Orły z Eastbourne wciąż niepokonane w leśnych ostępach. Piraci kontratakują

Guy Gisburne miałby ogromne problemy, aby odnaleźć się w lesie Arlington. Nic dziwnego, że drużyny przyjeżdżające do królestwa Boba Dugarda gubią się na torze Orłów. Eastbourne i Poole to sąsiedzi z tabeli Elite League. Poniedziałkowy wieczór zapowiada się fascynująco. Mecz najstarszej ligi na świecie w Polsacie Sport o godz. 20.00.
Nietypowo, bo pół godziny wcześniej niż zazwyczaj rozpocznie się mecz żużlowej Elite League. Organizatorzy chcą, aby miłośnicy speedwaya mogli obejrzeć mecze piłkarskiego mundialu, więc wkomponowali się pomiędzy dwa mecze fazy pucharowej piłkarskich MŚ. Gdyby jeszcze do Eastbourne dotarł ulubieniec miejscowych kibiców – Lukas Dryml – byłoby pięknie jak w bajce…
Spór o kształt skrzydeł Orłów
Budowanie zespołu to zadanie dla matematyków i psychologów. Niby w lesie jest łatwiej o skupienie, bo szum drzew i wsłuchiwanie się w majestatyczny głos myśliwego Herne’a sprzyja jasności umysłu, a jednak wśród mieszkańców Arlington rozgorzał spór. Jak w filmie Richarda Carpentera: Will Szkarłatny chciałby zaatakować Gisburne’a na otwartej łące, a Robin Hood wolałby przygotować zasadzkę w lesie… Richard zmarł przed dwoma laty, ale duchy z wioski Wickham, w której mieszkała Meg – ukochana Małego Johna, twierdzą, że scenarzysta urodzony w King’s Lynn zaglądał na speedway na Saddlebow Road…
Trevor Geer, menedżer Eastbourne Eagles, bardzo chciał, aby do zespołu Orłów wrócił Lukas Dryml. Pomysł był sensowny, bo Czech, rodowity pardubiczanin, był uwielbiany przez kibiców Eastbourne. Impulsywny, szalony, nie skrywający uczuć – ktoś taki był potrzebny drużynie Orłów. Lukasowi urodziła się córka Terezka, ożenił się, wolał wieczory przy dobrym złocistym napoju i jak mówią Czesi "smażenym syrze z tatarskou omaćkou" niż przerzucanie zębatkami, ale rozważał powrót do Eastbourne. Owszem, doskwierał mu ból w ramieniu, był myślami przy prowadzeniu rodzinnego biznesu – salonu Skody w Pardubicach, ale gdyby doszło do porozumienia wśród szefostwa Eastbourne, Lukas wsiadłby do samolotu i utonąłby we mgle. Tym bardziej, że Dryml zawsze dobrze się czuł na południu Anglii. Niestety, pomysły na stworzenie zespołu były szalone, a w gęstym labiryncie ścieżek można było się pogubić…
Uporządkowanie papierzysk na linii Peterborough – Eastbourne nie stanowiłoby problemu. Dryml jeździł w barwach Orłów na bazie wypożyczenia z Peterborough. Czech miał średnią 5,70 na mecz, ale z chwilą gdy Bob Dugard zaczął upierać się przy osobie Mikkela Michelsena, zrobiło się ciasno. Dugard optował i lobbował za trio prowadzących parę: Bjarne Pedersenem, Cameronem Woodwardem i Joonasem Kylmaekorpim. Zatrudnienie młodego Duńczyka Michelsena sprawiło, że do limitu średniej na zespół zostało 5,42 punktu. A więc Lukasowi niewiele zabrakło, raptem 0,28 punktu, aby rozważać powrót do lasu.
- W Eastbourne panuje rodzinna atmosfera, ale tej zimy było bardzo gorąco. Odfrunął Simon Gustafsson, bo Bob uznał, że Szwedowi przyda się przewietrzenie szatni podobnie jak przed laty Lewisowi Bridgerowi. Ja stałem na stanowisku, że warto zatrzymać Simona, który jeździł dla Eastbourne od 2007 roku, bo on lubi znane ścieżki, a w lesie trudno poruszać się nowym przybyszom. Byłem przeciwnikiem zaangażowania Kima Nilssona, bo on wedle mojej oceny się nie rozwija. Zostawiłbym Timo Lahti, bo to pojętny uczeń. Nigdy nie zapomnę jak wspaniale wkomponował się do naszej drużyny w 2012 roku – twierdzi były kolega klubowy Marka Cieślaka, menedżer Eastbourne, Trevor Geer.
Nikt nie wątpi w talent Michelsena, który w grudniu 2013 roku pojawił się w siedzibie firmy Dugard Machine Tools w Hove, aby złożyć podpis pod kontraktem. Jednak Mikkel stawiał twarde warunki. - Muszę być na meczach duńskiej ligi, bo tego wymagają ode mnie duńscy sponsorzy. Bez nich nie ujechałbym trzech jardów na torze, więc Trevor musi tak poukładać klocki, aby nie było kolizji terminów w kalendarzu – mówił Duńczyk, który 19 sierpnia ukończy 20 lat. I cóż z tego, że w domu państwa Geer ma wikt i opierunek i rodzinną atmosferę, skoro przy pierwszej okazji pokazał delikatne różki… I na cóż te herbatki w ogrodzie…?
Przed rokiem Orły zajęły ósme miejsce w tabeli Elite League z dorobkiem 37 punktów w 28 meczach. Naturalnie Eastbourne marzy o powrocie do lat chwały. Tytuł wywalczony w 2000 roku wciąż wywołuje sentymentalne wspomnienia podczas długich zimowych wieczorów. Młodsi sympatycy pamiętają finał play-off Elite League z 2011 roku kiedy Orły w dwumeczu uległy Piratom.
Dugard upierał się przy Nilssonie i dopiął swego, choć Kim doznał poważnego urazu szyi i pleców podczas treningów na motocrossie w USA. Trevor chodził delikatnie obrażony, wdychał leśne perfumy i szukał pomysłu, którym mógłby zabłysnąć przed Bobem. - Szanuję historię, ale nie żyję przeszłością. Wiem, że wiele osób w Eastbourne wciąż uważa, że powinniśmy mieć zespół z debiutanckiego sezonu Cama Woodwarda. Nicki Pedersen, Adam Shields, Dean Barker, David Norris, Eddie Kennett i młody 16-letni Lewis Bridger na rezerwie… A ja wolę czytać w przyszłości – twierdził Geer. Chodził, chodził, zaglądał jagodom w duszę i wymyślił. Zadzwonił na… Jamajkę!
Czarny ptak uzdrowił Eastbourne
21 lutego 2014 roku Lewis Blackbird ukończył 27 lat. Chłopak urodzony w Peterborough ma żużel we krwi, ale wie, że nie samą szlaką żyje człowiek. W grudniu 2013 roku Lewis wybrał się na wakacje. Jamajka to dla niego prawdziwy raj…- Leżałem na plaży kiedy zadzwonił telefon. Patrzę, a tu brytyjski numer. Usłyszałem głos Trevora Geera. Zaczął mi opowiadać o tym, że oglądał mnie w akcji w Mildenhall, Dudley, Leicester i Scunthorpe. Mówił, że jestem świetnym startowcem, a on takich potrzebuje w Eastbourne. Dogadaliśmy warunki kontraktu w 15 minut. To dla mnie ogromna szansa, bo będę mógł uczyć się od takich wyjadaczy jak Bjarne czy Cam – cieszył się jak dziecko Lewis Blackbird.
Geer wiedział, że Lewis świetnie rozumie się z zawodnikiem, który mieszka nieopodal Marka Webbera, byłego kierowcy Red Bull Racing, w angielskim Aylesbury. Zasugerował Lewisowi, aby porozmawiał z 26-letnim Danem Halseyem. Skoro razem startowali na Wyspach, to nie ma obaw o nić porozumienia pomiędzy tą dwójką. Lewis błyskawicznie przekonał Dana i Halsey zawitał do „leśnej drużyny”.
Lewis z Cambridgeshire ma speedway w genach. Tata Carl Blackbird spędził ponad dekadę na motocyklu żużlowym. Wujkowie: Mark i Paul też pędzili na speedwayowych rumakach. Kiedy w 2010 roku Lewis kupił motocykl od Andy’ego Taylora i uszczuplił portfel o 1200 funtów, nie był pewien czy chce być profesjonalistą. Bardziej podążał za głosem rodziny. „Gdyby ktoś mi powiedział, że awansuję do finału brytyjskiego, wyśmiałbym go. Tymczasem zająłem 13 miejsce w debiucie, więc tańczę ze szczęścia. Uważam, że połączenie startów na trudnym technicznym torze w Arlington z lotniskiem w rodzinnym Peterborough jest idealną kombinacją. Rozwijam się i odrabiam stracony czas” – zauważył Lewis.
Blackbird nie ukrywa, że w poprzednim sezonie był bardzo zajęty (startował w National i Premier League), ale teraz więcej brzęczących monet wpada do jego skarbonki. - To mój najlepszy rok pod względem finansowym. Jeżdżę w Premier i Elite League, więc lepiej zarabiam, a zatem mogę bardziej skoncentrować się na diecie, treningach i pracy w warsztacie, a nie szukać dorywczych zajęć. Nie żałuję, że zacząłem tak późno traktować speedway jako poważne zagadnienie. W życiu trzeba pobawić się, potańczyć i upaść, aby docenić stabilizację. Kiedyś nie poświęcałem się żużlowi w 100%. Ładne dziewczyny i ciekawy taniec bardziej mnie pociągały niż ślęczenie przy motorach – wyznaje Lewis.
Blackbird miał być odkryciem King’s Lynn Young Stars w 2011 roku, ale czmychnął do Mildenhall Fen Tigers skuszony obietnicami Michaela Lee, mistrza świata z 1980 roku. Zdobył tytuł National League w 2012 roku, po czym wykonał kolejny zaskakujący ruch transferowy. Przefrunął do Cradley Heathens, drużyny, która o włos przegrała tytuł z Mildenhall w 2012 roku. - Zdobyłem tytuł z Cradley Heath w 2013 roku, więc dokonałem dobrego wyboru. Kiedy świętowaliśmy mistrzostwo National League w 2013 roku, popłakałem się, bo przypomniały mi się słowa ojca. W dzieciństwie często zabierał mnie na żużel do Long Eaton. Tata Carl jeździł w Long Eaton, a po meczach sadzał mnie na motocyklu. Czasami pozwalał pojeździć po ostatnim wyścigu, ale zawsze przypominał , że mam pilnować szkoły. Mówił: nie będzie dobrych ocen, nie ma mowy o speedwayu. Może czułem się skrępowany, potrzebowałem łyku wolności. Nauczyłem się na własnych błędach, a teraz chcę być jak najlepszy w speedwayu. Rosco dzwonił do mnie i powiedział, że bierze mnie pod uwagę przy ustalaniu składu Wielkiej Brytanii na Puchar Świata. Myślałem, że oszaleję ze szczęścia! – twierdzi Blackbird.
Lewis to diament w składzie Orłów. Blackbird legitymuje się średnią 9,22 punktu na mecz na własnym torze i 8,00 na wyjazdach. Łączna średnia jest imponująca: 8,86 na mecz. Nie ma cienia wątpliwości: warto było zadzwonić na Jamajkę, Mr. Geer!
Obawy o Vaclava Milika
Matt Ford lubi komplementować młodych żużlowców i wie, że Czech Vaclav Milik ma talent do jazdy na motocyklu, ale przestrzega przed nadmiernym optymizmem. - Vaclav jest bardzo zdolnym zawodnikiem, ale myślę, że gdy zobaczy tor w Arlington, przeżyje szok kulturowy. To trochę tak jakby angielski szlachcic przyleciał do Kambodży. Milik dobrze radzi sobie na Wyspach, ale nigdy nie był na torze Orłów, więc nie spodziewam się, że będzie objeżdżał Pedersena i Woodwarda. Wiem ile czasu zajęło Magicowi Janowskiemu zanim przekonał się do ciasnych, trudnych torów. Neil Middleditch sprawił, że Magic nabrał ochoty do bardziej ofensywnej jazdy na Monmore Green, Kirky Lane czy Arlington. Vaclav potrzebuje czasu, a my nie siejemy paniki. Ma swobodę, może się rozwijać, choć wiem, że przeskok z długiego i szerokiego toru w Pardubicach do Eastbourne będzie dla niego nie lada przeżyciem. Doświadczenie jest bezcenne. Wierzę, że Darcy przekaże kolegom kilka cennych uwag – wyznał promotor Poole Pirates, Matt Ford.
9 kwietnia Piraci pokonali na własnym torze ekipę Trevora Geera 52-37. Vaclav Milik zdobył 9 oczek w 4 startach. Sędzia Dave Robinson był wówczas pod wrażeniem jazdy Czecha. Vaclav wygrał trzy wyścigi, a marzenia o bezbłędnym wieczorze nie spełniły się, bo w szóstym biegu Milika dopadł pech. Kylmaekorpi upadł na wejściu w drugi łuk, Milikowi spadł tylny łańcuch, zaliczył dzwona i nie mógł wydostać się spod dmuchanej bandy. Pozbierał się w kolejnych wyścigach, był solidnym punktem drużyny z Wimborne Road. Głównymi architektami zwycięstwa nad Eastbourne byli Polacy: Przemysław Pawlicki zdobył 13 punktów, a Maciej Janowski zainkasował 10 punktów + 2 bonusy. Gość jadący w miejsce kontuzjowanego w Auckland Darcy’ego Warda – Craig Cook – zawiódł na całej linii. Zgromadził zaledwie 4 oczka + bonus w 4 startach.
Darcy to dobry kolega Przemka i Maćka. Australijczyk i duet Polaków to główna siła uderzeniowa Piratów. Dwukrotny indywidualny mistrz świata juniorów ma apetyt na poprawienie rekordu toru w Arlington, który należy do jego rodaków. - Nie ma nic lepszego niż wyprzedzenie twoich ziomków. My Australijczycy bawimy się sportem, ale nie stosujemy taryfy ulgowej na torze. Zawsze zaciekle walczymy między sobą. To taki instynkt chłopięcy, aby ograć kolegę z podwórka. Wiem, że Crumpie i Chris (Holder) wykręcili w Eastbourne najszybsze czasy: 54, 8 sekundy, ale nie zamierzam dłużej oglądać ich wyników w tabeli! – śmieje się Darcy.
Ward ostatnio był ogromnie zapracowany. Pomagał Kyle’owi Newmanowi. „Przegraliśmy pechowo u siebie z Coventry Bees i King’s Lynn Stars, ale nie powodu do płaczu. Poole jeszcze pokaże swoją moc. Kyle Newman i Ben Hopwood potrzebują czasu, aby zacząć punktować w Elite League. Na razie każdy ich wyjazd na tor to drżenie serca i większy lub mniejszy dramat. Kyle nie jest doświadczony, czasami nie wie jak zapanować nad gaźnikiem, ale ostatnio sporo dłubaliśmy przy jego furach. Poza tym, porozmawiałem z toromistrzem. Magic, Przemek i Josh lubią kiedy jest coś pod kołem. Kochamy przyczepne nawierzchnie. Jak będziemy robić tor pod koło, to w Poole już nikt nam nie podskoczy!” – śmieje się Darcy Ward. Trevor Geer mówi, że nie ma mowy o tym, aby zaklęcia sprzed roku działały. W lesie pod Eastbourne nie ma Azazela, barona de Belleme, mieczy Waylanda, Gulnara i pogańskiego święta Cromm Cruac. Eastbourne chce zmazać plamę po przegranej 35-55 przed rokiem z Poole. Przytulcie się do ramy motocykla Darcy’ego Warda i śmigajcie z nami w Polsacie Sport. Wielkie ściganie zaczyna się o 20.00!
Spór o kształt skrzydeł Orłów
Budowanie zespołu to zadanie dla matematyków i psychologów. Niby w lesie jest łatwiej o skupienie, bo szum drzew i wsłuchiwanie się w majestatyczny głos myśliwego Herne’a sprzyja jasności umysłu, a jednak wśród mieszkańców Arlington rozgorzał spór. Jak w filmie Richarda Carpentera: Will Szkarłatny chciałby zaatakować Gisburne’a na otwartej łące, a Robin Hood wolałby przygotować zasadzkę w lesie… Richard zmarł przed dwoma laty, ale duchy z wioski Wickham, w której mieszkała Meg – ukochana Małego Johna, twierdzą, że scenarzysta urodzony w King’s Lynn zaglądał na speedway na Saddlebow Road…
Trevor Geer, menedżer Eastbourne Eagles, bardzo chciał, aby do zespołu Orłów wrócił Lukas Dryml. Pomysł był sensowny, bo Czech, rodowity pardubiczanin, był uwielbiany przez kibiców Eastbourne. Impulsywny, szalony, nie skrywający uczuć – ktoś taki był potrzebny drużynie Orłów. Lukasowi urodziła się córka Terezka, ożenił się, wolał wieczory przy dobrym złocistym napoju i jak mówią Czesi "smażenym syrze z tatarskou omaćkou" niż przerzucanie zębatkami, ale rozważał powrót do Eastbourne. Owszem, doskwierał mu ból w ramieniu, był myślami przy prowadzeniu rodzinnego biznesu – salonu Skody w Pardubicach, ale gdyby doszło do porozumienia wśród szefostwa Eastbourne, Lukas wsiadłby do samolotu i utonąłby we mgle. Tym bardziej, że Dryml zawsze dobrze się czuł na południu Anglii. Niestety, pomysły na stworzenie zespołu były szalone, a w gęstym labiryncie ścieżek można było się pogubić…
Uporządkowanie papierzysk na linii Peterborough – Eastbourne nie stanowiłoby problemu. Dryml jeździł w barwach Orłów na bazie wypożyczenia z Peterborough. Czech miał średnią 5,70 na mecz, ale z chwilą gdy Bob Dugard zaczął upierać się przy osobie Mikkela Michelsena, zrobiło się ciasno. Dugard optował i lobbował za trio prowadzących parę: Bjarne Pedersenem, Cameronem Woodwardem i Joonasem Kylmaekorpim. Zatrudnienie młodego Duńczyka Michelsena sprawiło, że do limitu średniej na zespół zostało 5,42 punktu. A więc Lukasowi niewiele zabrakło, raptem 0,28 punktu, aby rozważać powrót do lasu.
- W Eastbourne panuje rodzinna atmosfera, ale tej zimy było bardzo gorąco. Odfrunął Simon Gustafsson, bo Bob uznał, że Szwedowi przyda się przewietrzenie szatni podobnie jak przed laty Lewisowi Bridgerowi. Ja stałem na stanowisku, że warto zatrzymać Simona, który jeździł dla Eastbourne od 2007 roku, bo on lubi znane ścieżki, a w lesie trudno poruszać się nowym przybyszom. Byłem przeciwnikiem zaangażowania Kima Nilssona, bo on wedle mojej oceny się nie rozwija. Zostawiłbym Timo Lahti, bo to pojętny uczeń. Nigdy nie zapomnę jak wspaniale wkomponował się do naszej drużyny w 2012 roku – twierdzi były kolega klubowy Marka Cieślaka, menedżer Eastbourne, Trevor Geer.
Nikt nie wątpi w talent Michelsena, który w grudniu 2013 roku pojawił się w siedzibie firmy Dugard Machine Tools w Hove, aby złożyć podpis pod kontraktem. Jednak Mikkel stawiał twarde warunki. - Muszę być na meczach duńskiej ligi, bo tego wymagają ode mnie duńscy sponsorzy. Bez nich nie ujechałbym trzech jardów na torze, więc Trevor musi tak poukładać klocki, aby nie było kolizji terminów w kalendarzu – mówił Duńczyk, który 19 sierpnia ukończy 20 lat. I cóż z tego, że w domu państwa Geer ma wikt i opierunek i rodzinną atmosferę, skoro przy pierwszej okazji pokazał delikatne różki… I na cóż te herbatki w ogrodzie…?
Przed rokiem Orły zajęły ósme miejsce w tabeli Elite League z dorobkiem 37 punktów w 28 meczach. Naturalnie Eastbourne marzy o powrocie do lat chwały. Tytuł wywalczony w 2000 roku wciąż wywołuje sentymentalne wspomnienia podczas długich zimowych wieczorów. Młodsi sympatycy pamiętają finał play-off Elite League z 2011 roku kiedy Orły w dwumeczu uległy Piratom.
Dugard upierał się przy Nilssonie i dopiął swego, choć Kim doznał poważnego urazu szyi i pleców podczas treningów na motocrossie w USA. Trevor chodził delikatnie obrażony, wdychał leśne perfumy i szukał pomysłu, którym mógłby zabłysnąć przed Bobem. - Szanuję historię, ale nie żyję przeszłością. Wiem, że wiele osób w Eastbourne wciąż uważa, że powinniśmy mieć zespół z debiutanckiego sezonu Cama Woodwarda. Nicki Pedersen, Adam Shields, Dean Barker, David Norris, Eddie Kennett i młody 16-letni Lewis Bridger na rezerwie… A ja wolę czytać w przyszłości – twierdził Geer. Chodził, chodził, zaglądał jagodom w duszę i wymyślił. Zadzwonił na… Jamajkę!
Czarny ptak uzdrowił Eastbourne
21 lutego 2014 roku Lewis Blackbird ukończył 27 lat. Chłopak urodzony w Peterborough ma żużel we krwi, ale wie, że nie samą szlaką żyje człowiek. W grudniu 2013 roku Lewis wybrał się na wakacje. Jamajka to dla niego prawdziwy raj…- Leżałem na plaży kiedy zadzwonił telefon. Patrzę, a tu brytyjski numer. Usłyszałem głos Trevora Geera. Zaczął mi opowiadać o tym, że oglądał mnie w akcji w Mildenhall, Dudley, Leicester i Scunthorpe. Mówił, że jestem świetnym startowcem, a on takich potrzebuje w Eastbourne. Dogadaliśmy warunki kontraktu w 15 minut. To dla mnie ogromna szansa, bo będę mógł uczyć się od takich wyjadaczy jak Bjarne czy Cam – cieszył się jak dziecko Lewis Blackbird.
Geer wiedział, że Lewis świetnie rozumie się z zawodnikiem, który mieszka nieopodal Marka Webbera, byłego kierowcy Red Bull Racing, w angielskim Aylesbury. Zasugerował Lewisowi, aby porozmawiał z 26-letnim Danem Halseyem. Skoro razem startowali na Wyspach, to nie ma obaw o nić porozumienia pomiędzy tą dwójką. Lewis błyskawicznie przekonał Dana i Halsey zawitał do „leśnej drużyny”.
Lewis z Cambridgeshire ma speedway w genach. Tata Carl Blackbird spędził ponad dekadę na motocyklu żużlowym. Wujkowie: Mark i Paul też pędzili na speedwayowych rumakach. Kiedy w 2010 roku Lewis kupił motocykl od Andy’ego Taylora i uszczuplił portfel o 1200 funtów, nie był pewien czy chce być profesjonalistą. Bardziej podążał za głosem rodziny. „Gdyby ktoś mi powiedział, że awansuję do finału brytyjskiego, wyśmiałbym go. Tymczasem zająłem 13 miejsce w debiucie, więc tańczę ze szczęścia. Uważam, że połączenie startów na trudnym technicznym torze w Arlington z lotniskiem w rodzinnym Peterborough jest idealną kombinacją. Rozwijam się i odrabiam stracony czas” – zauważył Lewis.
Blackbird nie ukrywa, że w poprzednim sezonie był bardzo zajęty (startował w National i Premier League), ale teraz więcej brzęczących monet wpada do jego skarbonki. - To mój najlepszy rok pod względem finansowym. Jeżdżę w Premier i Elite League, więc lepiej zarabiam, a zatem mogę bardziej skoncentrować się na diecie, treningach i pracy w warsztacie, a nie szukać dorywczych zajęć. Nie żałuję, że zacząłem tak późno traktować speedway jako poważne zagadnienie. W życiu trzeba pobawić się, potańczyć i upaść, aby docenić stabilizację. Kiedyś nie poświęcałem się żużlowi w 100%. Ładne dziewczyny i ciekawy taniec bardziej mnie pociągały niż ślęczenie przy motorach – wyznaje Lewis.
Blackbird miał być odkryciem King’s Lynn Young Stars w 2011 roku, ale czmychnął do Mildenhall Fen Tigers skuszony obietnicami Michaela Lee, mistrza świata z 1980 roku. Zdobył tytuł National League w 2012 roku, po czym wykonał kolejny zaskakujący ruch transferowy. Przefrunął do Cradley Heathens, drużyny, która o włos przegrała tytuł z Mildenhall w 2012 roku. - Zdobyłem tytuł z Cradley Heath w 2013 roku, więc dokonałem dobrego wyboru. Kiedy świętowaliśmy mistrzostwo National League w 2013 roku, popłakałem się, bo przypomniały mi się słowa ojca. W dzieciństwie często zabierał mnie na żużel do Long Eaton. Tata Carl jeździł w Long Eaton, a po meczach sadzał mnie na motocyklu. Czasami pozwalał pojeździć po ostatnim wyścigu, ale zawsze przypominał , że mam pilnować szkoły. Mówił: nie będzie dobrych ocen, nie ma mowy o speedwayu. Może czułem się skrępowany, potrzebowałem łyku wolności. Nauczyłem się na własnych błędach, a teraz chcę być jak najlepszy w speedwayu. Rosco dzwonił do mnie i powiedział, że bierze mnie pod uwagę przy ustalaniu składu Wielkiej Brytanii na Puchar Świata. Myślałem, że oszaleję ze szczęścia! – twierdzi Blackbird.
Lewis to diament w składzie Orłów. Blackbird legitymuje się średnią 9,22 punktu na mecz na własnym torze i 8,00 na wyjazdach. Łączna średnia jest imponująca: 8,86 na mecz. Nie ma cienia wątpliwości: warto było zadzwonić na Jamajkę, Mr. Geer!
Obawy o Vaclava Milika
Matt Ford lubi komplementować młodych żużlowców i wie, że Czech Vaclav Milik ma talent do jazdy na motocyklu, ale przestrzega przed nadmiernym optymizmem. - Vaclav jest bardzo zdolnym zawodnikiem, ale myślę, że gdy zobaczy tor w Arlington, przeżyje szok kulturowy. To trochę tak jakby angielski szlachcic przyleciał do Kambodży. Milik dobrze radzi sobie na Wyspach, ale nigdy nie był na torze Orłów, więc nie spodziewam się, że będzie objeżdżał Pedersena i Woodwarda. Wiem ile czasu zajęło Magicowi Janowskiemu zanim przekonał się do ciasnych, trudnych torów. Neil Middleditch sprawił, że Magic nabrał ochoty do bardziej ofensywnej jazdy na Monmore Green, Kirky Lane czy Arlington. Vaclav potrzebuje czasu, a my nie siejemy paniki. Ma swobodę, może się rozwijać, choć wiem, że przeskok z długiego i szerokiego toru w Pardubicach do Eastbourne będzie dla niego nie lada przeżyciem. Doświadczenie jest bezcenne. Wierzę, że Darcy przekaże kolegom kilka cennych uwag – wyznał promotor Poole Pirates, Matt Ford.
9 kwietnia Piraci pokonali na własnym torze ekipę Trevora Geera 52-37. Vaclav Milik zdobył 9 oczek w 4 startach. Sędzia Dave Robinson był wówczas pod wrażeniem jazdy Czecha. Vaclav wygrał trzy wyścigi, a marzenia o bezbłędnym wieczorze nie spełniły się, bo w szóstym biegu Milika dopadł pech. Kylmaekorpi upadł na wejściu w drugi łuk, Milikowi spadł tylny łańcuch, zaliczył dzwona i nie mógł wydostać się spod dmuchanej bandy. Pozbierał się w kolejnych wyścigach, był solidnym punktem drużyny z Wimborne Road. Głównymi architektami zwycięstwa nad Eastbourne byli Polacy: Przemysław Pawlicki zdobył 13 punktów, a Maciej Janowski zainkasował 10 punktów + 2 bonusy. Gość jadący w miejsce kontuzjowanego w Auckland Darcy’ego Warda – Craig Cook – zawiódł na całej linii. Zgromadził zaledwie 4 oczka + bonus w 4 startach.
Darcy to dobry kolega Przemka i Maćka. Australijczyk i duet Polaków to główna siła uderzeniowa Piratów. Dwukrotny indywidualny mistrz świata juniorów ma apetyt na poprawienie rekordu toru w Arlington, który należy do jego rodaków. - Nie ma nic lepszego niż wyprzedzenie twoich ziomków. My Australijczycy bawimy się sportem, ale nie stosujemy taryfy ulgowej na torze. Zawsze zaciekle walczymy między sobą. To taki instynkt chłopięcy, aby ograć kolegę z podwórka. Wiem, że Crumpie i Chris (Holder) wykręcili w Eastbourne najszybsze czasy: 54, 8 sekundy, ale nie zamierzam dłużej oglądać ich wyników w tabeli! – śmieje się Darcy.
Ward ostatnio był ogromnie zapracowany. Pomagał Kyle’owi Newmanowi. „Przegraliśmy pechowo u siebie z Coventry Bees i King’s Lynn Stars, ale nie powodu do płaczu. Poole jeszcze pokaże swoją moc. Kyle Newman i Ben Hopwood potrzebują czasu, aby zacząć punktować w Elite League. Na razie każdy ich wyjazd na tor to drżenie serca i większy lub mniejszy dramat. Kyle nie jest doświadczony, czasami nie wie jak zapanować nad gaźnikiem, ale ostatnio sporo dłubaliśmy przy jego furach. Poza tym, porozmawiałem z toromistrzem. Magic, Przemek i Josh lubią kiedy jest coś pod kołem. Kochamy przyczepne nawierzchnie. Jak będziemy robić tor pod koło, to w Poole już nikt nam nie podskoczy!” – śmieje się Darcy Ward. Trevor Geer mówi, że nie ma mowy o tym, aby zaklęcia sprzed roku działały. W lesie pod Eastbourne nie ma Azazela, barona de Belleme, mieczy Waylanda, Gulnara i pogańskiego święta Cromm Cruac. Eastbourne chce zmazać plamę po przegranej 35-55 przed rokiem z Poole. Przytulcie się do ramy motocykla Darcy’ego Warda i śmigajcie z nami w Polsacie Sport. Wielkie ściganie zaczyna się o 20.00!
Komentarze