Trzej przyjaciele z boiska, czyli o trzech takich, co ukradli reprezentację
Robert Lewandowski, Wojciech Szczęsny i Grzegorz Krychowiak - przyjaciele na boisku, a także poza nim. Młodzi, sławni i bogaci. Występujący w trzech najlepszych ligach świata. Razem warci – kilkadziesiąt milionów euro. To oni mają poprowadzić reprezentację Polski do francuskiego Euro.
Gdy Howard Webb podyktował rzut wolny dla Polski na zegarze rozpoczęła się 22. minuta. Z Anglikiem przez krótki moment dyskutowali jeszcze Janczyk i Marciniak. Metr obok stał niepozorny chłopak, który bez słowa wziął piłkę, a po chwili pieczołowicie ją ustawił. Teraz był całkiem sam. Przed nim trzydzieści metrów, czteroosobowy ludzki mur i długowłosy bramkarz Cássio. Kilka sekund później Grzegorz Krychowiak zdobył bramkę, która dała piłkarzom Michała Globisza zwycięstwo nad Brazylią. Tak biało-czerwoni rozpoczęli mistrzostwa świata U-20 w Kanadzie. Tej lipcowej nocy Krychowiak świętował cudowne trafienie, Wojciech Szczęsny oglądał je z ławki rezerwowych, a Robert Lewandowski – w Pruszkowie czekał na debiut w drugiej lidze.
Dziś wszyscy trzej warci są łącznie kilkadziesiąt milionów euro i występują w trzech najlepszych ligach świata. Razem z reprezentacją Polski chcą już w przyszłym roku awansować na mistrzostwa Europy we Francji. Ich drogi do miejsca, w którym się spotkali, były zgoła inne. Dziś są trzema przyjaciółmi z boiska, ale także i przyjaciółmi poza nim. I to mimo, iż w każdym z nich jest inna krew.
Eksperckie studio
Lewandowski, Szczęsny i Krychowiak to dziś najbardziej rozpoznawalne twarze reprezentacji Polski. Gdy kadrowicze byli oblewani wodą w ramach Ice Bucket Challenge, to właśnie wspomniana trójka stała w pierwszym rzędzie. To również ich wizerunek wykorzystywany jest najczęściej przez marketingową machinę PZPN. Przy posiłkach tworzą gwiazdorski stolik wart blisko 300 milionów zł! Przede wszystkim jednak są świetnymi piłkarzami – Lewandowski to lider Bundesligi, natomiast drużyny Szczęsnego i Krychowiaka są w ścisłej czołówce Premier League i Primera División. A Polacy są tam gwiazdami.
Poza murawą tworzą tercet nie gorszy, niż na boisku w trakcie zwycięskiego meczu z Niemcami. To oni odpowiadają za ludzką, medialną twarz reprezentacji. Szczęsny i Krychowiak przed kamerą Łączy nas piłka, medialnego projektu PZPN, wygłupiają się, jak nigdzie indziej. Bramkarz Arsenalu przeprowadza wywiady patykiem i gra na pianinie, a Krychowiak chwali się zachodnim klubom… zdaną maturą. We dwóch tworzą także stały skład „Eksperckiego studia”, improwizowanego programu publicystycznego będącego w rzeczywistości piłkarskim sitcomem. Od czasu do czasu dołącza do nich spokojniejszy Lewandowski, który przed obiektywem kamery woli popisywać się piłkarską techniką.
Gol, który wstrząsnął Brazylią
Gdy młodzi Polacy ulegali w Toronto Sergio Agüero, Angelowi di Marii i spółce Robert Lewandowski przygotowywał się w Pruszkowie do drugoligowego meczu Znicza z Pelikanem Łowicz. Jednak to właśnie on, jako pierwszy, zagrał w seniorskiej reprezentacji Polski. Niewiele ponad rok po debiucie w drugiej lidze przyszedł czas na debiut w kadrze – przeciwko San Marino. 20-latek swoją szansę wykorzystał i pierwszą bramkę zdobył już w premierowym występie. Trzy miesiące później w kadrze zadebiutował Krychowiak, na którego Leo Beenhakker postawił w towarzyskim meczu z Serbią.
Najdłużej czekał Szczęsny, choć bramkarz Arsenalu mógłby twierdzić, że to właśnie on zadebiutował, jako pierwszy i… teoretycznie miałby rację. Oficjalnie debiut nastąpił pod koniec 2009 roku w Bydgoszczy, gdzie Polska w towarzyskim meczu pokonała Kanadę. Jednak znacznie wcześniej, bo 18 maja 2008 roku, młody golkiper został awaryjnie powołany na zgrupowanie przygotowawcze przed Euro 2008. Artur Boruc i Tomasz Kuszczak nie zakończyli jeszcze sezonów w swoich klubach i Beenhakker postanowił zaprosić na obóz juniora z Arsenalu. Podczas obozu Szczęsny ostatecznie zagrał dwadzieścia minut w nieoficjalnym meczu z drugoligowym szwajcarskim FC Schaffhausen!
Z całej trójki największy reprezentacyjny staż ma dziś Lewandowski. Piłkarz Bayernu rozegrał w kadrze już 66 spotkań, więcej niż Szczęsny i Krychowiak razem wzięci! To Lewandowski, pod nieobecność Jakuba Błaszczykowskiego, był kapitanem drużyny w meczach eliminacji Euro 2016 i – jak już ogłosił selekcjoner Adam Nawałka – zostanie nim także po powrocie pomocnika Borussii.
Wszystko zaczęło się w Faro
Kariery Szczęsnego i Krychowiaka są do pewnego momentu bliźniaczo podobne. Obaj wyjechali z Polski, jako szesnastolatki. Pierwszy do Londynu, drugi do Bordeaux. Karierą Szczęsnego opiekowali się wówczas jego ojciec Maciej i Jacek Bednarz, Krychowiaka – Andrzej Szarmach. Obaj, aby nabrać doświadczenia, szybko zostali wypożyczeni do zespołów trzecioligowych – Brentford i Stade de Reims. Gdy jednak kariera Szczęsnego nabrała rozpędu, we Francji wyhamowała kariera Krychowiaka. Najpierw legendarny Laurent Blanc, a następnie Francis Gillot nie widzieli dla Polaka miejsca w pierwszym zespole Girondins Bordeaux wysyłając go ponownie do Reims a także Nantes.
Krnąbrny bramkarz natomiast już 13 grudnia 2010 zadebiutował w Premier League w meczu z Manchesterem United. Mając zaledwie 20 lat w sezonie 2010/2011 rozegrał łącznie dziesięć spotkań – w Premier League, FA Cup i Carling Cup. Dokładnie rok później trener Arsène Wenger stwierdził w mediach, że Szczęsny jest teraz nowym numerem jeden w bramce Kanonierów. W tym samym czasie, gdy Szczęsny z Krychowiakiem próbowali podbijać Zachód, Robert Lewandowski stawiał swoje pierwsze kroki w Ekstraklasie. Gwiazda odrzuconego przez Legię, tułającego się po trzecioligowych klepiskach studenta AWF, dopiero zaczynała świecić.
Reprezentacyjne trio po raz pierwszy spotkało się w lutym 2011 roku, kiedy Franciszek Smuda zorganizował zimowy wyjazd kadry do Portugalii. Wtedy też wszyscy trzej po raz pierwszy razem wystąpili w biało-czerwonych barwach. W towarzyskim meczu z Norwegią Szczęsny i Lewandowski zagrali całe spotkanie, natomiast Krychowiak na ostatnie dwie minuty zmienił Rafała Murawskiego. Od meczu w Faro minęły blisko cztery lata. Dziś trudno wyobrazić sobie mecz Polaków bez trzech przyjaciół z boiska – pomocnika, bramkarza i napastnika. I jak w piosence Andrzeja Boguckiego: „Co ich łączy? I przyjaźń i sport (…) Niejeden mecz już wygrali, niejeden przegrać zdążyli, często się rozjeżdżali, lecz zawsze znów się schodzili”.
Komentarze