Jan Urban kontra zły los

Piłka nożna
Jan Urban kontra zły los
fot. Cyfrasport

Jan Urban zaczyna właśnie drugą rundę jako trener Osasuny Pampeluna i to jest jego pierwszy sukces. A kibicować mu powinni wszyscy trenerzy w Polsce. Tylko on ma aktualnie szansę, żeby przywrócić im dobre imię.

Zwolnienie z Legii pewnie było szokiem, ale dzięki temu, dzisiaj Jan Urban jest trenerem Osasuny, o czym zawsze marzył. Wcześniej ciągle coś stawało na przeszkodzie, a to Polak miał dobrą pracę, a to Osasuna miała na oku innego szkoleniowca.


Pół roku temu, kiedy wracał do swojego ukochanego klubu, tylko się uśmiechał. Na prezentację włożył ludowy strój z Nawarry, kibice bili mu brawo. Legendarny napastnik, którego dobrze tam pamiętali, przyszedł ratować pogrążającą się w chaosie Osasunę. Spadek z La Liga, długi, osłabienia kadrowe. To wszystko spadło na trenera, który problemy Osasuny przeżywał bardzo osobiście.


Sezon w drugiej lidze hiszpańskiej jest bardzo długi, bo w stawce są 22 drużyny, a Urban w kadrze mógł mieć tylko 18 zawodników z zawodowymi kontraktami - takie obostrzenia obowiązują, gdy klub wpadnie w długi. A jakby mało było zmartwień, to jeszcze zaraz, na początku sezonu, wypadło mu dwóch podstawowych piłkarzy: jeden zerwał więzadła krzyżowe, a drugi ścięgno Achillesa. Mimo wszystko początek sezonu był bardzo dobry - w pierwszej kolejce udało się wygrać z rezerwami Barcelony. Potem było już tylko gorzej, jak tłumaczy Jan Urban, przez problemy kadrowe - osłabionej Osasuny nie było jak wzmocnić przez zakaz transferowy.


Jak się tutaj nie załamać? Pewnie przydały się doświadczenia z pracy w Legii, kiedy za pierwszym razem musiał sobie radzić bez wsparcia kibiców, bo stadion nie był ukończony i w dodatku trwała wojna wojna z właścicielami. Co w takiej sytuacji może przerazić szkoleniowca? Może tylko obowiązek wystawiania na boisko minimum 7 zawodowców, gdy w kadrze zdrowych zostaje 10-11. Co jakiś czas ktoś wyjeżdżał na zgrupowanie (w składzie znajdują się reprezentanci m.in. Iranu i Algierii), ciężko było o stabilizację.

 

Dobre wyniki wróciły, kiedy mieliśmy całą kadrę. To wszystko ma wpływ na naszą grę, zwłaszcza jeśli się pracuje z całą kadrą. Rotacji w składzie jest za dużo, wymuszonych, zawodnicy po 2 tygodnie na zgrupowaniach. Drużyna nie mogła funkcjonować w normalnie, nie da się wtedy dobrze trenować. Do tego dochodziły kartki. Miałem 12, czasem nawet 11 piłkarzy, bo jeden z młodych zaczął dostawać powołania do hiszpańskiej młodzieżówki - mówił Polsatsport.pl.


Tak jest teraz, kiedy wreszcie Osasuna weszła na tory prowadzące we właściwą stronę. Rundę jesienną zakończyła trzema zwycięstwami i dwoma remisami, i znajduje się idealnie w środku tabeli z pięcioma punktami przewagi nad strefą spadkową, ale też pięcioma punktami straty do drużyn walczących w barażach o awans. To chyba najtrudniejszy test dla całej Osasuny, bo trzech zawodników wyjechało na Puchar Narodów Afryki i dwóch na Puchar Azji. Dopóki nie wrócą, w każdym meczu trzeba będzie drżeć o kartki i kontuzje. Już z Las Palmas było tak, że o mały włos nie zostaliby ukarani walkowerem, a to bolałoby szczególnie, bo udało się wygrać na boisku zdecydowanego faworyta.


Jan Urban wskazuje to jako główną przyczynę problemów drużyny i nagłego załamania formy w połowie rundy. Teraz już może odetchnąć, ale w pewnym momencie było naprawdę niewesoło. Kiedy Osasuna przegrała kilka meczów z rzędu i znalazła się w strefie spadkowej, Jan Urban usłyszał ultimatum i był całkiem blisko zwolnienia. Osasuna musi walczyć o awans. Może być bosa, nie mieć na nowe buty, ale ostrogi muszą się znaleźć.

 

Sytuacja nas zmusza do tego, żeby szkolić piłkarzy na sprzedaż. Z drugiej strony w Osasunie wiedzą, że do pierwszej drużyny Legii wprowadziłem kilku zawodników: Ariela Borysiuka, Macieja Rybusa, Jakuba Koseckiego. Każdy z nich trafił do reprezentacji Polski. I nie da się ukryć, że pracowałem w Osasunie z juniorami. Wiem, jak to tutaj wygląda.

 

A do tego trener Osasuny musi jeszcze wychowywać piłkarzy, których będzie można z zyskiem sprzedać, żeby ratować finanse klubu. Jednego już znalazł - Mikelem Merino zaintereosowała się podobno Barcelona. Tylko, że jeśli taki piłkarz odejdzie, w składzie znów pojawi się wielka wyrwa. Ciężko w takich warunkach normalnie trenować.

 

A jest jeszcze jeden powód, dla którego trzeba z uwagą śledzić losy Jana Urbana w Osasunie. To reprezentant wszystkich polskich trenerów. Już dawno żaden nie pracował tak długo w liczącym się piłkarsko kraju. Michał Probierz uciekł z Arisu Saloniki szybciej niż się tam pojawił i od tego czasu panowała posucha. Może dobra praca Urbana coś zmieni? Jeśli udałoby mu się wprowadzić Osasunę do baraży o Primera Division, trzeba by to uznać za sukces. Coś takiego musiałoby zostać zauważone, zwłaszcza że Urban to jeden z dwóch zagranicznych trenerów pracujących w durgiej lidze hiszpańskiej (oprócz Polaka jest jeszcze Rosjanin Walery Karpin). Warto trzymać kciuki za Jana Urbana. Osasuna walczy w imieniu polskiej piłki.

Łukasz Majchrzyk, Polsat Sport

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze