Pindera: Liczyć czy poddać?

Sporty walki
Pindera: Liczyć czy poddać?
fot. PAP

W Rostocku jednak ciekawiej niż w Brodnicy, w dużej mierze za sprawą Juergena Braehmera, który w wielkim stylu pokonał Robina Krasniqi i zachował pas regularnego mistrza WBA w wadze półciężkiej. Rywal nie wyszedł do dziesiątej rundy z powodu kontuzji.

W Brodnicy faworyt Michał Syrowatka też wygrał, mając dwukrotnie na deskach silnego i ambitnego Felixa Lorę z Dominikany, ale tak wielkich emocji jak Braehmer z Krasniqim nie dostarczyli. W Rostocku było naprawdę gorąco.

 

Juergen Braehmer ma prawie 37 lat i wydawało się, że najlepsze lata za sobą. Ale po tym, co pokazał w walce z Krasniqim, chyba trzeba zmienić o nim zdanie, bo był to z całą pewnością jeden z najlepszych pojedynków Juergena w całej jego karierze.

 

27. letni Robin Krasniqi postawił mu jednak trudne warunki. Atakował od pierwszego gongu, narzucił wysokie tempo i kilka razy czysto trafił, ale to było za mało na starego wygę Braehmera. Co więcej, broniący mistrzowskiego pasa pięściarz ze Schwerina w takich właśnie momentach, gdy wydawało się, że jest zraniony, był najgroźniejszy dla urodzonego w Kosowie boksera. Trafiał precyzyjnie jak chirurg. Ciosy te robiły duże wrażenie na Krasniqim. Tak było również pod koniec dziewiątej rundy. Najpierw uderzył kandydat na mistrza, ale bez efektów. W odpowiedzi mistrz Braehmer wstrząsnął solidnie rywalem i wyprowadził akcję, która przesądziła o losach tego pojedynku: prawy prosty, lewy prosty i prawy sierpowy rzuciły go na liny. W tym momencie amerykański sędzia ringowy Tony Weeks zachował się wzorowo, licząc Krasniqiego, który nie padł przecież na deski.

 

Ktoś powie, że w boksie zawodowym nie ma liczenia na stojąco i ma oczywiście rację. Z tą tylko różnicą, że w sytuacji gdy zawodnik wisi na linach, to tak jakby leżał na deskach: tak to można interpretować. I Weeks z tego skorzystał, a inny sędzia Joerg Milke nie, gdy poddawał Węgra Kelemena w walce z Vincentem Feigenbutzem na tym samym ringu w Rostocku, kilkadziesiąt minut wcześniej. A przecież mógł go liczyć. Miał jednak też prawo zrobić, to co zrobił i o tym warto pamiętać.

 

Wracając do Braehmera i jego przyszłości: promotor mistrza, Kalle Sauerland nie wyklucza, że nie miałby nic przeciwko temu, by Juergen wziął udział w turnieju w którym zobaczylibyśmy też Arthura Abrahama, Felixa Sturma i Roberta Stieglitza. Na uwagę, że to przecież pięściarze kategorii super średniej odpowiedział, że dla Braehmera nie byłoby problemu, by zbić kilka kilogramów. I dodał na koniec: najważniejsze, że on jest lepszy z walki na walkę.

 

I tu trzeba się z młodym Sauerlandem zgodzić. Juergen Braehmer naprawdę zrobił w Rostocku dobre wrażenie, więc najlepiej gdyby teraz próbował się sprawdzić z najlepszymi w tej kategorii, takimi jak Siergiej Kowaliow czy Adonis Stevenson. Ale to mało prawdopodobne.

 

Bardziej wierzę, że wcześniej czy później z taką szansą przyjdzie zmierzyć się Syrowatce. W Brodnicy odniósł kolejne zwycięstwo, ale  jego wygrana z Lorą nie daje odpowiedzi na pytanie, co do jego możliwości. Wciąż odnoszę wrażenie, że są większe niż to, co widzę, ale to za mało. Najwyższy czas, by tak jak Artur Szpilka zdecydował się na odważne rozwiązania. W jego przypadku wyjazd do Ameryki jest koniecznością, tylko tam znajdzie odpowiednich sparingpartnerów i szansę na realizację marzeń o wielkich walkach i równie znaczących honorariach, na które tylko tam może liczyć. Z Lorą niestety nie zachwycił, a czas ucieka.

Janusz Pindera, Polsat Sport

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze