Dwa imiona, dwa nazwiska, jeden zawodnik

Inne
Dwa imiona, dwa nazwiska, jeden zawodnik
fot. PAP

Tak włoski dziennik “Corierre dello Sport” zatytułował relacją z triumfu Janusza Gerarda Pyciaka-Peciaka w pięcioboju nowoczesnym podczas igrzysk w Montrealu. Jeden z najwybitniejszych specjalistów tej piekielnie trudnej dyscypliny świętuje 9 lutego 66. urodziny.

Legenda głosi, że kiedyś, bardzo, bardzo dawno temu, wojskowy kurier musiał konno przedrzeć się przez wojenne linie nieprzyjaciela by przynieść swoim towarzyszom broni ważny meldunek. Miał w sobie dużo odwagi i zapału. Pod sobą wiernego druha, konia, u boku szpadę i pistolet. Przed sobą lasy, rzeki i patrole wroga. Koń nie wytrzymał morderczej wędrówki i padł w połowie trasy. Dzielny posłaniec pistoletem i szpadą torował sobie drogę do swoich towarzyszy na piechotę Przeszkody wodne pokonywał wpław. Udało się. Przybiegł na czas. Zademonstrował sprawność w pięciu dziedzinach.


Tym wojskowym kurierem mógłby być Janusz Gerard Pyciak-Peciak, któremu czego jak czego, ale hartu ducha nie brakło. Każdy to mówił kto go widział w akcji. Gromadził pięć dyscyplin stopniowo. Najpierw trenował halową piłkę nożną. Pływać nauczył się w basenie na warszawskiej Woli. Biegi uprawiał w Agrykoli, pod okiem Romana Wszoły (ojca Jacka). Kwalifikacje wytrzymałościowe podnosił ścigając się z kolegami dookoła stacji benzynowej na ul. Żurawiej. Po maturze w Technikum Budowlanym, zdał do warszawskiej AWF. I dopiero tam spróbował sił w szermierce, strzelectwie oraz jeździe konnej, dopełniających pięciobojowe umiejętności.

Pistolet koń i kosztowny protest
 
Trenowany przez Bolesława Bogdana wspiął się na pięciobojowy Olimp. Jednak nie tak szybko. Najpierw na igrzyskach w Monachium zacięty pistolet nie wypalił. Los pokazał wredną twarz i rok później w Londynie na mistrzostwach świata - koń nie chciał ruszyć z miejsca. Na szczęście w Montrealu w 1976 roku, pech zasnął. I Peciak jak zapowiedział, że po złoto jedzie, ze złotem wrócił. Był też pięciokrotnym mistrzem świata, o innych laurach nie wspominając. Karierę sportową miał w 1984 roku ukoronować medalem na olimpiadzie w Los Angeles, lecz władze PRL – zgodnie z dyrektywą Kremla – ją zbojkotowały. Uzasadnienie było i śmieszne i straszne, jak to w owych czasach, otóż: pobyt sportowców ma być wykorzystany do prowadzenia szeregu akcji dywersyjnych, jakimi są: agitacja do pozostania w USA (przydziały mieszkań, gwarancja pracy itp.).

 

Dywersji w postaci mieszkania nie przestraszył się nasz bohater. I nazwanie sprzeciwu bohaterstwem nie jest zbyt wielka przesadą.

 

Nie mogłem się z tym pogodzić. Rosła we mnie złość, że my się przygotowujemy do olimpiady kilka lat, ponosząc tyle kosztów i wyrzeczeń, a oni potem każą nam zostać w domu. - mówił Pyciak-Peciak w wywiadzie dla Przeglądu Sportowego.


Jednak byli sportowcy, obok tych wstydliwie milczących, którzy przemówili i poparli bojkot.


Podejrzewam, że nie mówili od serca. Ktoś im tak polecił. Cóż, są różne osobowości. Moim zdaniem Józef Grudzień, który był wielkim bokserem, nie mówił co myślał, ale był manipulowany. Ja go nie napiętnuję, lecz nie wierzę, żeby tej klasy zawodnik od serca nawoływał do bojkotu igrzysk. Jedyną osobą, która wtedy wstała i mnie poparła, była Irena Szewińska - relacjonował pięcioboista.

 

Protestował i został ukarany odebraniem sportowego stypendium. Co było robić, Janusz Gerard Pyciak Peciak spakował się i wyjechał do siedliska zła gdzie trenował tamtejszą kadrę.

 

Tam... wszystko jest inne. Przekonałem się o tym bardzo szybko, gdy jeden z kadrowiczów opuszczał zgrupowania i przyjechał na 24 godziny przed wylotem na mistrzostwa świata. Więc skreśliłem go ze składu. I co? Wracamy do Stanów, a na lotnisku czeka na mnie szeryf w kowbojskim kapeluszu i wręcza... wezwanie do sądu. Z powództwa tego skreślonego mam odpowiadać za to, iż nie dopuściłem go do startu! To był dla mnie szok. Sprawę przegrałem i musiałem zapłacić 18 tysięcy dolarów. Na szczęście uiściła to amerykańska federacja, ale właśnie takie są Stany, bo co kraj, to obyczaj.

- Jak będą mnie chcieli w Polsce, podejmę się zadania - mówił w wywiadzie dla PS.

Anna Zapert, Polsat Sport

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze