Kołtoń: Niemcy muszą, Argentyna może - będzie walka do końca!

Niemcy są zdecydowanym faworytem Mundialu. Nie tylko we własnym mniemaniu, ale i w opiniach komentatorów, czy kibiców na całym świecie. Problem w tym, że Argentyna nie zamierza paść przed Niemcami na kolana. To zacięta, poukładana drużyna, która dojrzała w czasie turnieju. Romero nie puścił gola w fazie pucharowej, Mascherano haruje w środku pola, a Messi, czy Higuain zawsze są zdolni coś strzelić. Niemcy - po wygranej 7:1 na Brazylią - muszą wygrać! Wszyscy tego oczekują. Argentyna - tylko i aż - może...
Nie ma racjonalnych przesłanek, żeby Argentyna wygrała? Właśnie, że jest ich całkiem sporo. Drużyna grała we wszystkich sześciu meczach co najwyżej przeciętnie, ale nadzwyczaj konsekwentnie. Efektem jest finał 20. Mundialu. Już 5 w historii Argentyny! Dwa razy wygrali, dwa razy przegrali. Zwycięstwa to: w 1978 roku nad Holandią (po dogrywce 3:1), gdy brylował Mario Kempes, a także 1986 rok, gdy w Mexico City pokonali Niemców 3:2, a bajkowy turniej rozgrywał Diego Maradona. Przegrali finał w 1930 roku, ulegając Urugwajowi 2:4, a także w 1990 roku z Niemcami 0:1, choć do dziś Maradona krzyczy, że FIFA ich wówczas oszukała.
Netzer: "Na dzień finały trzeba zapomnieć 7:1"
W najnowszym wydaniu "Bild am Sonntag" znajduję stały felieton Guentera Netzera, który w latach siedemdziesiątych uchodził za jednego z najlepszych piłkarzy świata (Zbigniew Boniek podkreśla: "Wzorowałem się właśnie na Netzerze"). Tytuł rubryki jest wymowny: "Netzer trafia w punkt". Często naprawdę celnie puentuje gorące kwestie. Sam jako zawodnik przeżył dwa zwycięskie finały Niemców - EURO 1972 (w podstawowym składzie) i Mundialu 1974 (jako rezerwowy). Teraz zaznacza: "Już przed półfinałem z Brazylią głosiłem, że jesteśmy lepsi od nich. Teraz też powtarzam - jesteśmy lepsi od Argentyny. Co nie oznacza jednak gwarancji zdobycia tytułu". Netzer podkeśla: "Zwycięstwo 7:1 nad Brazylią było czymś, czego nigdy nie widziałem i już nigdy nie zobaczę. Jednak sami piłkarze na dzień finału muszą o tym zapomnieć". Bohater Argentyny z 1978 roku, Mario Kempes mówi na łamach "Kickera": "Argentyna dojrzała w trakcie turnieju". Kempes zaznacza: "Na początku byli uzależnieni tylko i wyłącznie od Messiego. Teraz poprawiła się komunikacja między liniami... Sam Messi to fenomen. Mimo słabego sezonu w klubie stał się mężczyzną. Wcześniej grał porywająco dla Barcelony, a same turnieje były kiepskie. Jeśli nie zawiodą partnerzy, to Messi może rozstrzygnąć mecz z Niemcami". I tym akcentem z ust bohatera finału z 1978 roku puentuję tekst...
Czołgali się w 1990 roku
W 1990 roku w Rzymie mało kto płakał wspólnie z Maradoną. Argentyna na Mundialu w Italii grała koszmarnie. W grupie zajęła dopiero trzecie miejsce - za Kamerunem i Rumunią. Awansowała dalej, ponieważ awansowały cztery zespoły z trzecich miejsc z najlepszym bilansem. W 1/8 finału stał się cud. Argentyna wyeliminowała Brazylię, choć ta ostatnia wygrała wszystkie trzy mecze grupowe. W 81 minucie Maradona zagrał prostopadłą piłkę do Claudio Caniggii, który pokonał Claudio Taffarela. W ćwierćfinale i półfinale Argentyna potrzebowała rzutów karnych, aby rozstrzygnąć rywalizację na swoją korzyść - z Jugosławią i Włochami. Bohaterem był bramkarz Sergio Goycochea, który obronił cztery jedenastki! Finał Argentyny z Niemcami z 1990 roku był chyba najbrzydszy w historii. Sędzia z Meksyku Edgardo Codesal podyktował kontrowersyjnego karnego za faul na Rudim Voellerze. Andreas Brehme z karnego strzelił bardzo precyzyjnie i nawet "morderca jedenastek" - jak nazywano Goycocheę - był bezradny. Argentyna doczołgała się do finału, ale nie była w stanie wygrać z Niemcami, którym jeszcze sprzyjał arbiter...
Po pierwsze Messi, ale są i inne atuty!
Teraz Niemcy też prezentują się korzystniej, ale Argentyna ma sporo atutów. Przede wszystkim w ich szeregach jest Lionel Messi. 27-letni as może nie gra porywająco, ale strzelił 4 gole i zaliczył 1 bezpośrednią asystę. Dla Messiego byłoby to spełnienie - tytuł mistrza świata. Dwa poprzednie podejścia były nieudane. Jeszcze jako nastolatek był tylko rezerwowym w 2006 roku, a w 2010 zespół fatalnie układał - w roli selekcjonera - Maradona. Od 2011 roku "Albiceleste" - jak nazywa się Argentynę - prowadzi Alejandro Sabella. Podczas Mundialu jego autorytet był podważany. Prasę obiegły relacje, że już w przerwie pierwszego spotkania z Bośnią musiał - na żądanie Messiego - zmienić taktykę i skład. Później była słynna scena, na której Sabella przekazuje uwagi Ezeguielowi Lavezziemu, a ten nawet nie parzy w twarz szkoleniowca, tylko w jego kierunku wylewa płyn.
Sabella przebudował skład
Jednak Sabella potrafił w trakcie turnieju przebudować skład. 33-letni Martin Demichelis - jako partner Ezequiela Garaya - zaczął grać dopiero w trakcie Mundialu. Wywalczył miejsce kosztem Federico Fernandeza. Demichelis w ostatnich latach w klubowym futbolu wyróżniał się spektakularnymi błędami. Jednak teraz zaprezentował się wybornie. W pierwszym z Belgią nie popełnił ani jednego faulu! Z Holandią wygrał 84 procent pojedynków. Garay z całym turnieju ma średnią wygranych pojedynków na poziomie 75 procent, ale w spotkaniu z "Oranje" grał bezbłędnie - na 14 starć z rywalami wygrał 14 (100 procent!). Z prawej strony gra Pablo Zabaleta, ale nie imponuje (61 procent pojedynków wygranych, tylko 9 dośrodkowań, udział w 4 akcjach, które doprowadziły do strzałów). Lewy obrońca Marcos Rojo zbiera o wiele lepsze recenzje. 24-letni zawodnik nie tylko wygrywa więcej pojedynków (66 procent), ale i ma udział w golach - asysta z Bośnią i bramka z Nigerią. Aż 20 dośrodkowań Rojy i udział w 20 akcjach, które zakończyły się strzałami!
Prawdziwy lider to Mascherano
Imponuje formą Javier Mascherano. 30-letni zawodnik Barcelony pokazuje, że jego miejsce jest w środku pola, a nie w defensywie, jak ostatnio grał w klubie. Zagrał 552 podania, z czego aż 478 było celnych (86,6 procenta). Kiedy trzeba fauluje (dotychczas 7 razy), a przede wszystkim cały czas pokazuje się do gry. Gdy trzeba przeszkadza, gdy trzeba tworzy akcje. Kiedy obok Mascherano w czasie turnieju zaczął grać Lucas Biglia (zamiast Fernando Gago), to Argentyna uzyskała jeszcze większą stabilizację w środku pola. Pomocnik z ligi włoskiej ciągle jest w ruchu - przebiega średnio ponad 12 kilometrów w meczu. Po bokach powinni wystąpić Angel Di Maria i Lavezzi. Ten pierwszy z Belgią musiał zejść z powodu kontuzji i nie wystąpił z Holandią. A wyróżniał się niezwykłą aktywnością. Oddał aż 26 strzałów i 31 razy dośrodkowywał. Niezwykle szybki, potrafiący przyśpieszyć do 33 kilometrów na godzinę. Lavezzi nie jest tak efektywny i efektowny, ale haruje też w defensywie - średnio przebiegał w każdym meczu prawie 11 kilometrów. Może się pochwalić tylko 1 asystą z Iranem. Gdyby Di Maria nie zagrał z powodu urazu mięśnia, to wyjdzie Enzo Perez, który zaczął grać dopiero w fazie pucharowej, ale już w dwóch meczach pokazał, jak wiele potrafi z piłką i jaką ma dynamikę! Na szpicy operuje Gonzalo Higuain, który ma nawet lepszy sprint niż Di Maria (ponad 33 kilometrów na godzinę). To właśnie Higuain zaskakującym uderzeniem przesądził o wyniku meczu z Belgią.
Netzer: "Na dzień finały trzeba zapomnieć 7:1"
W najnowszym wydaniu "Bild am Sonntag" znajduję stały felieton Guentera Netzera, który w latach siedemdziesiątych uchodził za jednego z najlepszych piłkarzy świata (Zbigniew Boniek podkreśla: "Wzorowałem się właśnie na Netzerze"). Tytuł rubryki jest wymowny: "Netzer trafia w punkt". Często naprawdę celnie puentuje gorące kwestie. Sam jako zawodnik przeżył dwa zwycięskie finały Niemców - EURO 1972 (w podstawowym składzie) i Mundialu 1974 (jako rezerwowy). Teraz zaznacza: "Już przed półfinałem z Brazylią głosiłem, że jesteśmy lepsi od nich. Teraz też powtarzam - jesteśmy lepsi od Argentyny. Co nie oznacza jednak gwarancji zdobycia tytułu". Netzer podkeśla: "Zwycięstwo 7:1 nad Brazylią było czymś, czego nigdy nie widziałem i już nigdy nie zobaczę. Jednak sami piłkarze na dzień finału muszą o tym zapomnieć". Bohater Argentyny z 1978 roku, Mario Kempes mówi na łamach "Kickera": "Argentyna dojrzała w trakcie turnieju". Kempes zaznacza: "Na początku byli uzależnieni tylko i wyłącznie od Messiego. Teraz poprawiła się komunikacja między liniami... Sam Messi to fenomen. Mimo słabego sezonu w klubie stał się mężczyzną. Wcześniej grał porywająco dla Barcelony, a same turnieje były kiepskie. Jeśli nie zawiodą partnerzy, to Messi może rozstrzygnąć mecz z Niemcami". I tym akcentem z ust bohatera finału z 1978 roku puentuję tekst...
Komentarze