Szeremeta: Koniec końców liczy się tylko rekord
Nie ma znaczenia, czy wygrasz przed czasem czy na punkty. Wielu uważa, że mam watę w rękach. Niech sobie tak gadają. Ja wychodzę do ringu po to żeby wygrać. Za miesiąc nikt nie będzie pamiętał stylu w jakim to osiągnąłem. Dla mnie liczy się rekord - powiedział po walce Kamil Szeremeta (13-0, 1 KO), który pokonał przez techniczny nokaut po piątej rundzie Artema Karpeca (21-1, 6 KO) w pojedynku poprzedzającym główne wydarzenie wieczoru gali w Legionowie.
Maciej Turski: Pierwszy raz od dawna udało Ci się wygrać przed czasem.
Kamil Szeremeta: Przepracowałem okres przygotowawczy bardzo solidnie. Współnie z trenerami poświęciliśmy sporo czasu na rozpracowanie mojego przeciwnika. Wyszło bardzo dobrze. Zrobiliśmy swoje.
Komentatorzy tej walki podkreślali, że w tym pojedynku wyglądałeś bardzo dobrze fizycznie. Byłeś szybki i wywierałeś presję na przeciwniku.
Do każdej walki przygotowujemy się podobnie. Dużo pracowałem z dietetykiem, udało mi się zredukować wagę ciała. Czuje się świeższy, pewniejszy siebie.
Czy Karpec czymś cię zaskoczył w tym pojedynku?
Nie. Mieliśmy go rozpracowanego od dechy do dechy. Sparowałem z nim i wiedziałem czego się spodziewać. Nie miałem problemu z wyprowadzaniem celnych ciosów. On nie trzymał gardy, więc to wykorzystałem i rozbijałem go pojedyńczymi ciosami.
Cała rozmowa z Kamilem Szeremetą w załączonym materiale wideo.
Przejdź na Polsatsport.pl