Derby dla Śląska. Zagłębie wraca bez punktów z Wrocławia

W meczu Śląska Wrocław z Zagłębiem było dużo walki, ale do 86 minuty wydawało się, że bramki w tym spotkaniu nie padną. Wtedy jednak błyskiem geniuszu wykazał się Marco Paixao, który wykorzystał dośrodkowanie Sebastiana Mili i dał gospodarzom upragnione trzy punkty w walce o utrzymanie.
33. ligowe Derby Dolnego Śląska miały wielką wagę ze względu na sytuację, w jakiej znalazły się obie drużyny po rundzie zasadniczej. Zarówno ekipa Śląska, jak i Zagłębia spisywały się w tym sezonie poniżej oczekiwań i po 30 kolejkach musiały pogodzić się z grą w grupie spadkowej. W gorszej sytuacji znajdowali się podopieczni Oresta Lenczyka, którzy przed siedmioma decydującymi meczami zajmowali przedostatnią lokatę w tabeli i musieli liczyć na dobry finisz, który zapewni im utrzymanie w lidze.
Gdyby lubinianie pokonali gospodarzy w sobotnim meczu wyprzedziliby ich o jeden punkt i tym samym diametralnie zmienili sytuację w tabeli. Gracze Śląska nie chcieli jednak dopuścić do takiego scenariusza i przed spotkaniem z lokalnym rywalem byli w bojowych nastrojach, co podkreślał trener wrocławian Tadeusz Pawłowski - Zawodnicy wiedzą, co oznacza derbowy pojedynek, także na pewno myślą o tym meczu w nieco inny sposób. Gramy nie pierwszy raz z Zagłębiem i naprawdę nie ma żadnego problemu, że w naszych szeregach występują obcokrajowcy, bowiem oni także doskonale zdają sobie sprawę z wymiaru sobotniego pojedynku - stwierdził Pawłowski.
Niebezpieczni bracia
Spotkanie od pierwszych minut prowadzone było w dobrym tempie, w czym duża zasługa przede wszystkim zawodników gospodarzy, którzy od pierwszego gwizdka ruszyli do ataku na bramkę Rodicia. Golkiper przyjezdnych swoimi umiejętnościami musiał popisać się już w 5 minucie broniąc mocne uderzenie z 16 metrów w wykonaniu Marco Paixao. W kolejnej akcji Rodic nie miałby już nic do powiedzenia, ale w ostatniej chwili wyręczyli go obrońcy, blokując strzał bardzo aktywnego Paixao w doskonałej sytuacji podbramkowej.
Dwaj Portugalczycy byli tego dnia dobrze dysponowani i to oni głównie decydowali o obliczu Śląska w pierwszej części spotkania. Marco brał ciężar rozegrania piłki na swoje barki i co jakiś czas uruchamiał z przodu swojego bliźniaka. Po jednym z takich dograń zakotłowało się w szesnastce gości, ale w ostatniej chwili sytuację wyjaśnili obrońcy Zagłębia. Chwilę później Flavio odwdzięczył się bratu świetnym dośrodkowaniem. Strzał głową Marco w rewelacyjny sposób odbił jednak Rodić i dzięki temu uchronił przyjezdnych przed utratą bramki do szatni.
Podopieczni trenera Lenczyka w pierwszych 45 minutach ani raz nie zagrozili bramce strzeżonej przez Mariana Kelemena, a ich niemoc potwierdzała statystyka strzałów, w której po ich stronie widniała liczba 1 i to tylko dzięki przypadkowemu uderzeniu Błąda. Gracze z Wrocławia prezentowali się zdecydowanie lepiej, ale w drugiej części gry musieli udokumentować swoją przewagę strzelonym golem.
Paixao dopiął swego
Gospodarze bardzo blisko prowadzenia byli już trzy minuty po przerwie, ale po raz kolejny świetnie w bramce "Miedziowych spisał się Rodić, który instynktownie nogą odbił sytuacyjny strzał Marco Paixao. W odpowiedzi lubinianie stworzyli sobie za sprawą Przybeckiego pierwszą groźną okazję, ale uderzenie z dystansu byłego gracza Polonii Warszawa przeszło w bezpiecznej odległości obok słupka.
