo stabilnie. Wpadki im się nie zdarzają, nawet w tych spotkaniach, w których przegrywali, prezentowali się bardzo dobrze. O zwycięstwie Skry może zadecydować Mariusz Wlazły, ale spojrzałbym na tę rywalizację inaczej.
Półfinały PlusLigi pokazały, że raczej zespół wygrywa z indywidualnościami, tak było w rywalizacji Resovii z ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle. Skra jest jednak, bardziej stabilna od Resovii, jeżeli chodzi o skład. Oni się znają jak łyse konie. Andrzej Kowal najpierw grał duetem Lukas Tichacek i Jochen Schoeps, ale z powodu kontuzji musiał trochę pozmieniać, pokombinować.
Bardzo bym chciał zobaczyć znów maraton pięciomeczowy, ale mądrzejsi będziemy po dwóch pierwszych spotkaniach. Jeśli Skra wygra choć jeden z dwóch meczów w Rzeszowie, to wszystko skończy się w Bełchatowie. Większe doświadczenie ma trener Andrzej Kowal niż Miguel Falasca, ale to raczej nie będzie decydujące.
Komentarze