Lepa: Kompania braci taty Prandellego

Piłka nożna
Lepa: Kompania braci taty Prandellego
Włochy zjednoczone / fot. PAP/EPA

Włosi nie są stawiani w pierwszym szeregu faworytów mundialu w Brazylii, ale przecież to wicemistrzowie Europy, ekipa która zawsze na turnieju może się rozkręcić. Wygrana z Anglią 2:1 pokazuje, że wysoka forma jest całkiem blisko.

Italia oparta jest na piłkarzach rodzimych klubów, które ostatnio zawodzą w europejskich pucharach, ale którzy odnajdują się w narodowych barwach. I do tego Cesare Prandelli – autor projektu Reprezentacja, trener odważny i konsekwentny.

Mam wrażenie, że Italia od zawsze spisuje się najlepiej, kiedy spadają na nią kłopoty. No to teraz źle być nie powinno, bo Prandelli ma spore problemy – na pierwszy mecz z Anglią wypadło mu trzech podstawowych piłkarzy: Riccardo Montolivo mundial ma z głowy, Gianluigi Buffon dziś odpuścił występ w debiucie, bowiem ból skręconej kostki okazał się zbyt dolegliwy, a gra Mattii Di Sciglio już od kilku dni była niepewna.


Ostatki mistrzowskiej ekipy

Na szczęście do zdrowia wrócił Salvatore Sirigu. Dostępu do jego bramki bronić będą podczas mundialu Andrea Barzagli i Gabriel Paletta, jedno z odkryć selekcjonera, były reprezentant młodzieżówki Argentyny (za niego, ewentualnie, Leonardo Bonucci). Po bokach defensywy wystąpią: kolega klubowy Kamila Glika – Matteo Darmian i Giorgio Chiellini.

Wiele zależeć w Italii będzie jednak od trzech głównych kreatorów gry. O Andrei Pirlo napisano już tysiące peanów, więc nie ma co przedstawiać pomocnika mistrzów świata z 2006 roku i obecnie Juventusu Turyn. Ale niemniej ważny może być Daniele De Rossi, który także ma na koncie złoty medal sprzed ośmiu lat, a który łączy cechy piłkarza o usposobieniu ofensywnym, z takim który uspokaja grę ekipy Prandellego. Trzecim reżyserem będzie, w zastępstwie Montolivo, Marco Verratti, malutki pomocnik swego czasu odkryty dla dorosłej piłki przez Zdenka Zemana.


Czeska rewolucja

Zresztą w Italii są jeszcze dwaj piłkarze wykreowani przez czeskiego szkoleniowca. Jeszcze rok temu Verratti, Ciro Immobile oraz Lorenzo Insigne występowali w reprezentacji do lat 21, a w sezonie 2011/12 tworzyli zabójcze trio drugoligowej Pescary. To właśnie tam Zeman wprowadził ich na salony futbolu. Młodziutki ofensywny tercet (mieli wówczas odpowiednio 20, 22 i 21 lat) zachwycił całą Italię. Grali piłkę piękną, tak ożywczą dla włoskiego calcio.

Nic dziwnego, że zaraz po Verrattiego sięgnęło PSG, a konkretnie Leonardo, który znał przecież doskonale piłkarzy z Półwyspu Apenińskiego. Insigne zrazu wrócił z wypożyczenia do Napoli, gdzie szybko pozwolił zapomnieć o Ezequielu Lavezzim – w minionym sezonie strzelił już pięć goli w ośmiu meczach europejskich pucharów. Wreszcie Immobile stał się prawdziwą rewelacją Serie A, gdzie strzelił dla Torino 22 gole i został królem strzelców. Od przyszłego sezonu zastąpi zaś Roberta Lewandowskiego w Borussii Dortmund.


SuperMario to superkłopoty?

W podstawowym składzie z wymienionej trójki w całym turnieju grać będzie zapewne tylko Verratti, ale to piłkarz genialny, o super instynkcie i dużej szybkości decyzji oraz gry. Jeśli on wytrzyma presję, to może Italia odzyska dla dobra swych „tifosich” Mario Balotellego, jednego z bohaterów Euro 2012, ale piłkarza chimerycznego i potrafiącego rozbroić każdą drużynę od środka? To on ma być pierwszą armatą Niebieskich, punktem odniesienia dla skrzydłowych – Antonio Candrevy i Claudio Marchisio, których wspomagać będą boczni obrońcy – Chiellini i Darmian. W meczu z Anglią (2:1) zdobył gola i dał nadzieję włoskim kibicom, że więcej będzie na mundialu grał niż pajacował.

Z ławki Prandelli w każdym momencie może wprowadzić Antonio Cassano, kolejnego enfant terrible calcio, który ostatnio zaliczył 12 goli dla Parmy, czy wspomnianego już króla Immobile. Pomoc wzmocnić zaś mogą Alberto Aquilani, czy Thiago Motta. Teoretycznie więc Włosi mają kompletny skład, choć brak w nim chyba takich gwiazd jak w 2006 roku, kiedy byli Alessandro Del Piero, czy Francesco Totti wspomagający supersnajperów w postaci Luki Toniego, Filippo Inzaghiego i Alberto Gilardino. Ale to już zmartwienie Prandellego...


Droga przez mękę

Jedno na co nie ma wpływu selekcjoner Włoch to miejsce rozgrywania spotkań. Azzurri trafili do chyba najtrudniejszej grupy mundialu (obok grupy B i na pewno pod względem rankingu FIFA), gdzie nawet trzy mecze bez porażki mogą nie wystarczyć. W dodatku drogę do finału w Rio de Janeiro rozpoczęli w Manau, gdzie panowały potwornie ciężkie warunki atmosferyczne.

Ale to nie koniec – ewentualne drugie miejsce w rywalizacji z Urugwajem, Anglią i Kostaryką może oznaczać spotkanie w ćwierćfinale mundialu Brazylii, a więc gospodarzy. Kto pamięta mistrzostwa w 2002 roku, wie, że to nie jest ich ulubiona ścieżka. Z drugiej strony zwycięstwo w grupie D powinno stawić na ich drodze w 1/4 finału Holandię, bądź Hiszpanię. I tak źle, i tak niedobrze.


Bracia, czy tylko kompani?

Siłą Italii ponad wszystko musi być więc kolektyw – bez gwiazd formatu Leo Messiego, Cristiano Ronaldo, Neymara, czy Robina van Persiego, bez piłkarzy, którzy znaczyli ostatnie sezony w klubach Starego Kontynentu, muszą stanowić niezłomny kolektyw. Na to zawsze stawia zresztą Prandelli – „grupa ponad wszystko”, twierdził wprowadzając kodeks etyczny w reprezentacji. „Zewrzyjmy szeregi,gotowi na śmierć, gotowi na śmierć, Italia wezwała!” – śpiewają przed meczem słowa hymnu „Fratelli Italia” („Bracia włoscy”) piłkarze Azzurrich. Italia wzywa, czy Bracia włoscy odpowiedzą?
Marcin Lepa, Polsat Sport

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze