Warkocz a sprawa polska

Inne
Warkocz a sprawa polska
fot. PAP/CAF

Ponad pół wieku temu do czerwoności rozpalały kibiców dyskusje o warkoczu pewnej 17 latki.

58 lat temu Polska, wywalczyła jedyny złoty medal podczas igrzysk olimpijskich w Melbourne. Na najwyższym stopniu podium stanęła Elżbieta Duńska - Krzesińska, która wynikiem 6, 35 m wyrównała własny rekord świata w skoku w dal.

 

Było to zimne, wietrzne popołudnie. Wpadłem na stadion wprost z hali bokserskiej, gdzie porywający pojedynek – szkoda, że przegrany – stoczył Leszek Drogosz ze świetnym Jengibarianem z ZSRR. Drżałem z zimna, ale też z emocji, czy któraś z rywalek Eli nie skoczy dalej. Gdy zobaczyłem, że prowadzi mając 6, 35 m, byłem już spokojniejszy. W ostatniej serii najgroźniejsza z konkurentek, czarnoskóra Amerykanka Willye White skoczyła tylko 6,09. Ela odbierała gratulacje od Amerykanki i koleżanek z reprezentacji, Marii Kusion i Genowefy Minickiej. Obie wykonały wokół niej taniec radości - wspominał ten finał w polonijnym Dzienniku Sportowym Bohdan Tomaszewski.

 

Równie pięknie mogło być już cztery lata wcześniej w Helsinkach, lecz na przeszkodzie stanął... warkocz. W swojej książce "Zamiatanie warkoczem" zawodniczka wspomina, że chowała go za koszulką, ale czasami wyślizgiwał się zza kołnierza i skracał długość skoku. Tak właśnie było w Helsinkach, przy lądowaniu zostawił ślad na piasku, a komisja sędziowska - po naradzie - uznała, że warkocz to nie tylko znak firmowy "Złotej Eli", ale też jest...częścią ciała. W rezultacie Polkę sklasyfikowano dopiero na 12. pozycji. 

 

Zdarzenie wywołało w kraju ogólnonarodową dyskusję na temat fryzury lekkoatletki. Rozgorzała „warkoczowa debata”.  Jedni żądali - „ zetnij warkocz, żeby nie tracić centymetrów!”, inni wręcz przeciwnie - wara od warkocza, bo to „to skarb narodowy”. "Złota Ela "pogodziła obie strony, skróciła warkocz i wątpliwości, kto jest najlepszą skoczkinią w dal na świecie, juz nie było.

 

Ze swych trzecich igrzysk (1960 - Rzym) powróciła ze srebrem. Miała pecha, bo nie dość, że wzięła udział w zawodach, jako rekonwalescentka po poważnej kontuzji pięty, to po eliminacjach, które wyraźnie wygrała, zaginęły jej kolce i w finale startowała w za dużym obuwiu... męskim. Poza tym okazało się, że Ela nie tylko warkocz ma złoty, ale także i serce.

 

Przez długi czas w konkursie z wynikiem 6, 27 m prowadziła właśnie Polka. Reprezentantka Związku Sowieckiego – Wera Krepkina miała problem z trafieniem w belkę i przed ostatnim skokiem poprosiła Duńską – Krzesińską o pomoc. Ta poradziła jej, żeby nieco odsunęła początek rozbiegu. To polecenie okazało się złotą radą, bo zawodniczka z Kijowa osiągnęła wynik 6, 37 m, zdobywając olimpijskie mistrzostwo.

 

Zwycięstwo osiągnięte z myślą, że przegrał ktoś lepszy, jest nic nie warte - powiedziała po konkursie Krzesińska dziennikarzom.

 

"Złota Ela” potem wspominała, że nigdy nie żałowała złotego medalu, tylko tego, że jej gest został odpowiednio podrasowany propagandowo. Miał to być świetny przykład przyjaźni polsko-radzieckiej. A koleżanki śmiały się, że zrobiła to specjalnie by nie wywiązywać się z obietnicy, którą złożyła w drodze na zawody, że w przypadku obrony olimpijskiego prymatu wróci ze stadionu na kolanach.

 

Elżbieta Krzesińska zdobyła także dwa medale ME: brązowy w Bernie 1954 i srebrny w Belgradzie 1962. 

 

Wielokrotnie zdobywała mistrzostwo Polski w wielu dyscyplinach: w skoku w dal (1952, 1953, 1954, 1957, 1959, 1962, 1963), w biegu na 80 m przez płotki (1957) oraz w pięcioboju (w 1953 i 1962). Ustanawiała rekordy Polski we wszystkich tych konkurencjach, również w skoku w wzwyż.

 

 

AZ, polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze