Polski Związek Snowboardu przechodzi do PZN

Walne Zgromadzenie Polskiego Związku Snowboardu większością głosów zdecydowało w sobotę w Nowym Targu o rozwiązaniu tej federacji i zdecydowało o przejściu do Polskiego Związku Narciarskiego.
Za likwidacją PZSnow opowiedziało się 31 delegatów, a dwóch było przeciwnych. Nikt nie wstrzymał się od głosu.
Polski Związek Snowboardu istniał od 1995 roku. Jak zauważyła trenerka Iwona Kotuła, „sytuacja w związku od kilku lat była zaogniona”. Nie było porozumienia z resortem sportu, a relacje związku z zawodnikami były bardzo złe. - To środowisko było podzielone i skłócone – podkreśliła Kotuła.
Jej zdaniem Polski Związek Narciarski chce przyjąć snowboardzistów do swojej organizacji: - W PZN miałaby powstać komórka snowboardu, a my będziemy musieli dostosować się do istniejących struktur PZN.
- Jestem w szoku po likwidacji związku. Zawsze byłem i jestem za tą dyscypliną sportu. Snowboard to nie narciarstwo i powinien posiadać swój związek. Dziękuję wszystkim, że do tej pory istniał samodzielnie, decydował o sobie. Szanuję decyzję delegatów. Teraz musimy formalnie wykreślić związek z Krajowego Rejestru Sądowego. Jego majątek zostanie rozdysponowany zgodnie z podjętą uchwałą, czyli przejdzie na cele sportowe – powiedział po zamknięciu obrad dotychczasowy prezes PZSnow Marek Król.
Zdaniem zawodnika Mateusza Ligockiego, likwidacja związku to dobra decyzja. - Z roku na rok dotacja ministerialna na snowboard jest coraz mniejsza, co odbija się na wynikach. PZN jest większą i lepiej finansowaną organizacją, co daje szanse na lepsze finansowanie i przygotowanie zawodników. W PZN będziemy jedną z wielu zimowych konkurencji sportowych. To dla nas szansa – przyznał.
- Myślę, że nasza dyscyplina ma szanse uplasować się na trzecim miejscu, jeżeli chodzi o finansowanie, po skokach i narciarstwie biegowym - dodał Ligocki.
Zdaniem olimpijki z Soczi Karoliny Sztokfisz rozwiązanie PZSnow to bardzo dobre posunięcie: - Od dłuższego czasu w naszym związku nie jest kolorowo, chociażby pod względem finansowania szkolenia. Mam nadzieję, że jeżeli przejdziemy pod PZN, ta sytuacja się zmieni.
Mieszkająca w Bukowinie Tatrzańskiej zawodniczka zakopiańskiego AZS dodała, że według niej pozwoliłoby to na - jak określiła - wreszcie normalne przygotowanie do sezonu.
- W minionym nie miałam prawie pieniędzy na ten cel i musiałam korzystać z pomocy rodziny. Mam więc nadzieję, że wreszcie wszystko zacznie działać jak powinno, a wtedy na pewno będą wyniki - zakończyła.
Polski Związek Snowboardu istniał od 1995 roku. Jak zauważyła trenerka Iwona Kotuła, „sytuacja w związku od kilku lat była zaogniona”. Nie było porozumienia z resortem sportu, a relacje związku z zawodnikami były bardzo złe. - To środowisko było podzielone i skłócone – podkreśliła Kotuła.
Jej zdaniem Polski Związek Narciarski chce przyjąć snowboardzistów do swojej organizacji: - W PZN miałaby powstać komórka snowboardu, a my będziemy musieli dostosować się do istniejących struktur PZN.
- Jestem w szoku po likwidacji związku. Zawsze byłem i jestem za tą dyscypliną sportu. Snowboard to nie narciarstwo i powinien posiadać swój związek. Dziękuję wszystkim, że do tej pory istniał samodzielnie, decydował o sobie. Szanuję decyzję delegatów. Teraz musimy formalnie wykreślić związek z Krajowego Rejestru Sądowego. Jego majątek zostanie rozdysponowany zgodnie z podjętą uchwałą, czyli przejdzie na cele sportowe – powiedział po zamknięciu obrad dotychczasowy prezes PZSnow Marek Król.
Zdaniem zawodnika Mateusza Ligockiego, likwidacja związku to dobra decyzja. - Z roku na rok dotacja ministerialna na snowboard jest coraz mniejsza, co odbija się na wynikach. PZN jest większą i lepiej finansowaną organizacją, co daje szanse na lepsze finansowanie i przygotowanie zawodników. W PZN będziemy jedną z wielu zimowych konkurencji sportowych. To dla nas szansa – przyznał.
- Myślę, że nasza dyscyplina ma szanse uplasować się na trzecim miejscu, jeżeli chodzi o finansowanie, po skokach i narciarstwie biegowym - dodał Ligocki.
Zdaniem olimpijki z Soczi Karoliny Sztokfisz rozwiązanie PZSnow to bardzo dobre posunięcie: - Od dłuższego czasu w naszym związku nie jest kolorowo, chociażby pod względem finansowania szkolenia. Mam nadzieję, że jeżeli przejdziemy pod PZN, ta sytuacja się zmieni.
Mieszkająca w Bukowinie Tatrzańskiej zawodniczka zakopiańskiego AZS dodała, że według niej pozwoliłoby to na - jak określiła - wreszcie normalne przygotowanie do sezonu.
- W minionym nie miałam prawie pieniędzy na ten cel i musiałam korzystać z pomocy rodziny. Mam więc nadzieję, że wreszcie wszystko zacznie działać jak powinno, a wtedy na pewno będą wyniki - zakończyła.
Komentarze