Echa mordobicia: Sędzia jest skończony! Zabrał Świątkowi kilka lat życia

Sporty walki

Walka Tymoteusza Świątka z Victorem Marinho trwała przynajmniej o dwie rundy za dużo. Polak sukcesywnie przyjmował kolejne potężne ciosy, ale nikt nie był na tyle odważny, by przerwać pojedynek. - Łamał nam się głos, to miała być walka roku, a zostanie zapamiętana jako rzeźnia - napisał komenator Polsat Sport Łukasz "Juras" Jurkowski.

Jeszcze długo będzie mówiło się o tym, co stało się w walce wieczoru gali Fight Exlusive Night 6: Showtime. Tymoteusz Świątek, można powiedzieć – twarz FEN, człowiek, który wygrał trzy pojedynki w ramach tej organizacji vs. Victor Marinho – znakomity grappler, który uwielbia kończyć starcia w parterze.

I to właśnie tego Świątek miał unikać. Niebezpiecznych sprowadzeń, których Portugalczyk próbował od pierwszej sekundy. To był najbardziej wymagający rywal w jego karierze. Komentujący walkę Andrzej Janisz i Łukasz Jurkowski jako jedyną dobrą strategię uznali atak od samego początku. Nie było to łatwo, bo Marinho także szybko ruszył do działania. Kilka obaleń, do tego solidna stójka i zabójcze kolana. Absolutna dominacja.

Juras: Łamał nam się głos, do piątej rundy nie powinno dojść!

Świątek jakimś cudem wytrzymał, choć na 10-15 sekund przed końcem był w poważnych tarapatach. W kolejnych dwóch rundach ogryzał się, ale był solidnie poobijany. I to w zasadzie powinien być koniec. Nie wiedzieć dlaczego, ale Polak się trzymał. Był praktycznie nieprzytomny, ale wola walki była silniejsza. I cały czas napierał. Jego uderzeń nie można było już nazwać ciosami, ale próbował. Marinho także tracił siły i wiarę w to, że coś Świątka może złamać. W końcu jednak udało się – w piątej rundzie Świątek padł na deski. Komentujący walkę „Juras” długo nie mógł się pogodzić z tym, że doszło do ostatniej rundy. Napisał o tym na swoim blogu.

Po pierwszej rundzie wszyscy byliśmy w ekstazie, po tym jak Omen przetrwał ciosy i kolana Portugalczyka. W drugiej rundzie wrócił do gry, prezentując niebywały charakter i wytrzymałość. To samo w kolejnej odsłonie. Miała to być walka roku, walka historia polskiego MMA. Zostanie jednak zapamiętana jako rzeźnia na zawodniku Fightman Bochnia. Jako skandal, do którego nie powinno dojść na żadnej gali MMA w Polsce i na świecie. Od czwartej rundy Polak był nieprzytomny i mimo, że podziwialiśmy jego serducho do walki, to zaczął nam się łamać glos. Do piątej nie powinno w ogóle dojść. Tymek ledwo stał na nogach.



Kto więc nawalił? Pierwsza myśl to oczywiście sędzia. Rozjemcą pojedynku był Sebastian Jagielski. Co ciekawe jeszcze niedawno przypominał i apelował, że – cytujemy – „zdrowie zawodników jest sprawą priorytetową”. Tak więc dlaczego dopuścił do czwartej i piątej rundy? Dlaczego nie widział, że Świątek nie jest dłużej w stanie opierać się ciosom rywala? Przecież to mogło skończyć się tragedią….

Juras: Sędzia jest skończony. Zabrał mu kilka lat życia

Sędzia jest skończony. Liczyliśmy, że ktoś to przerwie. W pierwszej chwili powinien to być sędzia tego pojedynku. To on rządzi w walce. Sebastian Jagielski jest skończony. Jako sędzia nie powinien już nigdy wejść na gale sportów walki w kraju. Jego niekompetencja przyćmiła cały blask gali FEN. To on nie przerwał walki choć miał do tego pełne prawo już w czwartej rundzie. To on powinien po pierwszej rundzie i każdej kolejnej wzywać lekarza gali, aby sprawdził stan zdrowia zawodnika. Nie zrobił tego. Po walce w mocnych i dobitnych słowach powiedziałem co sądzę o jego pracy. Tym pojedynkiem zabrał Świątkowi kilka lat życia… - napisał Juras na blogu.

Sędzia zachował się nieprofesjonalnie. Nie wykazał się intuicją, nie pomyślał o zdrowiu zawodniku, nie pomyślał o konsekwencjach. Zabrakło mu zwykłego odruchu ludzkiego. Skoro jednak nie pojedynku nie przerwał arbiter, to kto jeszcze mógł to zrobić? Komentator Polsat Sport zna odpowiedź. I mówi o tym ostro i otwarcie.

Narożnik zawodnika. Mieli prawo rzucić ręcznik kilka razy, jednak chora ambicja trenera Knapa nie pozwoliła na to. Tymek był nieprzytomny. Nie miał siły stać na nogach. On jednak uznał, że walczą do końca. Ludzie na około klatkoringu FEN krzyczeli, machali rękami, aby ktoś to przerwał. My krzyczeliśmy do mikrofonu. Nikt nie wpadł na pomysł, aby przerwać tę rzeźnię. To jest skandal. Trener jest jak ojciec. Komu ma ufać zawodnik jak nie jemu? Gardzę takim ojcem – pisze na blogu.

Świątek: Moich walk się nie przerywa. Borek: On wie, że tak nie można

Z zawodnikiem kontaktował się Mateusz Borek, o czym poinformował za pośrednictwem swojego Twittera. Dowiadujemy się, że Świątek czuje się dobrze, ale…

Kilkadziesiąt minut po walce na oficjalnym profilu Tymoteusza Świątka pojawił się wpis mówiący o tym, że gladiator – bo tak go trzeba nazwać – ma złamany nos. 21-latek dodał także, że jego walk się nie przerywa. W sobotę na jego koncie znalazła się także druga wiadomość. Polak nikogo nie oskarża, twierdząc, że wie, jaki sport uprawia…

 


Prezes FEN Paweł Jóźwiak w rozmowie z Polsatsport.pl mówi, że największą winę ponosi nie sędzia, a narożnik zawodnika. - Sekundanci wiedzieli, co się dzieje. Widzieli, jaka jest sytuacja, powinni rzucić ręcznik. W którejś rundzie podszedłem do nich i powiedziałem „przerwijcie to”. Trener Tymka powiedział, że on nigdy by tego nie wybaczył. Dlatego podjęli taką decyzję… Nie mam na to wpływu, sędzia ocenił, tak jak ocenił. Jednak podtrzymuję, że największy błąd popełnił narożnik.

Piłkarskie spojrzenie: Sędzia amator!


Pod wrażeniem postawy Świątka byli nie tylko ludzi ze świata MMA. Kapitan Torino i stoper reprezentacji Kamil Glik był zachwycony wolą walki, determinacją i gigantycznym charakterem polskiego wojownika.

Wtórował mu skrzydłowy Rennes Kamil Grosicki, który pokusił się także o ocenę pracy sędziego. I nietrudno sobie wyobrazić, jakiego był zdania…

Jakub Baranowski, Polsat Sport

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze