Móc nie znaczy chcieć. Co robią dziś niedoszłe farbowane lisy?

Piłka nożna
Móc nie znaczy chcieć. Co robią dziś niedoszłe farbowane lisy?
fot. PAP

Kilka lat temu mogli grać dla Polski, ale z różnych przyczyn nigdy do tego nie doszło. Jedni dziś z powodzeniem reprezentują swoje ojczyzny, inni mogą już tylko wspominać straconą szansę. Zobaczcie gdzie dziś są i co robią niedoszli reprezentanci Polski: Robert Acquafresca, Laurent Koscielny, Maor Melikson i Manuel Arboleda.

Robert Acquafresca

 

Po raz pierwszy temat powołania do reprezentacji Polski utalentowanego strzelca pojawił się w 2008 roku. Piłkarz długo wahał się i po kilku miesiącach zdecydował, że będzie reprezentować ojczyznę jego ojca – Italię. Jednym ze zwolenników skaperowania wychowanka Torino był obecny prezes PZPN Zbigniew Boniek, który kilkukrotnie rozmawiał z samym piłkarzem i jego pochodzącą z Giżycka matką Ewą. Ta była zresztą o krok od dogadania się w selekcjonerem Franciszkiem Smudą, który brał pod uwagę powołanie młodzieżowego reprezentanta Włoch na towarzyski mecz z Bułgarią w Kielcach.

 

Acquafresca, który w 2005 roku jako 18-latek trafił do Interu Mediolan, we Włoszech uważany był za wielki talent. Inter wypożyczał go do kolejnych klubów Serie A i B, aby piłkarz zdobywał doświadczenie. Kiedy pod koniec 2009 roku miało dojść do spotkania jego matki ze Smudą reprezentował już barwy Atalanty, dokąd był wypożyczony z Genui, która kupiła go wcześniej od Interu za blisko 10 milionów euro! Ani tam jednak, ani w Cagliari, ani też w Bolonii Acquafresca nie uzyskał formy pozwalającej liczyć mu na powołanie do Squadra Azzurra.

 

 

 

Po raz ostatni w niebieskich barwach Acquafresca zagrał w 2008 roku. Wtedy też znalazł się w kadrze Italii na Igrzyska Olimpijskie w Pekinie. Do tego czasu rozegrał także 30 meczów we włoskich drużynach młodzieżowych. Kiedy w 2012 roku w Polsce rozgrywały się mistrzostwa Europy, Robert zapuszczał korzenie w Bolonii. Gdy wrócił na północ kraju po wypożyczeniu do hiszpańskiego Levante zastał w klubie Serie B. W trwających rozgrywkach Acquafresca zagrał sześciokrotnie zdobywając tylko jedną bramkę. Jego zespól zajmuje obecnie 5 miejsce w tabeli.

 

Maor Melikson

 

Izraelski gwiazdor Wisły Kraków zgodził się na występy w biało-czerwonych barwach we wrześniu 2011 roku. Namawiany przez Franciszka Smudę i swoich doradców postanowił zrezygnować z reprezentowania Izraela i wybrał swoją drugą ojczyznę. Dzięki matce Rebece, która urodziła się w Legnicy, Melikson 21 stycznia 2011 roku otrzymał potwierdzenie polskiego obywatelstwa. Wcześniej w Izraelu występował w reprezentacjach juniorskich U-19 i U-21. W pierwszej kadrze zadebiutował w maju 2010 roku w towarzyskim spotkaniu z Urugwajem. Następnie jednak na jakiś czas wypadł z orbity zainteresowania szkoleniowca drużyny narodowej Luisa Fernandeza.

 

Kiedy Fernandez ponownie zainteresował się Meliksonem, ten miał w głowie mentlik. Co prawda zagrał w sparingu z WKS (strzelił nawet dwie bramki), ale tuż przed meczami eliminacji Euro 2012 z Łotwą w czerwcu i Grecją we wrześniu piłkarz doznawał kontuzji. Według wielu – wyimaginowanych. Sprawa jego wyboru wydawała się zakończona, kiedy prezes PZPN Grzegorz Lato ogłosił, że Melikson zdecydował się grać dla Polski. Jego słowa potwierdził ówczesny trener Wisły Kraków Robert Maaskant. Po kilku dniach 26-latek wycofał się jednak z deklaracji stwierdzając, że „wciąż nie dojrzał do decyzji”.

 

Ostateczną decyzję Melikson podjął po spotkaniu w styczniu 2012 z nowym trenerem Izraela Elim Gutmanem. Po wyborze piłkarz rozegrał rundę jesienną w Polsce Kraków i przeniósł się do francuskiego Valenciennes. W miasteczku tuż przy granicy francusko-belgijskiej Melikson wytrzymał niedługo, bo ledwie kilkanaście miesięcy. Rozegrał w tym czasie 52 mecze w Ligue1 oraz siedem w reprezentacji Izraela. W 2014 roku w kadrze wystąpił tylko raz – w marcu w przegranym 1:3 sparingu ze Słowacją pojawił się na boisku w 67 minucie. Latem postanowił opuścić Francję i – mając ofertę z Legii Warszawa – wybrał powrót do o Beer Szewy, gdzie grał przed wyjazdem do Polski.

 

Laurent Koscielny

 

Swoje polskie korzenie Koscielny, podobnie jak Ludovic Obraniak i Damien Perquis, zawdzięcza dziadkowi, który przed laty przeprowadził się do Francji. Już nad Sekwaną urodził się ojciec piłkarza Bernard, piłkarz francuskich klubów czwartoligowych. Kiedy w 2009 roku z Koscielnym spotkał się francuski współpracownik Macieja Chorążyka Gerald Imiołek piłkarz ani nie mówił po polsku, ani nie posiadał polskiego paszportu. Imiołek wręczył zawodnikowi Lorient proporczyk, zapytał też o jego gotowość na występy w reprezentacji Polski. Ten miał odpowiedzieć pozytywnie, ale wówczas zabrakło reakcji PZPN. I to mimo słów ojca piłkarza, który apelował o zainteresowanie się synem.

 

Namawiać nie było trzeba Francuzów, którzy Koscielnym zainteresowali się szczególnie po jego wartym dziesięć milionów euro transferze do Arsenalu Londyn. Gdy okazało się jednak, że obrońca nie został powołany na towarzyski mecz z Norwegią, zareagować postanowił Franciszek Smuda! Umówił się z obrońcą Kanonierów w Warszawie, ale… ten na spotkaniu się nie stawił. To był definitywny koniec tematu. Według Chorążyka duży wpływ na decyzję piłkarza miał trener Arsenalu Francuz Arsène Wenger.

 

 

Do kadry Trójkolorowych Koscielny po raz pierwszy został powołany w lutym 2011 roku. Zadebiutował jednak dopiero dziewięć miesięcy później w przegranym sparingu z USA. Rok później zawodnik Arsenalu zagrał we francuskiej reprezentacji sześć spotkań, a w 2013 – osiem. Do dziś zebrał 21 spotkań, w tym jedno na Euro 2012 (z Hiszpanią) i cztery na mistrzostwach świata w Brazylii. Na zgrupowania kadry powoływany jest regularnie. Od 2010 roku gra także w podstawowym składzie AFC.

 

Manuel Arboleda

 

Pomysłodawcą występów Arboledy w biało-czerwonej koszulce był Franciszek Smuda, który z piłkarzem pracował w Lechu Poznań i Zagłębiu Lubin. W listopadzie 2010 roku selekcjoner oświadczył, że jeśli Arboleda przedłuży swoją umowę z Lechem i otrzyma polski paszport, to być może dostanie powołanie do kadry narodowej! Umowa została przedłużona, a Kolumbijczyk złożył wniosek o polskie obywatelstwo, ale z tematu nic nie wyszło. Pomysł Smudy nie został przyjęty pozytywnie. Przeciwko wypowiadali się nawet sami reprezentanci Polski, w tym m.in. Jakub Błaszczykowski.

 

Ostatecznie Kancelaria Prezydenta odrzuciła wniosek Arboledy. Wpłynąć miał na to m.in. pozew byłego prezesa Zagłębia Lubin Roberta Pietryzyna, który oskarżył zawodnika Lecha o pomówienie. Arboleda i tak niemiałby szans zagrać na Euro 2012, bo swoją decyzję KP ogłosiła 16 grudnia 2013, a więc półtora roku po mistrzostwach. Dodatkowo temat powołania Arboledy zakończył się wraz z odejściem z reprezentacji trenera Franciszka Smudy.

 

 

Dziś Arboleda pozostaje bez pracy. W marcu 2014 roku zapadła decyzja, że obrońca opuści Poznań. Jego kontrakt z Lechem wygasł 30 czerwca, a sam zawodnik zdecydował, że opuszcza Europę (wcześniej odrzucił ofertę Wisły Kraków). Najbardziej prawdopodobny wydawał się powrót Arboledy po dziesięciu latach do Kolumbii. Maniek trenował nawet ze swoim byłym klubem Corporación CD Tolima, ale wciąż nie podpisał żadnej umowy. Prawdopodobnie czeka na lepsze propozycje. Prawdopodobnie, bo z Arboledą kontaktu nie utrzymuje żaden z jego polskich kolegów.

Sebastian Staszewski, Polsat Sport

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze