Polsatsport.pl na derbach Pragi. Slavia górą na boisku i trybunach

Derby Pragi zawsze wywołują ogromne emocje za naszą południową granicą. Nie inaczej było w ostatni weekend. Całe Czechy żyły 284. derbami Pragi. Jak się okazało, przez najbliższe pół roku z dumą po mieście będą chodzić kibice Slavii.
Gospodarzem meczu na mogącej pomieścić 20 tysięcy widzów Eden Arenie, gdzie dwa lata temu rozegrano Superpuchar Europy, była Slavia. Pomimo tego, w dniu spotkania w mieście częściej można było zauważyć fanów w barwach Sparty. Ciekawostką nie do pojęcia w Polsce był fakt, że kibice obu drużyn wspólnie podróżowali komunikacją, mijali się na ulicach i nie było widać między nimi żadnych oznak jakiejkolwiek agresji.
Lewandowski: Cztery bramki w jednym meczu? Nic wielkiego!
Im bliżej stadionu, tym bardziej odczuwalne było derbowe napięcie. Dziesiątki radiowozów, policyjny helikopter i wreszcie pochód spartan pod stadion. Biletów od pewnego czasu nie było już w otwartej sprzedaży, ale zdobycie wejściówki okazało się prostsze niż mogłoby się wydawać. Zapytany o możliwość zakupu biletu kibic Slavii sprzedający pod stadionem „vlepki” załatwił go „spod lady” w niespełna minutę po cenie nominalnej 300 koron (ok. 45 zł). Nad Wisłą byłoby to praktycznie nierealne, ze względu na konieczność podania danych osobowych przy zakupie.
Samo zachowanie fanów obu drużyn zarówno w okolicach stadionu jak i w trakcie meczu wyglądało jak połączenie wschodniej z zachodnią mentalnością. Z jednej strony tradycyjne „wymiany uprzejmości”, z drugiej brak dążenia do wzajemnej konfrontacji. Kibice Sparty oprócz sektora gości zajęli sąsiadujący z nim na trybunie południowej, ale można było ich dostrzec również na innych trybunach.
Gospodarze na „Tribunie Sever” zaprezentowali kilka widowiskowych opraw. Z obu stron oprócz głośnego dopingu nie zabrakło również pirotechniki. Fani Sparty posunęli się o krok dalej, kilkakrotnie rzucając race oraz inne przedmioty na murawę. W pewnym momencie arbiter nakazał... wykonanie rzutu rożnego z drugiej strony boiska, bowiem w próbującego kopnąć piłkę zawodnika Slavii nieustannie leciały race czy kubki po napojach. Uwijali się też strażacy, raz po raz zbierając z boiska palące się przedmioty.
Na boisku lepsza okazała się Slavia, co było zaskoczeniem. „Czerwono-biali” w ostatnich latach nie należą do czołówki czeskiego futbolu, w ich składzie brakuje gwiazd. Będąca faworytem i mająca tak znane nazwiska, jak Marek Matejovsky, Petr Jiracek, Borek Dockal czy David Lafata, Sparta nie była w stanie sforsować defensywy gospodarzy. To waleczni piłkarze Slavii byli bliżej podwyższenia rezultatu. Bohaterem meczu został strzelec jedynego gola 22-letni Jaromir Zmrhal. W zespole Sparty 90 minut rozegrał były zawodnik Zagłębia Lubin, Costa Nhamoinesu. Gracz z Zimbabwe został też ukarany żółtą kartką. Natomiast odgrywający do niedawna pierwsze skrzypce w Śląsku Wrocław Marco Paixao nie znalazł się w kadrze meczowej wicemistrzów Czech.
Komentarze