TOP11: Najsłynniejsze finały Pucharu Polski
Efektowne bramki, ogromne emocje, radość zwycięzców i łzy pokonanych. Finały Pucharu Polski przez lata elektryzowały kibiców. Oto jedenaście pamiętnych konfrontacji o to trofeum.
Puchar Polski ma już blisko dziewięćdziesięcioletnią tradycję. W tym czasie rozegrano sześćdziesiąt meczów finałowych o to trofeum. O niektórych dziś już mało kto pamięta, wiele futbolowych batalii zapisało się jednak na lata w pamięci kibiców.
[1983] LECHIA GDAŃSK - PIAST GLIWICE 2:1 (2:1)
Bramki: 1:0 Górski (9.), 2:0 Kowalczyk (38.), 2:1 Kałużyński (43. -karny)
W finale rozegranym w Piotrkowie Trybunalskim zmierzyły się ze sobą drużyny z trzeciej (Lechia) i drugiej (Piast) ligi. Przewaga w tym spotkaniu należała do ekipy z Gliwic, ale gdańszczanie byli bardziej skuteczni. Najpierw Górski - po rzucie rożnym, a następnie Kowalczyk - po dośrodkowaniu Grembockiego zdobyli bramki dla Lechii. Piast odpowiedział przed przerwą golem z karnego. W II połowie piłkarze z Gdańska mogli jeszcze podwyższyć wynik, ale Szczech obronił rzut karny wykonywany przez Salacha.
Puchar zdobyła drużyna z Gdańska, która w nagrodę - już jako II ligowiec - reprezentowała Polskę w europejskich pucharach. Zmierzyła się z Juventusem (0:7, 2:3), a kibice Lechii mogli podziwiać na stadionie we Wrzeszczu gwiazdy światowego futbolu: Bońka, Platiniego i Rossiego.
[1976] ŚLĄSK WROCŁAW - STAL MIELEC 2:0 (0:0)
Bramki: 1:0 Erlich (49.), 2:0 Z. Garłowski (58. -karny)
Stal Mielec sięgnęła w 1976 roku po drugi w historii tytuł mistrzów Polski, ale w finale Pucharu Polski nie dała rady ekipie z Wrocławia. Śląsk trafił na słabszy moment mielczan, którzy mimo wysiłków nie byli w stanie trafić do bramki strzeżonej przez Zygmunta Kalinowskiego. Wrocławianie zwietrzyli szansę, a szturm na początku drugiej połowy przyniósł powodzenie.
Bohaterem meczu był Janusz Sybis. Jego rajd w 49. minucie zwieńczył celnym strzałem Jan Erlich, a dziesięć minut później po faulu na Sybisie arbiter podyktował jedenastkę, którą na bramkę zamienił Zygmunt Garłowski. Desperacki napór Stali w końcówce nie przyniósł powodzenia, Śląsk był w tym dniu lepszy od rywali.
[1998] AMICA WRONKI - ALUMINIUM KONIN 5:3 (2:2, 3:3)
Bramki: 0:1 Wojciechowski (17.), 0:2 Czachowski (33.) 1:2 Przerada (35.), 2:2 Kryszałowicz (44. -karny), 2:3 Bugaj (75.), 3:3 Jackiewicz (88.), Sokołowski (98.), Król (118.)
Niezwykle efektowne widowisko (osiem bramek - najwięcej w historii finałów PP) na które cieniem kładzie się stronnicze sędziowanie Marka Kowalczyka. W finale zmierzyły się dwie drużyny z Wielkopolski, finałową konfrontację rozegrano więc w Poznaniu, przy udziale licznych grup kibiców obu ekip.
Faworytem była występująca w ekstraklasie Amica, ale to piłkarze II ligowego Aluminium przejęli inicjatywę na początku spotkania. Główka Tomasza Wojciechowskiego, następnie gol Piotra Czachowskiego - najbardziej znanego gracza ekipy z Konina i powiało sensacją. Amica zdobyła kontaktową bramkę, a tuż przed przerwą do gry włączył się arbiter. Mocno naciągany rzut karny wywołał wzburzenie na trybunach. Po przerwie Aluminium znów wyszło na prowadzenie, ale sędzia i tym razem trzymał rękę na pulsie. W 79. minucie drugą żółtą kartkę za... opóźnianie gry przy rzucie wolnym dla rywali otrzymał Andrzej Jaskot. Osłabione Aluminium nie dało rady faworytom. Piłkarze z Wronek doprowadzili do dogrywki, w kórej dobili rywali dwoma golami.
Aluminum złożyło protest, w wyniku którego arbiter Kowalczyk został zawieszony na trzy miesiące, wyniku meczu to już jednak nie zmieniło. Zwycięstwo rozpoczęło serię trzech kolejnych triumfów klubu z Wronek w Pucharze Polski.
[1965] GÓRNIK ZABRZE - CZARNI ŻAGAŃ 4:0 (3:0)
Bramki: 1:0 Pol (17. -karny), 2:0 Pol (25.), 3:0 Pol (34.), 4:0 Musiałek (62.)
Piłkarze Czarnych Żagań byli sprawcami jednaj z największych sensacji w historii Pucharu Polski. Doszli do finału pokonując kilku znacznie wyżej notowanych rywali (Polonia Bytom, Pogoń Szczecin, Wisła Kraków, ŁKS Łódź). Mieli przy tym niesamowite szczęście: aż trzy razy – po remisowych meczach – awansowali do kolejnej rundy dzięki losowaniu.
W finale ekipa z Żagania nie miała już tyle szczęścia. Zabrzanie – świeżo upieczeni mistrzowie Polski – mimo braku w składzie Włodzimierza Lubańskiego - rozgromili rywali. Praktycznie już w pierwszej połowie wynik meczu był przesądzony, a klasycznym hat-trickiem popisał się Ernest Pol. Klub z Żagania wywalczył prawo gry w Pucharze Zdobywców Pucharów, ale polskie władze futbolowe nie zdecydowały się na zgłoszenie III ligowca do tych rozgrywek.
[1951] RUCH CHORZÓW - WISŁA KRAKÓW 2:0 (1:0)
Bramki: 1:0 Alszer (9.), 2:0 Przecherka (80.)
Pierwszy powojenny finał Pucharu Polski, ale też mecz niezwykły również z innego względu. Jedyny raz w historii zdobywca Pucharu Polski został… mistrzem Polski. Finał pucharu miał uświetnić zorganizowaną na wzór radziecki I Spartakiadę Młodzieży, dlatego władze nadały temu wydarzeniu szczególną rangę.
Faworytem była Wisła. Krakowianie w tamtym sezonie triumfowali w rozgrywkach ligowych, a mimo to mistrzostwo kraju przeszło im koło nosa. W finale PP na Stadionie Wojska Polskiego górą byli chorzowianie, a bohaterami w ekipie Niebieskich - Gerard Cieślik i Henryk Alszer. To właśnie Alszer silnym, zaskakującym strzałem pod poprzeczkę bramki strzeżonej przez Jerzego Jurowicza otworzył wynik tej konfrontacji. Spotkanie zakończyło kilkuletni okres hegemonii klubów krakowskich w krajowych rozgrywkach i rozpoczęło okres dominacji chorzowian.
[1979] ARKA GDYNIA - WISŁA KRAKÓW 2:1 (0:1)
Bramki: 0:1 Kmiecik (18.), 1:1 Kupcewicz (50.), 2:1 Krystyniak (59. -karny)
Wisła była zdecydowanym faworytem spotkania z osłabioną kontuzjami Arką (brak m.in. Tomasza Korynta) i po pierwszej połowie wszystko wskazywało na to, że krakowianie pewnie sięgną po trofeum. Po wyrównanym początku, do bramki Arki – po podaniu Adama Nawałki, trafił Kazimierz Kmiecik. To trafienie rozpoczęło okres dominacji Wisły. Podopieczni Oresta Lenczyka nie potrafili jednak postawić kropki nad "i", po raz drugi tej wiosny (po ćwierćfinale Pucharu Europy z Malmö FF) przegrywając "wygrane" spotkanie.
Na drugą część spotkania Arka wyszła w bojowym nastroju, a pierwszy kwadrans po przerwie był w ich wykonaniu nokautujący. Popisową partię rozegrał Janusz Kupcewicz, który wyrównał efektownym strzałem z rzutu wolnego. Dziesięć minut później karnego skutecznie wykonał Tadeusz Krystyniak. Zryw Wiślaków w końcówce meczu nie przyniósł powodzenia i Puchar Polski po raz pierwszy powędrował na Wybrzeże.
[1980] LEGIA WARSZAWA - LECH POZNAŃ 5:0 (3:0)
Bramki: 1:0 Kusto (23.), 2:0 Okoński (34.), 3:0 Topolski (38. -wolny), 4:0 W. Sikorski (54.), 5:0 Kusto (57.)
Legia przystąpiła do tego meczu osłabiona (brak obrońcy Stanisława Sobczyńskiego i rozgrywającego Henryka Miłoszewicza, którego udanie zastąpił Zbigniew Kakietek) wygrała to spotkanie zdecydowanie, zachwycając ofensywnym futbolem. Każda z pięciu bramek była niezwykłej urody, z kapitalnym strzałem Adama Topolskiego z rzutu wolnego na czele. Po tym golu Legia prowadziła już 3:0 i dopiero wówczas poznaniacy oddali pierwszy w tym meczu strzał. Lech mógł jeszcze wrócić do gry, ale w ostatniej minucie I połowy Jacek Kazimierski obronił rzut karny wykonywany przez Romualda Chojnackiego. Poznaniaków dobiła również groźna kontuzja Ryszarda Szpakowskiego (wstrząs mózgu), który został odwieziony do szpitala.
Z finałem w Częstochowie związane są niestety również tragiczne wydarzenia. Na ulicach miasta doszło do regularnej bitwy pomiędzy kibicami obu drużyn, były ofiary śmiertelne… Niebezpiecznie było również na samym stadionie, gdzie doszło do bójki z udziałem około 300 osób. W ruch poszły deski, kamienie, butelki… Rannych zostało 25 osób, a 5 z nich przewieziono do szpitala.
[1989] LEGIA WARSZAWA - JAGIELLONIA BIAŁYSTOK 5:2 (3:1)
Bramki: 1:0 Kosecki (8.), 2:0 Dziekanowski (21.), 3:0 Kosecki (29.), 3:1 Leszczyk (31.), 4:1 Iwanicki (56.), 4:2 J.Bayer (67.), 5:2 Dziekanowski (80.)
Efektowne widowisko, którego jedynym minusem było to, że po trzydziestu minutach gry Legia prowadziła już 3:0 i sprawa wygranej była praktycznie rozstrzygnięta. Jagiellonia przestraszyła się rywali i już po ośmiu minutach straciła pierwszą bramkę, potem dwie kolejne po efektownych akcjach stołecznej drużyny. Jagiellonia nawiązała jeszcze walkę, trafienie Jerzego Leszczyka przedłużyło nadzieje białostocczan, ale po przerwie Legioniści potwierdzili dominację.
Mimo, iż gra miała jednostronny przebieg kibice byli zachwyceni finałową konfrontacją. Siedem bramek, ofensywna gra obu drużyn rozbiły wrażenie. Kilka dni po triumfie w Olsztynie trener wojskowych Andrzej Strejlau został wybrany selekcjonerem reprezentacji Polski.
[1986] GKS KATOWICE - GÓRNIK ZABRZE 4:1 (2:0)
Bramki: 1:0 Furtok (22.), 2:0 Furtok (27.), 2:1 Komornicki (47.), 3:1 Koniarek (83.), 4:1 Furtok (87.)
Górnik Zabrze był zdecydowanym faworytem chorzowskiego finału. W drużynie mistrzów Polski było aż sześciu piłkarzy, którzy wybierali się z kadrą Antoniego Piechniczka na podbój Meksyku. W ekipie z Katowic tylko jeden – Jan Furtok, ale to właśnie on stał się bohaterem tego spotkania. Piłkarze z Zabrza przeważali od początku meczu, ale szybkie kontry duetu napastników Jan Furtok - Marek Koniarek były zabójczą bronią GKS. Po rajdzie Koniarka Furtok trafił po raz pierwszy, pięć minut później ten sam zawodnik zamienił dośrodkowanie Piotra Nazimka na drugą bramkę. Po przerwie zabrzanie przycisnęli i Ryszard Komornicki wpakował piłkę do bramki rywali. W końcówce meczu piłkarze Górnika okupowali połowę katowiczan, zupełnie zapominając o obronie. Dwie kolejne skuteczne kontry przypieczętowały wygraną GKS.
Piłkarze GKS Katowice stali się specjalistami od Pucharu Polski. W latach 1985-97 aż ośmiokrotnie dochodzili do finału tych rozgrywek, trzykrotnie wygrywając. Najbardziej efektowny był właśnie pierwszy z tych sukcesów z 1986 roku.
[2004] LECH POZNAŃ - LEGIA WARSZAWA 2:0 (2:0), 0:1 (0:0)
(I mecz) Bramki: 1:0 Reiss (17.) 2:0 Reiss (35.)
(II mecz) Bramki: 1:0 Włodarczyk (68. -karny)
Finałowe konfrontacje Legii i Lecha zawsze budziły ogromne emocje. Nie inaczej było również w 2004 roku. Właśnie wówczas, po kliku latach posuchy, finałowa rywalizacja tych drużyn (rozgrywano wówczas dwumecz) rozbudziła zainteresowanie Pucharem Polski w całym kraju. Piłkarze dostosowali się do oczekiwań kibiców, tworząc efektowne finałowe spektakle, które na obu stadionach oglądał komplet widzów.
Bohaterem pierwszego z nich był Piotr Reiss, który zdobył dwie bramki dla Lecha w pierwszej połowie. W rewanżu w stolicy Legia odpowiedziała tylko jednym trafieniem: Piotr Włodarczyk skutecznie wykonał rzut karny. W końcówce Legia miała szansę na doprowadzenie do dogrywki, ale dogodnej sytuacji nie wykorzystał Garcia. Gorąca atmosfera spotkania udzieliła się niestety kilku kibicom stołecznej drużyny, którzy zaatakowali poznaniaków podczas dekoracji.
[1972] GÓRNIK ZABRZE - LEGIA WARSZAWA 5:2 (1:2)
GÓRNIK: Hubert Kostka - Henryk Latocha (46. Jan Wraży), Jerzy Gorgoń, Stanisław Oślizło, Zygmunt Anczok, Lucjan Kwaśny (60. Władysław Szaryński), Alojzy Deja, Hubert Skowronek, Jan Banaś, Włodzimierz Lubański, Zygfryd Szołtysik. Trener: Jan Kowalski.
LEGIA: Piotr Mowlik - Władysław Stachurski, Feliks Niedziółka, Lesław Ćmikiewicz, Antoni Trzaskowski, Jan Pieszko, Kazimierz Deyna, Bernard Blaut, Tadeusz Nowak, Tadeusz Cypka (75 Andrzej Zygmunt), Robert Gadocha. Trener: Lucjan Brychczy.
Bramki: 0:1 Gadocha (3.), 1:1 Lubański (26.), 1:2 Gadocha (28.), 2:2 Lubański (64.), 3:2 Lubański (80.), Szołtysik (81.), Lubański (87- wolny).
"Mecz na światowym poziomie". "Piłkarska uczta". "Widowisko, jakie niezwykle rzadko zdarza się w wykonaniu dwóch polskich drużyn" – pisała prasa po tym finale.
Spotkanie było popisem Włodzimierza Lubańskiego, który tego dna przyćmił swą grą innych uczestników tego widowiska. Nie chodzi wyłącznie o cztery zdobyte bramki, piłkarz Górnika imponował w każdej niemal akcji, prezentował znakomitą technikę i wiele niekonwencjonalnych zagrań.
Co ciekawe, po godzinie meczu wydawało się, że trofeum pojedzie do Warszawy, a bohaterem zaciętej batalii zostanie znakomity tego dnia Robert Gadocha. Kapitalny strzał Lubańskiego w 64 minucie wyrównał stan meczu, a w końcówce zabrzanie rozbili rywali, strzelając kolejne gole. Potężnym strzałem z rzutu wolnego, po którym piłka wpadła tuż pod poprzeczką bramki Piotra Mowlika (pierwszy raz, ale nie ostatni przepuścił pięć bramek w finale PP) Lubański ustalił wynik. Zabrzanie do mistrzostwa Polski dołożyli krajowy puchar.
Kibice obserwujący znakomite widowisko na stadionie ŁKS w Łodzi nie spodziewali się chyba, że oglądają zmierzch piłkarskich potęg. Zarówno Legia, jak i Górnik – kluby, które dzieliły i rządziły w polskiej lidze, przez lata nie zbliżyły się do sukcesów z przełomu lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych. Zabrzanie nigdy później nie zdobyli Pucharu Polski.
Komentarze