Podobnie jak w pierwszej połowie, po szybkich i ciekawych pierwszych minutach, z upływem czasu tempo spotkania siadło i kibice na trybunach Stadionu Miejskiego we Wrocławiu setnie się nudzili. Z letargu mógł ich obudzić wreszcie Marco Paixao, który po zgraniu piłki głową przez Kokoszkę dość przypadkowo uderzył na bramkę, ale futbolówka o centymetry ominęła słupek.
W końcówce spotkania coraz większą ochotę do gry zaczęli przejawiać gracze gości, którzy w 83 minucie stworzyli sobie bodaj najgroźniejszą okazję do objęcia prowadzenia. Cotra świetnie włączył się na lewym skrzydle do akcji ofensywnej i w pełnym biegu wycofał futbolówkę na 16 metr. Tam był już Błąd, który z pierwszej piłki uderzył na bramkę Kelemena, który z wielkimi kłopotami, ale odbił piłkę nogą.
Kibice Śląska odetchnęli z ulgą, a już po chwili mogli eksplodować z radości, ponieważ ich pupile po wielu staraniach zdobyli upragnioną bramkę. Rzut rożny wykonywał Sebastian Mila, który posłał piłkę w kierunku krótkiego słupka. Tam spod krycia dobrze uwolnił się Marco Paixao, który uderzył głową w kierunku dalszego rogu, nie dając w 86 minucie szans Rodiciowi.
Bramka w samej końcówce odebrała wszystkie chęci podopiecznym Lenczyka i nie zagrozili już oni bramce Kelemena. Tym samym Śląsk zdobył bardzo cenne trzy punkty i zdecydowanie oddalił się od strefy spadkowej, w której nadal tkwi Zagłębie. Lubinianom do radosnego powrotu do domu zabrakło kilka minut koncentracji, której niestety zabrakło im przy stałym fragmencie gry, z którego padł gol.
Po meczu powiedzieli:
Tadeusz Pawłowski (trener Śląska): - Uważam, że odnieśliśmy zasłużone zwycięstwo. Powinniśmy prowadzić już od dziewiątej minuty, kiedy sytuację miał Marco Paixao. Potrzebujemy za dużo sytuacji, aby zdobyć gola. Ciężko się gra przeciwko tak defensywnie nastawionej drużynie. Mało zespołów na świecie radzi sobie z zespołami tak defensywnie ustawionymi. Rozegraliśmy bardzo dobry mecz i graliśmy konsekwentnie, a nie na wariackich papierach. Dobrze też funkcjonowały tyły, bo pierwszą sytuację do wybronienia Marian miał dopiero w 82 minucie. To nasze drugie zwycięstwo z rzędu na własnym stadionie i bardzo się z tego cieszę.
Orest Lenczyk (trener Zagłębia): - Bardzo dużo zrobiliśmy dzisiaj, aby nie przegrać, ale mniej, aby wygrać. To był mecz Zagłębie Lubin – Paixao. Tyle, ile ten chłopak zdobył Śląskowi punktów, to szkoda gadać i dzięki temu sytuacja wrocławskiego zespołu jest o niebo lepsza od naszej. Wygrywając dzisiaj mieliśmy szanse wyprzedzić Śląsk w tabeli. Ale z szansami jest tak, że są, a później ich nie ma. Problemy się zaczęły u nas w momencie, kiedy boisko opuścił Adam Banaś, który miał pewne zadania, umożliwiające spokojniejszą grę w obronie. W 85 minucie zapytałem naszą ławkę rezerwowych, czy w tej sytuacji remis nas zadawala. Nie po to się trenuje, aby w ten sposób pożegnać się z szansami nawet na jeden punkt. Przed nami sześć meczów, ale widzę, że musimy wszystkie spotkania wygrać na swoim stadionie, aby myśleć o utrzymaniu. Wszelkie kalkulacje nie mają już sensu.
Śląsk Wrocław - Zagłębie Lubin 1:0 (0:0)
Bramki: M. Paixao (86')
Śląsk Wrocław: Marian Kelemen, Adam Kokoszka, Dudu Paraiba, Rafał Grodzicki, Paweł Zieliński, Lukas Droppa (63' Sebino Plaku), Tom Hateley, Sebastian Mila, Dalibor Stevanović (82' Przemysław Kaźmierczak), Flavio Paixao, Marco Paixao
Zagłębie Lubin: Silvio Rodić- Dorde Cotra, Pawel Vidanov, Adam Banaś (72' Elvedin Dżinić), Lubomir Guldan, Aleksander Kwiek, Jiri Bilek, Miłosz Przybecki (59' David Abwo), Adrian Błąd, Manuel Curto (79' Łukasz Piątek), Arkadiusz Piech
Żółte kartki: Grodzicki, F. Paixao - Przybecki, Cotra, Kwiek, Vidanow
Sędzia: Jarosław Przybył (Kluczbork)
Gdyby lubinianie pokonali gospodarzy w sobotnim meczu wyprzedziliby ich o jeden punkt i tym samym diametralnie zmienili sytuację w tabeli. Gracze Śląska nie chcieli jednak dopuścić do takiego scenariusza i przed spotkaniem z lokalnym rywalem byli w bojowych nastrojach, co podkreślał trener wrocławian Tadeusz Pawłowski - Zawodnicy wiedzą, co oznacza derbowy pojedynek, także na pewno myślą o tym meczu w nieco inny sposób. Gramy nie pierwszy raz z Zagłębiem i naprawdę nie ma żadnego problemu, że w naszych szeregach występują obcokrajowcy, bowiem oni także doskonale zdają sobie sprawę z wymiaru sobotniego pojedynku - stwierdził Pawłowski.
Niebezpieczni bracia
Spotkanie od pierwszych minut prowadzone było w dobrym tempie, w czym duża zasługa przede wszystkim zawodników gospodarzy, którzy od pierwszego gwizdka ruszyli do ataku na bramkę Rodicia. Golkiper przyjezdnych swoimi umiejętnościami musiał popisać się już w 5 minucie broniąc mocne uderzenie z 16 metrów w wykonaniu Marco Paixao. W kolejnej akcji Rodic nie miałby już nic do powiedzenia, ale w ostatniej chwili wyręczyli go obrońcy, blokując strzał bardzo aktywnego Paixao w doskonałej sytuacji podbramkowej.
Dwaj Portugalczycy byli tego dnia dobrze dysponowani i to oni głównie decydowali o obliczu Śląska w pierwszej części spotkania. Marco brał ciężar rozegrania piłki na swoje barki i co jakiś czas uruchamiał z przodu swojego bliźniaka. Po jednym z takich dograń zakotłowało się w szesnastce gości, ale w ostatniej chwili sytuację wyjaśnili obrońcy Zagłębia. Chwilę później Flavio odwdzięczył się bratu świetnym dośrodkowaniem. Strzał głową Marco w rewelacyjny sposób odbił jednak Rodić i dzięki temu uchronił przyjezdnych przed utratą bramki do szatni.
Podopieczni trenera Lenczyka w pierwszych 45 minutach ani raz nie zagrozili bramce strzeżonej przez Mariana Kelemena, a ich niemoc potwierdzała statystyka strzałów, w której po ich stronie widniała liczba 1 i to tylko dzięki przypadkowemu uderzeniu Błąda. Gracze z Wrocławia prezentowali się zdecydowanie lepiej, ale w drugiej części gry musieli udokumentować swoją przewagę strzelonym golem.
Paixao dopiął swego
Gospodarze bardzo blisko prowadzenia byli już trzy minuty po przerwie, ale po raz kolejny świetnie w bramce "Miedziowych spisał się Rodić, który instynktownie nogą odbił sytuacyjny strzał Marco Paixao. W odpowiedzi lubinianie stworzyli sobie za sprawą Przybeckiego pierwszą groźną okazję, ale uderzenie z dystansu byłego gracza Polonii Warszawa przeszło w bezpiecznej odległości obok słupka.
Podobnie jak w pierwszej połowie, po szybkich i ciekawych pierwszych minutach, z upływem czasu tempo spotkania siadło i kibice na trybunach Stadionu Miejskiego we Wrocławiu setnie się nudzili. Z letargu mógł ich obudzić wreszcie Marco Paixao, który po zgraniu piłki głową przez Kokoszkę dość przypadkowo uderzył na bramkę, ale futbolówka o centymetry ominęła słupek.
W końcówce spotkania coraz większą ochotę do gry zaczęli przejawiać gracze gości, którzy w 83 minucie stworzyli sobie bodaj najgroźniejszą okazję do objęcia prowadzenia. Cotra świetnie włączył się na lewym skrzydle do akcji ofensywnej i w pełnym biegu wycofał futbolówkę na 16 metr. Tam był już Błąd, który z pierwszej piłki uderzył na bramkę Kelemena, który z wielkimi kłopotami, ale odbił piłkę nogą.
Kibice Śląska odetchnęli z ulgą, a już po chwili mogli eksplodować z radości, ponieważ ich pupile po wielu staraniach zdobyli upragnioną bramkę. Rzut rożny wykonywał Sebastian Mila, który posłał piłkę w kierunku krótkiego słupka. Tam spod krycia dobrze uwolnił się Marco Paixao, który uderzył głową w kierunku dalszego rogu, nie dając w 86 minucie szans Rodiciowi.
Bramka w samej końcówce odebrała wszystkie chęci podopiecznym Lenczyka i nie zagrozili już oni bramce Kelemena. Tym samym Śląsk zdobył bardzo cenne trzy punkty i zdecydowanie oddalił się od strefy spadkowej, w której nadal tkwi Zagłębie. Lubinianom do radosnego powrotu do domu zabrakło kilka minut koncentracji, której niestety zabrakło im przy stałym fragmencie gry, z którego padł gol.
Po meczu powiedzieli:
Tadeusz Pawłowski (trener Śląska): - Uważam, że odnieśliśmy zasłużone zwycięstwo. Powinniśmy prowadzić już od dziewiątej minuty, kiedy sytuację miał Marco Paixao. Potrzebujemy za dużo sytuacji, aby zdobyć gola. Ciężko się gra przeciwko tak defensywnie nastawionej drużynie. Mało zespołów na świecie radzi sobie z zespołami tak defensywnie ustawionymi. Rozegraliśmy bardzo dobry mecz i graliśmy konsekwentnie, a nie na wariackich papierach. Dobrze też funkcjonowały tyły, bo pierwszą sytuację do wybronienia Marian miał dopiero w 82 minucie. To nasze drugie zwycięstwo z rzędu na własnym stadionie i bardzo się z tego cieszę.
Orest Lenczyk (trener Zagłębia): - Bardzo dużo zrobiliśmy dzisiaj, aby nie przegrać, ale mniej, aby wygrać. To był mecz Zagłębie Lubin – Paixao. Tyle, ile ten chłopak zdobył Śląskowi punktów, to szkoda gadać i dzięki temu sytuacja wrocławskiego zespołu jest o niebo lepsza od naszej. Wygrywając dzisiaj mieliśmy szanse wyprzedzić Śląsk w tabeli. Ale z szansami jest tak, że są, a później ich nie ma. Problemy się zaczęły u nas w momencie, kiedy boisko opuścił Adam Banaś, który miał pewne zadania, umożliwiające spokojniejszą grę w obronie. W 85 minucie zapytałem naszą ławkę rezerwowych, czy w tej sytuacji remis nas zadawala. Nie po to się trenuje, aby w ten sposób pożegnać się z szansami nawet na jeden punkt. Przed nami sześć meczów, ale widzę, że musimy wszystkie spotkania wygrać na swoim stadionie, aby myśleć o utrzymaniu. Wszelkie kalkulacje nie mają już sensu.
Śląsk Wrocław - Zagłębie Lubin 1:0 (0:0)
Bramki: M. Paixao (86')
Śląsk Wrocław: Marian Kelemen, Adam Kokoszka, Dudu Paraiba, Rafał Grodzicki, Paweł Zieliński, Lukas Droppa (63' Sebino Plaku), Tom Hateley, Sebastian Mila, Dalibor Stevanović (82' Przemysław Kaźmierczak), Flavio Paixao, Marco Paixao
Zagłębie Lubin: Silvio Rodić- Dorde Cotra, Pawel Vidanov, Adam Banaś (72' Elvedin Dżinić), Lubomir Guldan, Aleksander Kwiek, Jiri Bilek, Miłosz Przybecki (59' David Abwo), Adrian Błąd, Manuel Curto (79' Łukasz Piątek), Arkadiusz Piech
Żółte kartki: Grodzicki, F. Paixao - Przybecki, Cotra, Kwiek, Vidanow
Sędzia: Jarosław Przybył (Kluczbork)
Komentarze