Fogiel: Koniec kryzysu. Wrócił wielki Lyon

Szlagierem ostatniej kolejki Ligue 1 był mecz Lyon – PSG. Tegoroczne rozgrywki są naprawdę ciekawe i dostarczają wiele emocji. Na pewno do ostatniej kolejki będzie trwała walka o mistrzostwo. Dosyć niespodziewanie na czele są piłkarze znad Rodanu. O kryzysie już nie ma mowy.
W ostatnich latach Lyon borykał się z ogromnymi problemami finansowymi (100 milionów straty przez 4 sezony). Teraz drużyna złożona głównie z wychowanków robi prawdziwą furorę! Nie dość, że najwięcej punktów (50), ale także najlepszy atak (48 goli) i najlepszą obroną (18 bramek straconych).
Niedzielny mecz z PSG spełnił wszystkie oczekiwania – i kibiców, i fachowców. Chodzi przede wszystkim o poziom i intensywność gry. Oba zespoły zagrały dobrze – mogły zarówno wygrać, jak i przegrać. Najlepiej to spotkanie spuentował Laurent Blanc, który stwierdził, że widocznie remis jest sprawiedliwy, dodając jednocześnie, że może nazwisko bramkarza Lyonu nie rzuca się w oczy, ale obecnie Anthony Lopes to najlepszy bramkarz w lidze (6,13).
Lopes to chłopak, który ma wielkie przywiązanie do klubu. Urodził się około 20 kilometrów od Lyonu (w Givors). Jak widać po nazwisku posiada portugalskie obywatelstwo. Ogromnie przeżywał fakt, że nie znalazł się w kadrze na mistrzostwa świata w Brazylii.
Mimo skromnego wzrostu – nie ma przecież zasięgu Manuela Neuera czy poprzednika Hugo Llorisa – w meczu z PSG wygrał aż 6 bezpośrednich starć ze Zlatanem Ibrahimovicem i Edinsonem Cavanim na czele! Z taką ostatnią instancją piłkarze i działacze Lyonu mogą spać spokojnie. Co ważne w tym meczu zabrakło Alexandre’a Lacazette’a – supersnajpera i również najlepszego zawodnika z pola (6,48). Strzelił aż 21 goli w 22. meczach! Teraz pozostaje mieć nadzieję, że za dwa tygodnie wróci na boisko i pomoże kolegom na dalsze liderowanie z Ligue 1.
Do tej pory liga jest zdecydowanie ciekawsza niż w poprzednich sezonach. Po 24. kolejkach został przekroczony próg 5 milionów widzów, co daje średnią na mecz 21,399 kibiców. To prawie o 900. więcej niż w ubiegłych rozgrywkach! Wprawdzie do rozdania zostały jeszcze 42 punkty, ale wszystko wskazuje na to, że o mistrzostwo będą biły się trzy ekipy. Poza Lyonem i PSG – które gra coraz lepiej – w gronie faworytów ciągle pozostaje Marsylia, czyli drużyna, która ostatnio lekko spuściła z tonu.
Lyon ma trudny terminarz. W pięciu najbliższych kolejkach aż cztery mecze będzie musiał rozegrać na wyjeździe. Jeśli jednak powtórzy styl i formę z meczu przeciwko PSG, to Jean-Michel Aulas – ekscentryczny prezes i główny akcjonariusz klubu – może spać spokojnie. I może marzyć o tym, że kiedy 8 grudnia zostanie otwarty Stadion Świateł, który będzie mógł pomieścić ponad 60 tysięcy widzów, to w końcu po tylu latach przerwy zawita na nim Liga Mistrzów. Lyon długo na to czeka. Kryzys jest już raczej zażegnany. Warto był inwestować w ośrodek szkoleniowy, którego utrzymanie kosztuje około 6 milionów euro. Młoda fala zawodników, takich jak Lacazette, Lopes, Nabil Fekir czy Clinton Njié ma ogromny potencjał.
W Paryżu natomiast wielki zawód sprawił Cavani. Urugwajczyk nie może znaleźć wspólnego języka ze Zlatanem Ibrahimovicem – gwiazdą numer jeden. Wiadomo jednak, że już 17 lutego PSG podejmie na własnym stadionie Chelsea. I na pewno będą mieli coś do udowodnienia (w poprzednim sezonie odpadli w ćwierćfinale właśnie po dwumeczu z Anglikami). A już szczególnie zemstę w głowie będzie miał Cavani, który rok temu w meczu na Stamford Bridge zmarnował dwie znakomite okazje. Gdyby dodać fakt, że kiedy występował jeszcze w barwach Napoli, to również na jego drodze stanęła Chelsea... Będzie się działo.
Komentarze