Piękny sen Atletico trwa. Derby Madrytu w finale!

To był piękny wieczór dla Atletico. Mimo straconej bramki gracze Diego Simeone się nie poddali i ciągle grali konsekwentnie. Walczyli o marzenia. To zaowocowało aż trzema bramkami i podbiciem Stamford Bridge. Obrońcy Chelsea przez cały sezon grali dobrze, lecz tym razem zawiedli. A więc w finale derby Madrytu!
W pierwszym meczu padł bezbramkowy remis. To zwiastowało wielkie emocje w rewanżu. Jose Mourinho nie byłby sobą, gdyby czymś nie zaskoczył. Na konferencji przedmeczowej było raz spokojnie, raz śmiesznie. Największą niespodziankę szykował jednak na kolejny dzień. Zdecydował się na skład, który nigdy ze sobą nie grał i prawdopodobnie już nie zagra. Cesar Azpilicueta w środku pola? Ktoś tu się wzoruje na Pepie Guardioli…
Najbardziej krytykowani na liście strzelców
Jednak przedmeczowe grafiki kłamały i Hiszpan rozpoczął mecz na prawym skrzydle. Mimo takiego zabezpieczenia, to właśnie z tej strony Atletico stworzyło zagrożenie. Mnóstwo w tym było przypadku - uderzał (dośrodkowywał?) Koke, a piłka odbiła się od poprzeczki i omal nie zaskoczyła Marka Schwarzera.
Chelsea grała dużo bardziej ofensywnie niż w Madrycie, ale cały czas rozważnie. I dostała swoją nagrodę. Na prawym skrzydle dryblował Willian. Z trudem, ale ograł dwóch rywali. Piłka trafiła do Azpilicuety, który wyłożył ją Fernando Torresowi. Były napastnik Atletico wyprowadził londyńczyków na prowadzenie. Gola oczywiście nie celebrował.
Mało wskazywało na to, że goście wyrównają. Jednak przy dosyć biernej postawie obrony Chelsea się udało. Centrował Tiago, piłkę wzdłuż bramki wstrzelił Juanfran, a Adrian dosyć niezgrabnie, ale wyrównał. Błąd defensywy – żaden z trzech zawodników „The Blues” nie potrafił wyjaśnić sytuacji.
Obrona Chelsea została w szatni
A więc remis, który dawał awans Atletico. Po przerwie podopieczni Jose Mourinho musieli zmienić swój styl i ruszyć do przodu. Mieli szansę po stałym fragmencie. Uderzał John Terry, ale Thibaut Courtois kapitalnie obronił to uderzenie. Zupełnie jak kilkanaście minut później, gdy uratował drużynę po strzale Davida Luiza.
Te wydarzenia przedzieliła jedna akcja. Ale jakże ważna. Rezerwowy Samuel Eto’o sfaulował we własnym polu karnym Diego Costę. Decyzja oczywista: rzut karny. Do piłki podszedł sam poszkodowany. Miał mnóstwo problemów z… ustawieniem piłki. Tak się denerwował, że dostał żółtą kartkę. Ostatecznie utrzymał nerwy na wodzy. Pewny strzał, 2:1 Atletico!
Obrona Chelsea została w szatni. Świadczy o tym kolejna sytuacja, którą dobiła gospodarzy. Fatalna postawa w defensywie - coś, co nie przytrafiało się przez cały sezon, nagle zdarzyło się w być może najważniejszym spotkaniu sezonu. Dośrodkował Juanfran, w poprzeczkę trafił Arda Turan, obrona stała, więc Turek spokojnie dobił wbił piłkę do siatki. Piękny sen Atletico trwa. W finale derby Madrytu!
CHELSEA – ATLETICO Madryt 1:3 (1:1)
Bramki: Torres 36 – Adrian 44, Costa 60 (karny), Turan 72. Sędzia: Rizzoli. Widzów: 42 000.
CHELSEA: Schwarzer – Ivanovic, Cahill, Terry, Cole (53 Eto’o) – Azpilicueta, Luiz, Ramires – Willian (77 Schuerrle), Torres (67 Ba), Hazard.
ATLETICO: Courtois – Juanfran, Miranda, Godin, Filipe Luis – Koke, Suarez, Tiago, Turan (83 Rodriguez) – Adrian (66 Garcia), Costa (76 Sosa).
Żółte kartki: Cahill – Adrian, Costa.
Najbardziej krytykowani na liście strzelców
Jednak przedmeczowe grafiki kłamały i Hiszpan rozpoczął mecz na prawym skrzydle. Mimo takiego zabezpieczenia, to właśnie z tej strony Atletico stworzyło zagrożenie. Mnóstwo w tym było przypadku - uderzał (dośrodkowywał?) Koke, a piłka odbiła się od poprzeczki i omal nie zaskoczyła Marka Schwarzera.
Chelsea grała dużo bardziej ofensywnie niż w Madrycie, ale cały czas rozważnie. I dostała swoją nagrodę. Na prawym skrzydle dryblował Willian. Z trudem, ale ograł dwóch rywali. Piłka trafiła do Azpilicuety, który wyłożył ją Fernando Torresowi. Były napastnik Atletico wyprowadził londyńczyków na prowadzenie. Gola oczywiście nie celebrował.
Mało wskazywało na to, że goście wyrównają. Jednak przy dosyć biernej postawie obrony Chelsea się udało. Centrował Tiago, piłkę wzdłuż bramki wstrzelił Juanfran, a Adrian dosyć niezgrabnie, ale wyrównał. Błąd defensywy – żaden z trzech zawodników „The Blues” nie potrafił wyjaśnić sytuacji.
Obrona Chelsea została w szatni
A więc remis, który dawał awans Atletico. Po przerwie podopieczni Jose Mourinho musieli zmienić swój styl i ruszyć do przodu. Mieli szansę po stałym fragmencie. Uderzał John Terry, ale Thibaut Courtois kapitalnie obronił to uderzenie. Zupełnie jak kilkanaście minut później, gdy uratował drużynę po strzale Davida Luiza.
Te wydarzenia przedzieliła jedna akcja. Ale jakże ważna. Rezerwowy Samuel Eto’o sfaulował we własnym polu karnym Diego Costę. Decyzja oczywista: rzut karny. Do piłki podszedł sam poszkodowany. Miał mnóstwo problemów z… ustawieniem piłki. Tak się denerwował, że dostał żółtą kartkę. Ostatecznie utrzymał nerwy na wodzy. Pewny strzał, 2:1 Atletico!
Obrona Chelsea została w szatni. Świadczy o tym kolejna sytuacja, którą dobiła gospodarzy. Fatalna postawa w defensywie - coś, co nie przytrafiało się przez cały sezon, nagle zdarzyło się w być może najważniejszym spotkaniu sezonu. Dośrodkował Juanfran, w poprzeczkę trafił Arda Turan, obrona stała, więc Turek spokojnie dobił wbił piłkę do siatki. Piękny sen Atletico trwa. W finale derby Madrytu!
CHELSEA – ATLETICO Madryt 1:3 (1:1)
Bramki: Torres 36 – Adrian 44, Costa 60 (karny), Turan 72. Sędzia: Rizzoli. Widzów: 42 000.
CHELSEA: Schwarzer – Ivanovic, Cahill, Terry, Cole (53 Eto’o) – Azpilicueta, Luiz, Ramires – Willian (77 Schuerrle), Torres (67 Ba), Hazard.
ATLETICO: Courtois – Juanfran, Miranda, Godin, Filipe Luis – Koke, Suarez, Tiago, Turan (83 Rodriguez) – Adrian (66 Garcia), Costa (76 Sosa).
Żółte kartki: Cahill – Adrian, Costa.
Komentarze