Mielewski: Sensacje w PlusLidze

Siatkówka
Mielewski: Sensacje w PlusLidze
fot. PAP
Siatkarze AZS Częstochowa cieszą się z punktu podczas meczu PlusLigi z Lotosem Trefl Gdańsk.

Tego nikt się nie spodziewał. Dwie ostatnie drużyny Plusligi ograły czołówkę. Największym zaskoczeniem jest chyba rezultat jaki osiągnął 13. w tabeli AZS Częstochowa. Drużyna, od niedawna prowadzona przez Michała Bąkiewicza, wygrała z Lotosem Trefl Gdańsk 3:0. Czyżby kryzys dopadł siatkarzy Andrei Anastasiego?

Gdańszczanie są prawdziwa rewelacją. Na sześć kolejek przed zakończeniem fazy zasadniczej cały czas mają szansę na zajęcie pierwszego miejsca. Dotychczas nie zawodzili. Grali równo i pewnie. Niektórzy zastanawiali się kiedy wpadną w dołek, bo przecież całej ligi grając na takim poziomie nie wytrzymają. Spadek dyspozycji zanotowały wcześniej wszystkie zespoły z czołówki. Ligę słabo rozpoczęła ZAKSA, później trudne chwile przeżywali zawodnicy Asseco Resovi Rzeszów. Także Skra miała kryzys.

Tylko Lotos grał i wygrywał. Trzeba jednak dodać, że w ostatnich tygodniach siatkarze z Gdańska grają z dużą intensywnością zarówno w lidze jak tez Pucharze Polski. Trener Anastasi znany jest także ze swoich metod. Podobnie jak w reprezentacji podstawową szóstkę zmienia bardzo rzadko. W spotkaniu z przedostatnią drużyną ligi również praktycznie całe spotkanie rozegrał pierwszy skład Lotosu. Bardzo słaby występ zaliczył amerykański atakujący. Murphy Troy na 15 ataków skończył zaledwie trzy. Postawa w dzisiejszym meczu nie napawa optymizmem kibiców z Gdańska przed końcówką fazy zasadniczej. Wydaje się, że Lotos będzie skupiał się na obronie trzeciego miejsca.

Historyczny sukces częstochowian
 
Historyczny, bo pierwszy. Pierwszy pod wodzą młodego trenera Michała Bąkiewicza. Widać, że zmiany w klubie przyniosły zamierzony efekt. Kluczowe było sprowadzenie Guillaume Samici. Już od pierwszego meczu Francuz pokazał, że będzie mentalnym i sportowym mentorem zespołu. Walczył, szarpał, próbował, ale dopiero w Gdańsku ambicja przełożyła się na punkty. Bardzo dobry mecz rozegrali także Janeczek i Kaczyński.

Zwycięstwo Będzina nad ZAKSĄ to także sensacja, ale chyba mniejszego kalibru. Trzeba wziąć pod uwagę sytuację w jakiej znalazł się klub z Kędzierzyna–Koźla. Od kilku tygodni zespół trapią kontuzje. Wiśniewski, Zatorski, Ruciak, Gładyr, ciągle ktoś wypada ze składu Sebastiana Świderskiego lub jest gotowy do gry, ale nie we wszystkich elementach.
 
Tak odbieram wystawienie Jurija Gładyra na pozycji Libero. Nominalny środkowy w meczu z Będzinem zmieniał Michała Ruciaka wchodząc do obrony. Trudno wyjaśnić taką roszadę. Ten taktyczny zabieg powinien opisać Sebastian Świderski. Być może trener ZAKSY chciał wprowadzić Gładyra do gry po kontuzji, a w pierwszej linii jeszcze występować z uwagi na uraz nie może. To dla mnie jedyne wytłumaczenie, choć też mocno naciągane.

W PlusLidze trwa ostra walka, być może nawet o przetrwanie. Zespół z Będzina wygrał trzeci mecz w sezonie, aby spełnić sportowy warunek profesjonalnej Ligi musi jeszcze dwukrotnie pokonać rywali. W przeciwnym razie w przypadku zmniejszenia liczby drużyn w Pluslidze będzinianie będą pierwszym kandydatem do spadku. Blisko celu jest zespół z Częstochowy. Zaskakujący sukces nad morzem to czwarte zwycięstwo AZS-u.   

Jerzy Mielewski, Polsat Sport

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze