Zbyszek w odstawkę, czas na Leona. Biathlonistki zaczynają sezon

Ma papiery na wygrywanie, ale od wejścia na pudło zawsze dzielą ją… pudła. Weronika Nowakowska-Ziemniak na niecały miesiąc przed pierwszymi zawodami Pucharu Świata, wierzy, że ten sezon okaże się przełomowy. Wczoraj kadra biathlonistek poleciała do Norwegii na ostatnie zgrupowanie i jednocześnie pierwsze na śniegu.
- Byłam z pieskiem czy bez pieska? - zdaje się pytać niska blondynka, wychodząc z kolejnego lekarskiego gabinetu. Spotykamy się podczas badań, które przed sezonem robią biathloniści. Oczywiście, że z pieskiem, czeka na kolanach znajomych. Weronika szybko bierze swojego ulubieńca na ręce. Przez ostatnie miesiące Maja towarzyszyła jej niemal codziennie. Ale powoli trzeba przygotowywać się na rozłąkę. Na zgrupowania Maja może jeździć, na większość zawodów Pucharu Świata już nie.
Leon w miejsce Zbyszka
Nie tylko Maja będzie musiała przeżyć rozstanie. W zupełną odstawkę poszedł Zbyszek, który towarzyszył jej od lat, a w zeszłym sezonie miał poprowadzić Weronikę do medali olimpijskich. Nie poprowadził, ale Weronika nie próbuje zwalić całej winy na niego.
– To nie jest powód moich niepowodzeń – mówi.
Dodaje jednak, że Zbyszek ma już następcę i to zdecydowanie lepszego technicznie. Leon, już zadebiutował podczas zawodów we wrześniu, podłączony do różnych kabli przeszedł też testy w Austrii.
Zbyszek i Leon to karabiny. Ten pierwszy stał się sławny przed Igrzyskami w Soczi, gdy Weronika oficjalnie przedstawiła go opinii publicznej. To była próba oswojenia, zaprzyjaźnienia się z tym, co jest jej piętą Achillesową – strzelaniem. Nie do końca się udało. Znów zabrakło jednego strzału by zdobyć olimpijski medal.
- Temat Vancouver bardzo szybko przetrawiłam, bo tam była taka sama historia, że zajęłam piąte miejsce i pozbyłam się medalu podczas ostatniego strzelania, natomiast Soczi siedzi mi bardzo mocno w głowie. Aczkolwiek nie jest tak, że się budzę codziennie i zasypiam, z tą myślą, że gdyby nie ten feralny strzał byłabym medalistką olimpijską. Ten temat trzeba zamknąć gdzieś w sobie, by znaleźć motywację do dalszej pracy.
Została, bo ma marzenia
Po Igrzyskach przyszedł bowiem czas wahania. Nie tylko dla Weroniki, ale także Krystyna Pałka (która na wiosnę wzięła ślub z biathlonistą Grzegorzem Guzikiem i zmieniła nazwisko) i Magdalena Gwizdom zastanawiały się nad zakończeniem sportowej kariery. Na szczęście dla nas kibiców, wszystkie trzy, złe myśli odegnały. W przypadku Weroniki skończyło się tylko na rzuceniu Zbyszka, a nie całego biathlonu. Wszystko przez marzenia.
- Nie chciałabym odpowiadać za koleżanki. Mnie skłoniło to, że mogę być jeszcze lepsza. Mam pewne marzenia, które chciałabym jeszcze zrealizować i czuję, ze jestem w stanie to zrobić.
Na początek chce po raz pierwszy stanąć na podium zawodów Pucharu Świata. –To żadne niebieskie migdały. Absolutnie jest to w moim zasięgu – zaznacza.
I na razie zostawmy dalsze marzenia. W końcu na realizację tego pierwszego Weronika czeka już osiem lat. Od tylu startuje w zawodach Pucharu Świata. Wiele razy była blisko i zwykle brakowało tego samego – dobrego strzelania.
- Nie tylko zmieniłam karabin, ale też dużo trenowałam. I sama nie wiem, jakie będą efekty. Czasami są takie treningi, że przez całe zajęcia trafiam pięć na pięć. Ale są też takie, gdzie nie mogę trafić do tarczy, albo trafiam 3 pociski. Na treningu wiem, co robię źle, ale jak będzie na zawodach?
Szczęście naprawdę sprzyja lepszym
Bo na zawodach dochodzi stres, a jak dorzucić do tego bezpośrednią rywalizację, zmienną pogodę…
- W żadnej innej dyscyplinie nie ma tylu zmiennych co w biathlonie. Mamy wszystko to co mają biegacze – czyli może nagle spaść śnieg, albo zmienić się temperatura, a dodatkowo jeszcze dochodzi strzelnica. Tam potrafi się wszystko wywrócić do góry nogami w kilka sekund…
Często mówi się, że biathlonista musi mieć szczęście. Weronika z tym się zgadza. Dodaje, że w jej dyscyplinie temu szczęściu trzeba pomóc.
- Według mnie szczęście trzeba wypracować. Trzeba dać mu szanse. Jeśli nie wykonasz ciężkiej pracy wcześniej, to żaden fart ci nie pomoże. Mówiło się, że Krysia Pałka, gdy zdobywała medal mistrzostw świata dwa lata temu, miała szczęście. Rzeczywiście po ostatnim strzelaniu wybiegała szósta, a medal zdobyła, bo jej przeciwniczki się zderzyły i wywróciły. Ale żeby być szóstym, trzeba być w świetnej formie. Wtedy szczęście nie przejdzie obok.
O tym, że Weronika wierzy w to, co mówi świadczy jeden z wpisów na facebooku. Pochodzi z 14 października, gdy kadra trenowała w Ramsau.
"Tak wygląda sportowa satysfakcja:) Kończysz trening jak już ciemno, wypadałoby wziąć prysznic, ale zaległeś na łóżku w opakowaniu i nie masz mocy by wstać. Pucha w żołądku, ale po co schodzić na kolację skoro będzie problem by trafić widelcem do ust. Oglądasz blazy (odciski) i cieszysz się do siebie nie wiadomo z czego...pijana ze zmęczenia! Obudźcie mnie rano żebym nie zaspała na trening:)"
Czas śniegu i rozstań
Większość roboty już wykonana. Jeszcze zgrupowanie w Norwegii, pierwsze na śniegu.
- Tam będziemy się skupiać na treningach kompleksowych, czyli już takich stricte do startów, strzelanie z bieganiem na wysokim tętnie, by się nakręcić odpowiednio. A później ruszy już pucharowa runda.
I trzeba będzie zostawić Maję w domu. Weronika mocno przytula swoją ulubienicę. To jak zwykle będą trudne rozstania. Rok temu, gdy po raz pierwszy wyjeżdżała bez niej na zgrupowanie, Maja, gdy tylko zobaczyła otwartą torbę podróżną, spakowała do niej swoją maskotkę.
Na razie rozstanie jest mniej bolesne, bo kilku minutowe. Trzeba wejść do kolejnego gabinetu. Ale Weronika i tak z wyraźnym wahaniem oddaje Maję w ręce znajomych.
Transmisje z zawodów Pucharu Świata w biathlonie na sportowych antenach Polsatu.
Komentarze