Teatr jednego aktora. Piotr Wiśniewski zbawcą Lechii

Koniec fatalnej serii Lechii Gdańsk! Mimo przeciwności losu, czyli czerwonej kartki tuż przed końcem pierwszej połowy czy przerwanego meczu z powodu... rac. Bohaterem został Piotr Wiśniewski - strzelec hat-tricka.
Sześć meczów bez zwycięstwa. Forma Lechii Gdańsk w ostatnim czasie nie jest najwyższa. Po wielkich transferach i jeszcze większych zapowiedziach wyniki są gorzej niż rozczarowujące. Kiedyś jednak trzeba się przełamać. Jednak czy Piast Gliwice to rywal, z którym można łatwo wygrać i poprawić nieco humor? W końcu podopieczni Angela Pereza Garcii mają na rozkładzie choćby Górnika Zabrze, Lech Poznań czy Legię Warszawa!
Tym razem powtórzyć takich wyników się nie udało. Choć Piast częściej był przy piłce, to niewiele z tego wynikało. Dość powiedzieć, że goście oddali tylko jeden celny strzał! No i zakończył się on bramką Kamila Wilczka. Tyle że miało to miejsce w końcówce meczu, kiedy wszystko było przesądzone. Ale po kolei…
Zbawcą Lechii został Piotr Wiśniewski. Najpierw w 30. minucie lekkim uderzeniem głową trafił do siatki, a kilka minut później fantastycznie uderzył z rzutu wolnego. Pierwotnie miało to być dośrodkowanie, ale jako że żaden z piłkarzy nie zdołał przeciąć lotu piłki, to gracz gospodarzy mógł zapisać drugiego gola.
Tuż po przerwie sytuacja Lechii mocno się skomplikowała, gdyż czerwoną kartkę ujrzał Mavroudis Bougaidis. To jednak nie przeszkodziło gospodarzom, a szczególnie Wiśniewskiemu, który w końcu skompletował hat-tricka. I to jak! Zabawa z obrońcami, chłodna głowa i gol. Gości było stać na wcześniej wspomniane trafienie Wilczka. Przełamanie gdańszczan w końcu nastąpiło.
Po meczu powiedzieli:
Jerzy Brzęczek (trener Lechii Gdańsk): - Muszę pogratulować swoim chłopakom postawy i wygranej. Znaleźli się oni przecież w trudnej sytuacji, nie tylko w ostatnim tygodniu, kiedy dotknęła ich fala krytyki, ale także w trakcie tego spotkania. Tym bardziej cieszy, że pokazali charakter i serce oraz udowodnili, że nie znaleźli się w tym klubie przez przypadek. To było dla nas bardzo ważne zwycięstwo, które powinno podnieść morale drużyny oraz dodatkową ją scalić. Udowodniliśmy też, że potrafimy grać w piłkę. Jesteśmy szczęśliwi po tym triumfie, ale nie popadamy w hurraoptymizm. Nie wiem jeszcze, jakie konkretnie kontuzje odnieśli Janicki i Makuszewski. Rafał jest w szatni, ale nie pamięta zderzenia z Wilczkiem oraz w jaki sposób się w niej znalazł po zejściu z boiska. Mam nadzieję, że ci zawodnicy będą zdolni do gry w następnym meczu z Lechem w Poznaniu.
Angel Perez Garcia (trener Piasta Gliwice): - Dwie pierwsze bramki dla Lechii, które padły po naszych błędach, miały decydujący wpływ na to, jak potoczył się ten mecz. W drugiej połowie postawiliśmy wszystko na jedną kartę, czyli na totalny atak. Zaryzykowaliśmy, zagraliśmy na trzech obrońców i trudno uwierzyć, że nie udało nam się strzelić więcej goli. Gospodarze byli jednak niezwykle skoncentrowani, bo zdawali sobie sprawę, że mając taką drużynę, a jednocześnie zajmując tak niskie miejsce w tabeli, muszą dać z siebie wszystko. Mogliśmy to spotkanie zremisować, niemniej nawet gdyby tak się stało, Lechię stać na zdecydowanie wyższą lokatę.
Lechia Gdańsk - Piast Gliwice 3:1 (2:0)
Bramki: 1:0 Piotr Wiśniewski (28-głową), 2:0 Piotr Wiśniewski (35-wolny), 3:0 Piotr Wiśniewski (51), 3:1 Kamil Wilczek (75).
Żółta kartka - Lechia Gdańsk: Antonio Colak. Piast Gliwice: Radosław Murawski, Carles Martinez Embuena, Bartosz Szeliga. Czerwona kartka - Lechia Gdańsk: Mauroudis Bougaidis (45+2).
Sędzia: Krzysztof Jakubik (Siedlce). Widzów 7 619.
Lechia Gdańsk: Mateusz Bąk - Mateusz Możdżeń, Rafał Janicki (10. Marcin Pietrowski), Damian Garbacik, Mauroudis Bougaidis - Maciej Makuszewski (45+3. Adam Dźwigała), Ariel Borysiuk, Stojan Vranjes, Piotr Wiśniewski, Bruno dos Santos Nazario (75. Piotr Grzelczak) - Antonio Colak.
Piast Gliwice: Alberto Cifuentes - Tomasz Mokwa, Kornel Osyra, Hebert, Carles Martinez Embuena (54. Dawid Janczyk) - Tomasz Podgórski (59. Bartosz Szeliga), Radosław Murawski (46. Łukasz Hanzel), Konstantin Vassiljev, Sasa Zivec, Gerard Badia - Kamil Wilczek.
Komentarze