Dziekanowski: Del Bosque już się nie zakocha

Piłka nożna
Dziekanowski: Del Bosque już się nie zakocha
Jaki los spotka Vicente del Bosque?/ fot. PAP

Wciąż trudno w to uwierzyć, ale już po dwóch kolejkach fazy grupowej dwie europejskie potęgi - Hiszpanie i Anglicy pakują się do domu. Wniosek? Podczas brazylijskiego mundialu najbezpieczniej jest mówić i pisać o tym, co już było, a nie co będzie. Turniej przynosi tyle niespodzianek, że można narazić się na śmieszność.

Kiedy myślę o Hiszpanii i Anglii przed oczami mam dwóch piłkarzy, którzy do Brazylii nie pojechali – Carlesa Puyola i Johna Terry’ego. Obaj są świetnymi stoperami, których zabrakło tym reprezentacjom. Przy ofensywnej grze zespół musi mieć mocną i zgraną obronę, bo jest narażony na ataki rywala dużo bardziej, niż drużyny, które nastawiają się na kontry. Przede wszystkim jednak Puyol i Terry są urodzonymi liderami, przywódcami. Brak charyzmatycznych postaci, ludzi, którzy byli w stanie poderwać te drużyny do walki jest według mnie główną przyczyną ich porażek.
W Hiszpanii zawiedli ci, którzy mogli Puyola w jakimś stopniu zastąpić: Sergio Ramos, a przede wszystkim Xavi Hernandez, który może nie jest typem przywódcy, ale miał być mózgiem tej drużyny. Ale Xavi jest na rozdrożu kariery, głowę ma zajętą innymi problemami niż reprezentacja, dlatego jest bez formy, nie mógł dać wiele drużynie.

Rooney ofiarą dziennikarzy i selekcjonera

W Anglii wydawało się, że przyszedł czas na to, by przywództwo w drużynie narodowej wziął Wayne Rooney, który jest w najlepszym dla piłkarza wieku – ma doświadczenie, powinien być dojrzały i powinien być głodny sukcesu, zwłaszcza z reprezentacją. Niestety dla Anglików Rooney stał się ofiarą dziennikarzy i selekcjonera, którzy zajęli się poszukiwaniem dla niego innej pozycji, niż ta, w której spisuje się najlepiej – jako napastnik. Wycofując go do środka boiska Roy Hodgson zabił w nim instynkt kilera. Rooney musiał wykonywać inne zadania, rozmienił się na drobne. I tak zrobił dużo – zaliczył asystę, strzelił gola. Nie był jednak piłkarzem, który da tej drużynie impuls do walki. Pamiętam taką sytuację w meczu z Urugwajem, kiedy na środku boiska Rooney stracił piłkę. Stanął i wyglądał na zdezorientowanego, nie wiedział co się dzieje. Rooney w swoich najlepszych czasach zagryzłby zęby, pogonił za piłką i albo ją szybko odebrał, albo sfaulował zawodnika, który mu ją zabrał. Na pewno by nie odpuścił.

Podobnie zachowywał się drugi potencjalny lider, czyli Steven Gerrard. Nie widziałem w nim tego serca, które zazwyczaj wkłada w grę. Bardzo dobrze wywiązuje się ze swojej nowej roli defensywnego pomocnika, ale brakuje mu już ognia.

Co dalej?

Wkrótce dowiemy się jaki los spotka obu selekcjonerów. Obie federacje chcą trzymać ich na swoich stanowiskach. Nie wiem czy to dobry pomysł. 63-letni Vincente del Bosque pięknie bronił swoich wybrańców, w których jest zakochany (ze wzajemnością), przypominając ile radości dali kibicom na poprzednich trzech turniejach. Mówił, że nie miał sumienia zostawić niektórych zawodników w domu, mimo że nie widział w ich oczach błysku, głodu sukcesu. Niemożliwe byłoby odkochanie sie w swoich dzieciakach.Ojcowskie uczucia wzięły górę nad chłodną kalkulacją. Reprezentacja Hiszpanii potrzebuje świeżej krwi. Wydaje mi się, że del Bosque nie jest w stanie zakochać się jeszcze raz w nowych piłkarzach. Nie stać go na nową miłość. „Zauroczenie" Diego Costą jest dowodem, że mógłby tylko pobłądzić.

Przebudować angielski zespół próbował Roy Hodgson, który jest trzy lata starszy od del Bosque. Wyglądało to obiecująco. Niestety Anglik, wielki miłośnik herbaty z mlekiem, nie potrafił pobudzić swoich piłkarzy. Było to widoczne zwłaszcza w meczu z Urugwajem. Jeśli Hodgson zostanie na stołku selekcjonera, to będzie musiał przerzucić się na kawę, najlepiej pobudzające włoskie espresso.
Dariusz Dziekanowski, Polsat Sport

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze