Walka ciągle trwa. Trefl wygrał wojnę nerwów

Koszykówka
Walka ciągle trwa. Trefl wygrał wojnę nerwów
Michał Michalak (numer 23) trafił dla Trefla bardzo ważne punkty w końcówce / fot. PAP

Zespół z Sopotu był pod ścianą, musiał zwyciężyć, żeby przedłużyć nadzieje na awans do finału i dopiął swego. Trefl wygrał we własnej hali 71:57 ze Stelmetem Zielona Góra. O awansie do finału zadecyduje piąte spotkanie.

Trefl jest w tym sezonie specjalistą od horrorów, długich serii i dramatycznych zwrotów akcji. Do półfinału awansował w niezwykłych okolicznościach, reanimowany rzutami Adama Waczyńskiego, więc jeśli ma być też w finale, to na pewno z przytupem.

Stelmet meczem numer trzy, wygranym 94:69 uchylił sobie drzwi do obrony mistrzostwa Polski. Trefl w czwartek znów je zamknął. Po obu zespołach widać było, o jaką stawkę toczy się gra. Gospodarze wyszli na parkiet niesamowicie zmotywowani, każdy zawodnik walczył jak o życie. Goście, dla odmiany, byli usztywnieni szansą, jaka się przed nimi otworzyła.

Mecz zaczął się od prowadzenia Trefla 9:0, a pierwsze punkty Stelmet zdobył dopiero po upływie ponad 4,5 minuty. To wynik nie tylko nerwów mistrzów Polski, ale też doskonałej obrony gospodarzy.

To nie trwało jednak długo. Jeszcze w pierwszej kwarcie Trefl pozwolił się rywalom zbliżyć a potem forma obu drużyn falowała. Raz jedni grali dobrze, raz drudzy. Kiedy Trefl gubił piłkę, paliwo dostawał Stelmet. Kiedy mistrzowie zaczynali się gubić, ręce unosił w górę zespół z Sopotu.

Kluczem do zwycięstwa było to, kto pierwszy opanuje nerwy i będzie umiał trafić do kosza z przeciwnikiem niemal wiszącym mu na szyi. Czystych pozycji było niewiele, walki i przepychania - ile dusza zapragnie. Świetnie w takiej grze odnajdywał się Adam Waczyński, który trafiał z najtrudniejszych pozycji. Dobrze pod koszem grali Paweł Leończyk i Milan Majstorović. Świetnie na polu bitwy czuł się Lance Jeter. Rezerwowy rozgrywający Trefla to góra samych mięśni, dzięki którym rozbijał większych i silniejszych od siebie.

W Stelmecie brakowało lidera, który poderwałby zespół w trudnych momentach. Nie potrafił się odnaleźć Christian Eyenga, Łukasz Koszarek miał aż cztery straty, nie błyszczał Vladimir Dragicević. Sam Przemysław Zamojski (jedyny, który rzucił przynajmniej 10 pkt) to za mało.

Mimo słabej gry Stelmet aż do połowy czwartej kwarty był blisko zwycięstwa. Trefl się ciskał, a Stelmet te ataki odpierał, długimi fragmentami nawet prowadził. Kluczowa mogła się okazać sytuacja z końcówki trzeciej kwarty, kiedy za niesportowy faul i w konsekwencji piąte przewinienie zszedł Dragicević. Dopiero wtedy Trefl mógł wrzucić drugi bieg i odskoczył rywalom. Ważne punkty zdobył wtedy Michał Michalak. Na zryw Trefla Stelmet nie potrafił znaleźć odpowiedzi i za karę będzie musiał rozegrać piąty mecz w Zielonej Górze. Tam się wszystko może zdarzyć.

Trefl Sopot - Stelmet Zielona Góra 71:57 (18:14, 12:21, 17:14, 24:8)
Łukasz Majchrzyk, Polsat Sport

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze