Co nas nie zabije, to nas wzmocni - prezes Wisły przed LM

Piłka ręczna
Co nas nie zabije, to nas wzmocni - prezes Wisły przed LM
fot. PAP/Marcin Bednarski
Krzysztof Lijewski z Vive Tauron Kielce blokoway przez Mariusza Jurkiewicza i Milijana Puśica z Orlen Wisły

W 6. kolejce Ligi Mistrzów piłkarzy ręcznych Orlen Wisła Płock spotka się z KIF Kolding. "Na parkiet wyjdzie w czwartek inna drużyna niż ta z przegranego meczu z Vive Tauronem Kielce w ekstraklasie" - zapewnia prezes klubu z Mazowsza Robert Raczkowski.

W 6. kolejce PGNiG Superligi Orlen Wisła przegrała na własnym boisku z Vive 22:35 (12:20), co wszyscy obserwatorzy ocenili jako klęskę. Ekipa gości pod każdym względem zaprezentowała się z bardzo dobrej strony, czego nie można powiedzieć o gospodarzach.

Patrząc na ten pojedynek można śmiało powiedzieć, że nie udało nam się udźwignąć ciężaru spotkania i nie zagraliśmy na swoim poziomie. Zachowaliśmy się jak uczniacy, którzy byli dobrze przygotowany do egzaminu, ale stając przed komisją nie potrafili wydusić z siebie ani jednego słowa. To była sroga lekcja, ale - w myśl powiedzenia: co nas nie zabije, to nas wzmocni - w meczu z KIF Kolding Kopenhaga kibice zobaczą zupełnie inną drużynę: waleczną, pewną swoich możliwości i umiejętności. Powtórka tamtego nieudanego spotkania jest zupełnie niemożliwa - dodał Raczkowski.

Jego zdaniem, w meczu Ligi Mistrzów zespół nie zawiedzie, a zawodnicy pokonają swoje słabości.

Wyciągnęliśmy wnioski z porażki, a piłkarze zrozumieli, że sami sobie wyrządzili krzywdę, nie stając na wysokości zadania. Rywal jest już rozpracowany, zalety i wady przeciwnika są rozpisane w najdrobniejszych szczegółach, drużyna będzie przygotowana na tę konfrontację. Oczywiście zdajemy sobie sprawę, że to bardzo mocny i znakomicie poustawiany zespół, ale musimy wszystkim udowodnić, że w meczu z Vive to nie była ta Wisła, którą kibice znają i którą kochają. Tę prawdziwą drużynę zobaczymy w czwartek - zagwarantował prezes klubu.

Mistrz Danii to klub, który powstał przed dwoma laty z połączenia bankrutującego AG Kobenhavn i KIF Kolding, dokąd przeszli zawodnicy i sponsorzy. Orlen Wisła spotkała się dwa razy z podopiecznymi Arona Kristjanssona w poprzednim sezonie Ligi Mistrzów i dwukrotnie przegrała, 22:23 na wyjeździe i 25:26 w Płocku.

Gwiazdami duńskiej ekipy są 38-letni bramkarz Kasper Hvidt oraz 32-letni Kim Andersson, który przez ostatnie 18 miesięcy leczy kontuzję barku. Choć nie jest w pełni sił, potrafi poprowadzić drużynę do zwycięstwa. W 1. kolejki LM przeciwko Flensburg Handewitt rozegrał znakomite spotkanie, strzelił pięć goli i był jednym z ojców zwycięstwa nad Niemcami 35:21.

Orlen Wisła próbowała przed dwoma laty pozyskać Anderssona, ale Szwed wybrał wówczas klub, jak sam twierdził, znajdujący się bliżej jego domu.

Duńczycy stoją przed szansą zajęcia pierwszego lub drugiego miejsca w tabeli grupy B. Na swoim koncie mają trzy zwycięstwa (z Flensburgiem 35:21, Besiktasem Stambuł 33:24 i Alingsasem HK 23:19) i jeden remis (27:27 z FC Barceloną). Do Płocka na pewno przyjadą po zwycięstwo, ale, jak zapewnia prezes Raczkowski, natrafią na wielki opór ze strony gospodarzy.

Płocka drużyna powoli zapomina o niedzielnym blamażu, wszyscy zawodnicy chcą ponownie zdobyć zaufanie kibiców, których doping jest bardzo ważnym elementem widowiska. Duńczycy przekonali się przed rokiem, że w Orlen Arenie podopieczni Manolo Cadenasa, wspomagani przez fanów, są bardzo groźni.

Pojedynek z KIF Kolding, zaplanowany na 13 listopada na godz. 18.45, kończy pierwszą rundę rozgrywek Ligi Mistrzów. Runda rewanżowa dla obu zespołów rozpocznie się 10 dni później, kiedy 23 listopada o godz. 16.55 spotkają się w Kolding w meczu 6. kolejki.

AZ, PAP

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze