„Nie przejmujemy się, że umarłaś”. Anglia nie płacze po Żelaznej Damie

Piłka nożna
„Nie przejmujemy się, że umarłaś”. Anglia nie płacze po Żelaznej Damie
fot. PAP
Ludzie protestowali przeciwko Żelaznej Damie nawet kilka dni po jej śmierci

Świat sportu był tym, którego nie rozumiała – pisał o niej dziennikarz „The Independent”. I dlatego po jej śmierci kibice piłkarscy w Anglii nie uronili ani jednej łzy. Margaret Thatcher trafiła na najczarniejszy okres futbolu. I sobie nie poradziła. Choć tak naprawdę nigdy nie chciała nawet spróbować...

Ósmego kwietnia minęły dwa lata od śmierci Margaret Thatcher – brytyjskiej premier, która w dużym stopniu nadała kierunek, w jakim zmierza i kształt, jaki posiada Wielka Brytania. Poza stanowczością, rozumieniem polityki i sytuacji kraju, miała jednak sporą wadę. Wada ta doprowadziła do tego, że jedno środowisko w państwie nie płakało po jej odejściu.

Świat sportu był tym, którego nie rozumiała - pisał w „The Independent” Ian Herbert. Tak, to jest ta wada, przez którą kibice piłkarscy znienawidzili „Żelazną Damę”. W kraju, który kocha piłkę nożną, oddycha nią i żyje od meczu do meczu, nie powinno się podejmować decyzji, nie mając do niej stuprocentowej pewności.

Czy Thatcher nie miała pojęcia o piłce, czy może otaczała się niewłaściwymi osobami? Obie wersje są prawidłowe, ale nie do końca precyzyjne. Ona po prostu nie dość, że nie lubiła sportu, to po prostu nie chciała go zrozumieć. A już tym bardziej kibiców, których uważała za dzikusów. A skoro miała władzę, znajomości, potrzebne środki, to mogła praktycznie wszystko.

Najczarniejszy okres w angielskiej piłce

W czasie swojego panowania przeżyła wiele piłkarskich i stadionowych tragedii. Od zabicia policjantów, do którego doszło wobec bójki kibiców, przez pożar na stadionie w Bradford czy śmierć 15-latka po starciu fanów Birmingham i Leeds (te dwa wydarzenia miały miejsce tego samego dnia!), do Heysel i Hillsborough – czyli po wypadkach, które przelały i mnóstwo krwi, i czarę goryczy.


Fani świętują śmierć Thatcher... / fot. PAP

Te dwie ostatnie katastrofy dotyczyły kibiców Liverpoolu. I to właśnie oni nienawidzili jej najbardziej. Nie chodzi o to, że Thatcher nie przepadała właśnie za jednym, konkretnym klubem. Tu bardziej chodziło o cały angielski futbol. O to, że chciała go zabić jak najszybciej i jak najbrutalniej. A, że miała możliwości, to realizowała swój cel.

Po Heysel od razu zgodziła się z wykluczeniem angielskich drużyn z europejskich rozgrywek. To był wielki cios dla piłki na Wyspach. Poza granice Anglii odeszło wielu znakomitych piłkarzy, a kluby długo musiały odbudowywać swoją markę. To nie było jednak wszystko. Największą szkodę mogło wyrządzić obcięcie funduszy na pracę sportową dla nauczycieli i trenerów. Z pracę z młodymi graczami po lekcjach nie było wynagrodzenia, więc ostatecznie nie było treningów. Nie było treningów, nie było więc młodych chłopaków, którzy rozwijaliby się każdego dnia. Reakcja łańcuchowa. A dzisiaj wszyscy dziwią się, że o sile Premier League stanowią głównie obcokrajowcy…

Rozwój futbolu bez jej udziału

Natomiast tragedia na Hillsborough zostanie jej zapamiętana na zawsze. To jest sprawa pewna jak śmierć czy podatki. W trakcie półfinałowego meczu Pucharu Anglii między Liverpoolem a Nottingham Forest. Dziewięćdziesięciu sześciu kibiców zdeptano, staranowano i przyciśnięto do metalowej barierki oddzielającej płytę boiska od trybun.

Ostatecznie winą obarczono… kibiców Liverpoolu, którzy rzekomo byli pijani. Do tego mieli okradać ofiary tragedii i przeszkadzać służbom w ratowaniu rannych. Rodziny zmarłych długo walczyły o prawdę, aż dopiero w 2012 roku Niezależny Panel ds. Hillsborough zdjął nieprawdziwą łatkę z fanów The Reds. Okazało się, że to jednak policja była winna. I, że Thatcher o wszystkim wiedziała. Chciała jednak zniszczyć piłkę i prawie jej się to udało.

Thatcher zakończyła rządy w 1990 roku, czyli tuż przed tym, czego się nie spodziewała, nie chciała i się bała. Angielski futbol zaczynał odzyskiwał dawny blask, a z czasem nawet błyszczeć jeszcze mocniej. Oczywiście z finansowego punktu, bo przez kilkanaście lat istnienia Premier League ceny biletów wzrosły do horrendalnych sum. Fani kochają piłkę, więc mimo niezadowolenia ciągle zapełniają stadiony.

Żadnej minuty ciszy

Kiedy dwa lata temu Thatcher zmarła dyskusji na temat minuty ciszy nie było. A na pewno nie tyle, ile z pewnością chcieliby chociażby jej polityczni wielbiciele. – Jesteśmy organizacją apolityczną. Szanujemy to, co zrobiła, ale nie będzie żadnej minuty ciszy – mówił w 2013 roku prezes FA David Bernstein.


Nie przejmowałaś się, kiedy kłamałaś, my nie przejmujemy się, że umarłaś – taki transparent wywiesili kibice Liverpoolu w trakcie jednego z meczów. Oni przyjęli jej śmierć z uśmiechem na ustach. Na pewno nie płakali. Jak i reszta angielskiego świata piłki nożnej.

Jakub Baranowski, Polsat Sport

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze